Główna ulica, na rogu której i mniejszej bocznej, mieszkam, ma to do siebie, że prowadzi do strategicznego miejsca w mieście. Miejsca, w którym przebywają obywatele przeznaczeni do procesu resocjalizacji, menelstwo, szumowina i biedota. Przy owej ulicy znajduje się również biuro podróży, biuro wiz, kilka knajp, salon fryzjerski, sklepy z częściami elektronicznymi, farbami, piekarnia, sklep muzyczny, kwiaciarnia i kilka spożywczych.Notorycznie kupuje się tam na kartki, pije na schodach, a dzieci biegają samopas całymi dniami. W podwórku jest mieszkanie w którym niegdyś, jakieś kilka lat temu, mieszkała pijacka rodzina. Kilkoro dzieci, ojciec chlał na potęgę, matka nie gorsza, towarzyszyła mu, a kolegom od kieliszka nosiła kanapki. Pewnego ranka, po kolejnej bibie towarzystwo nieprzytomne zalegało na czym bądź, gdy tymczasem najmłodsze, dwuletnie dziecko, wyszło na klatkę schodową i wychyliło się za barierkę. Wychyliło, bądź usiadło na niej przy pomocy starszej siostry lub brata, tego nie wiem do dziś. Warto dodać iż mieszkanie znajduje się na samej górze, więc na czwartym piętrze. Stare budownictwo, więc wszystko niemalże w rozsypce, a w takich kamienicach piętra są dość wysokie. I bardzo twarde posadzki...Dziecko spadło na sam dół. Główkę roztrzaskało sobie w drobny mak, zbierać nie było co, rodziców obudziła dopiero karetka i policja. Odebrano rodzicom starsze dzieci. Awantury, imprezy były nadal. Zyli długo i szcześliwie z flaszką pod poduszką, chciało by się rzec. Lecz do czasu. Nadszedł taki piekny dzień bowiem, w którym całe mieszkanie poszło z dymem, rodzice o mało nie zaczadzili się i mało brakowało, a nie skończyla by się ta gehenna dla sąsiadów. Mieszkanie jakiś czas stało puste. Okna zabite kartonami, tyle udało mi sie dojrzeć z balkonu. Pewnego dnia na podwórko zajechał niebieski bus z ATM-u, firmy zajmującej się produkcjami telewizyjnymi dla Polsatu. Reality showy, seriale, teleturnieje. Po kilku tygodniach remontu w mieszkaniu, po kilkunastu kubłach śmieci na naszym podwórku, po kilku milionach decybeli hałasu wiertarek, młotków i innych urządzeń mechanicznych i mniej, niebieski bus ATM-u zajechał po raz kolejny. Właściwie to po filmach wojennych, "Życiu jak pokier" i kilku innych serialach, nic nas już nie mogło zdziwić. Taka to piękna, zmurszała, rozsypką pachnąca okolica i naprawde bardzo wielkim szczęściem jest mieszkać w jej centrum, w dziesiecioletniej kolorowej plombie, w której codziennie na klatce schodowej sprząta zaangażowany dozorca. W okolicy to rzadkość. Nie zdziwi nic i nie zdziwilo też to, że zaczęła się w owym mieszkaniu po przejściach realizacja 'Świata według kiepskich'. Łepki na podwórku mieli od kogo pożyczać pieniądze na piwo, Boczek zawsze raczył ich moniakami, a sąsiedzi i nawet jeden pies został zaangażowany w czołówkę serialu, który zreszta jest szczytem nagłupszej głupoty i gdy widzę go na ekranie nóż otwiera mi się w kieszeni. Babcia Kiepska żwawym krokiem zasuwała po wertepach na podwórku, z papierosem w łapie i uciekała przed natrętną makijażystką i wózkiem inwalidzkim. Paździocha notorycznie spotykać można było odpoczywającego na schodach, a żona Kiepskiego ubrana jak najbardziej po młodzieżowemu, w ortalionowej żółtej kurtce z daleka krzyczała, że już ma dość i spada na obiad.Mariolkę chłopaki śledzili, aż do domu, aż się wzieła na sposób i podrodze wchodziła do każdej bramy.Działo się działo. Ale wiecie co było najlepsze. Góra śmieci na podwórku, którą zostawili po wyprowadzce. To sie nazywa dbałość o wspólne dobro...:)