Archiwum styczeń 2003


sty 16 2003 "n" jak "u"
Komentarze: 2

Artur z Anetą buszują  po swoich papierkach szkolnych i uczelnianych. Udają, że się uczą. Siedzą naprzeciw siebie, jedno majstruje projekcik, drugie w brudnopisie skrobie bodajze pracę z polskiego  , a bazgroli przy tym  niemiłosiernie. Artur jako przyszły super tatuś, a obecnie super braciszek, bardzo dbający o swoje siostrzyczki, bliżniaczki zresztą, co raz to je poucza, strofuje, zagania do roboty,do sprzątania i usiłuje je zwyczajnie nauczyć czegokolwiek, a jak nie za bardzo chętne to wymyśla różne sposoby, żeby nie udawało im się "po najmniejszej linii oporu", jak to one zwykłe robić. Nadmienic trzeba, że obie siostrzyczki to cholery straszne, diably rogate, wymyslaja i cudują na wszelkie mozliwe sposoby i czasem to az strach się bac, gdyż zwyczajnie nie wiadomo czego mozna się po nich spodziewać

- O boże, Aneta co Ty tak bazgrolisz jak kura pazurem- wścibski Misiak zaglądnął tylko w papierki Anety- możesz się  z tego doczytać cokolwiek.Ja to nie wiem jak można tak pisac, przecież utrudniasz sama sobie. Jak ty to potem przepiszesz skoro sama nie wiesz co napisałas. Pokaż mi to....A to, to co niby jest..."n" czy "u"?

Aneta patrzy, patrzy, i usiłuje przeczytać swoje pisaninki, duka bardzo przy tym. Moje Kochanie zawzięcie ją strofuje, dziwiąc sie jak można takie kulfony wypisywać. No bo jak można pisać "n" jak "u", to jakieś nienormalne chyba.

- Miśku, a ja też piszę "n" jak "u" - przerwałam Jego opowieść, która ubrana  w jego słowa przedstawiała się mniej więcej tak jak nakreślilam wyżej.

- Ale poczekaj Myszo, posłuchaj dalej.

- Niom, ciii już słucham.

- Za jakiś czas wchodze do pokoju, Aneta lezy na łóżku i tak duma straszliwie i myśli, rozpatruje jakąś kwestię na wszystkie sposoby i widzę, że jej aż przez uszy dymią zapracowane szare komórki. Wiedziałem , że cos się święci. Po chwili Anetka z powagą w głosie:

- Artur..... A przecież Agata tez tak pisze...."n" jak "u"

 

 

W ten sposób runął mój autorytet przyszłej polonistki. Taka co to pisze "u" zamiast "n".  Jak ja dziewczynie w oczy spojrzę...

 

 

ani-mru-mru : :
sty 13 2003 O tamtym i siamtym i jeszcze kawałek czegoś...
Komentarze: 6

"...chcę brać wszystko, co choć przez pół sekundy było w Twojej dłoni...chcę łykać to samo powietrze, którym Ty oddychasz...."

Aż nie do wiary. Ja chyba naprawdę wpadłam po uszy, jak autorka tych słów, albo zwyczajnie stado motyli maści przeróżnej: w kropy wielgachne, i malutkie groszki, kreski, zygzaczki, plamki, kółeczka, nazbierało się w moim brzuchu i figlują, wywijają zarazy jedne, a gilgoczą przy tym nieziemsko. No cóż. Mówią, że każda potwora znajdzie swego amatora, nawet tak straszna jak ja. Przysłowiom trza wierzyć, mówię to jako doświadczona miłosna wyjadaczka.....tak, tak...wiem, przesadziłam nie wąsko, w takim razie...mówię to jako niedoświadczona, ale mająca zamiar być doświadczoną w kwestii zakochania po uszy, marzycielka.Aqila napisała, że to te słowa z początku to "istota miłości". I jak sobie tak pomyślę o naszym wspólnym z Diabełkiem wytulaniu, przytulaniu, przylepianiu i w żadnym wypadku nie odlepianiu, to faktycznie można by dojść do wniosku, że prawie oddychamy tym samym powietrzem, a łapki to On ma takie kochane, że....hmmm...bo się zagalopuję zaraz, rozmarzę za bardzo, a noc już późna i najwyższy czas wskakiwac w bambetle. Tym bardziej nie puszczam wodzy fantazji, że Jego przy mnie nie ma, co ostatnio zdarza się niezykle rzadko, a już wieczorami w szczególności, i nie miałabym na kim się wyładować. Mój woreczek do emocjonalnych treningów. Prawda Miśku, że śliczne określenie....hihi...Mysza jak coś palnie to się lelki dziwują, a święci z nieba szczają na ziemię przez sitko...a właśnie...jutro padać ma, nie zapomieć mi o parasolkach! I ISTI IT IMUS ISTIS ERUNT...ERAM ERAS ERAT ERAMUS ERATIS ERANT...ERO ERIS ERIT ERIMUS ERITIS ERINT....kołacze mi się to w jednej szyfladce, to w drugiej, w tej mojej łepetynie, taki symptom przed kołem z łaciny....szkoda tylko, że taka mądra to jednie teraz jestem, a potem pomajtam wszystko dokumentnie. Szkoda, że w tym wypadku przysłowie "Chcieć to móc" nie ma swojego rzeczywistego zastosowania, no przynajmniej jeśli o mnie chodzi i o moje właściwości erudycyjno-mądralińskie. Aha! Jeszcze jedno. Poskarżę się na was mamie! O! Tak przy okazji załatwiania zaproszenia dla Sunny na mój ślub. Napeplam, że mnie nie lubicie, bo ani ślepego meska mi nikt nie przyśle na mój super nowy, jeszcze nierozdziewiczony:oP telefonik z myszą z gługaśnym ogonem na samym przodku.  Oszz wy gady jedne. Zapamiętam to sobie. No chyba, że wam palce zamarzły na tym mrozie, albo aktualnie grzebiecie sobie nimi to tu, to tam...Jedynie w tych wypadkach jestem zdolna przyjąć wytłumaczenie:oP Boże święty, pepla sie urodziła, peplą umrze, bo chyba innej rady nie ma. Powinnam mieć takiego Anioła Stróża z prawdziwiego zdarzenia, co by mnie w odpowiednich momentach przywoływał do porządku, a najlepiej to jakby miał w swoim podręcznym wyposażeniu szeroką taśme klejącą i kajdanki. No i może jeszcze.....Ferrero Roche...wtedy zakleiłabym sobie tą niewyparzoną buziulkę....

Albo nie....grunt to silna wola i umiejętność przełamania się.

A właśnie, że IDĘ SPAĆ!

Dobrej nocki i miłego dzionka jutro.

ani-mru-mru : :
sty 12 2003 The Ring
Komentarze: 9

Istnieje tajemnicza kaseta wideo, która przynosi śmierć... a wszystkie osoby, po jej obejrzeniu umierają gwałtownie i niespodziewanie  w tydzień po tym fakcie. Pierwszym symptomem jest dzownek telefonu, a w słuchawce... " just seven days". Młoda reporterka Rachel Keller postanawia zbadać tę sprawę, po tym jak w niewyjaśnionych okolicznościach życie traci jej siostrzenica. Początkowo traktuje wydarzenie jak kolejną "miejską legendę" i owoc wybujałej ludzkiej wyobraźni. Tak jest do czasu, gdy pozna osoby, które naprawdę zginą w tydzień po obejrzeniu feralnej taśmy, a ona sama również zapozna się z jej treścią. Gdy odbierze telefon z zapowiedzią rychłego zgonu, ma dokładnie 7 dni na ostateczne wyjaśnienie tej potwornej zagadki i zapobieżenie śmierci własnej i swojego synka...

THE RING

Od kiedy wyszłam  z kina, boję się tknąć pilota od telewizora, nie mówiąc już o nie podpisanej kasecie wideo. A z Miśkiem oglądaliśmy go wczoraj.... ooł...  zostało nam jeszcze sześć dni życia...!!:oP 

ani-mru-mru : :
sty 08 2003 Tylko słówko..
Komentarze: 11

Mysza skrzydeł dostać faktycznie powinna, bo odkąd zaczęly się zajęcia, to lata to tam, to siam,  załatwić to to, to to, a czasu jakoś maławo jakby, doba ciut dłuższa przydałaby się...A wieczorkami...hmmm wieczorki to w myszowatym wydaniu przemniamuśne są, a dlatego, że Misianko wróciło. Kochamy się przeokrutnie i już zawsze tak będzie, o! Nawet przystojniak w salonie Plusa dzisiaj nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jakie z pewnością zrobiłby kiedyś... już nikt nie wejdzie w buciorkach w moje serdzuszko, bo zamknięte na kłódke i klopeczka.A właśnie. Dziś dokonałam pewnej inwestycji, a mianowicie zakupiłam sobie nowy telefon, ale dziwaczny ten nowy numerek mam, ale na razie cisza, bo aktualny dopiero od jutra. Kilkanaście minut po tym, jak wyszłam z salonu, już zadzwoniła do mnie baardzo uprzejma pani z warszawy, żeby potwierdzić adres do korespondencji. Mam tylko nadzieję, że będzie równie miła przy podejmowaniu decyzji o moim depozycie.:o) I na koniec jedno ogłoszenie, płatne, a może nawet i nie, chodzi mianowicie o to, że teraz będę miała coraz mniej czasu, żeby tutaj wpadać. Odsapnijcie sobie odemnie, a co niektorzy to i pewnie się ucieszą, bo w końcu nie będzie się "panoszyć". Ale nie zapomnijcie o mnie, sesemeski słać, po numer zgłaszac się na gg:oP i w żadnym wypadku nie słać niczego na stary numer, bo już poszedł w inne ręce..

Miłego wieczorku

ani-mru-mru : :
sty 05 2003 Krótka charakterystyka
Komentarze: 16

7439 dzień mojego życia

 

Moje pisanie przypomina wypociny zdeterminowanego przedszkolaka, który poruszony ostatnią dwóją od pani przedszkolanki, postanowił wziać się w garść i stworzyć dzieło swego zycia.

Ponadto moje pisanie absolutnie nie jest z "głębi duszy", jest nieszczere, wydumane, bez okruszynki prawdziwości. Bo przecież wszyscy muszą wiedzieć co się dzieje pod moją kołdrą, a co na niej.

I generalnie rzecz ujmując panoszę się strasznie, jestem dumna jak paw, zero we mnie przyjaźni, tylko egoizm i zadufanie.

Smile, no podpowiedz mi co jeszcze, bo już pomysłów brakło....

ani-mru-mru : :