Ćwirek, jak każda szanowana obywatelka tego zapyziałego i zbiurokratyzowanego państwa, powinności względem niego posiada również, co zmusza ją nieraz do nadwróbelkowych poczynań, okraszonych kropelkami potu na wróbelczym czólku i posunięć niemieszczących się na kanwie ptasiego jakby nie było móżdżku. Choć Ćwirek odkąd pamiętam zarzeka się, że z tą bandą ptasich rzezimieszków do czynienia nie ma i mieć nie będzie. Był sobie piękny słoneczny poranek, który nieoczekiwanie nadszedł po burzliwej nocy, taki w sam raz na polowanko na dżdżownice, gdyż one nie zdając sobie sprawy, że są daniem głownym w menu Ćwirków wszelakiej maści, powypełzały z podziemnych korytarzy wygrzać swe obslizgłe i obleśne dla oka ludzkiego grzbiety. W ten właśnie poranek Ćwirkowy spokój zaburzył listonosz, który przyniósł list. Jak się okazało był to list z Uniwersytetu, bo musicie wiedzieć, że Ćwirek zapendy kształcenia się posiada w odróżnieniu od innych ptasich istot. List zawierał gartulacje odnośnie dostania się na ową szacowną uczelnie, informację na temat zajęć integracyjnych we wrześniu, tak aby Ćwirek mogła zapoznać się z ptasim środowiskiem, z którym przyjdzie jej spędzić nastepne 5 lat(tylko 5 lat w dobrych powiewach wiatru), również informacje odnośnie inauguracji roku akademickiego w auli leopaldińskiej 1 października, a także, co najistotniejsze, proźbe o złożenie stosownych dokumentów w dziekanacie uczelni, które potrzebne są do starania się o stypendium. Zaznaczyć tutaj trzeba, że na owym zawiadomieniu widniała data 30 lipca, jako ostatecznego terminu dostarczania papierków. Ćwirek jako ptaszek o bardzo malutkim rozumku, nie spodziewała się, że owe papierki występują w ilości powiedzmy delikatnie "ogromniastej" i wiążą się z licznymi wędrówkami po urzędach naszego wspaniałego miasta Wrocławia w celu ich zdobycia. Ponieważ Ćwirek posiada bardzo krótkie nóżki,a urzędy są w odległościach zbliżonych do maratońskich dystansów, zaradna istotka postanowiła w przedsięwzięcie zaangażować szanowną Mamusię z samochodem oczywiście. I zaczęło się. Ponieważ Ćwirek posiada rodzeństwo w ilości sztuk jedna i to młodsza na dodatek, płci takiej samej co nasz bohater, czyli żeńskiej...(tu zdziwienie na twarzach czytelników, aczkolwiek przewidziane w scenariuszu przez autora), Ćwirek z mamusią wyruszyły do szkoły Ćwirka juniora po odbiór zaświadczenia o tym, że Ćwirek junior istotnie uczęszcza do owej instytucji, żeby nie powiedzieć, uczy się w owej instytucji, gdyz byłoby to ze wszech miar ryzykowne.Wróbelek- bohater przesiedziała pół godziny w samochodzie, słuchając muzycznych wysiłków niejakiej pani Whitney Houston, gdyż innej muzyki w samochodzie mamusi wróbelek nie znalazła, podaczas gdy mamusia po ówczesnej deklaracji, usiłowała uzyskać od pani sekretarki owe zaświadczenie. Ale udało się. Nie wspominam tu o warunkach atmosferycznych jakie panowały tego dnia na dworze, o piekielnym słońcu, które prażyło już o 9 rano. Następnym celem znużonego już wróbelka i jej mamusi był Urząd Skarbowy, z którego potrzebowała nasza bohater, a raczej bohaterka, ale płeć nie jest tu istotna wcale, oczywiście przyjmując, że w naszym kraju równouprawnienie panuje, a w urzędach państwowych to już na pewno, zaśiawdczenie, że ani wróbelek ani mamusia nie prowadzą działąlności gospodarczej. Owe zaświadczenie Ćwirek miał już w pazurkach i mamusia też pobrane wcześniej w dziekanacie uniwersytetu. jak się okazało owe papierki przydadzą sie nam jedynie do podtarcia ptasich kuperków, gdyż są nie ważne ze względu ustanowionego nowego prawa, które weszło w życie w tym roku. Pani w okienku poleciła napisać wróbelkowi i mamusi podania o wydanie nowych zaświadczeń. Wróbelek szczerze mówiąc trochę nagadała pani w okienku na temat tego, jak to możliwe, żeby uniwersytet nie skonsultował sprawy zaświadczeń z urzędem skarbowym i wydawał studentom zaświadczenia nieaktualne. Pani zrobiła oczy delikatnie mówiąc duże i mogła powiedziec tylko tyle, ze ona nie jest panią z dziekanatu i to nie ona wydaje te durnowate zaświadczenia. Mamusia z Wróbelkiem napisały podania i dowiedziały się, że zaświadczenia będa do odbioru jutro czyli 30 lipca o godz 12.I tu mógłbyć problem, kolejny zresztą bo właśnie do owego 30 lipca wszystkie dokumenty miały już spokojnie leżeć w dziekanacie uniwersytetu. Bohaterki opowieści "zbiurokratyzowanej" postanwiły jeszcze dziś odwiedzić dziekanat i zapytać uprzejmię panią za biurkiem czy zdążą jeszcze jutro złożyć stosowne dokumenty po godzinie dwunastej. Po drodze na Nankiera była jeszcze wizyta w opiece społecznej i tam papierek potwierdzający wyrok sądu odnośnie alimentów dla wróbelka i wróbelka juniora od tatusia, który poszedł w siną dal... W końcu Ćwirek dotarła na Nankiera i przez folie zabezpieczające przed zachlapaniem podłogi farbą, poniewąz remont na wydziale pełną gębą, doszła do dziekanatu. Zapytała uprzejmie panią czy zdąży do jutra dostarczyć stosowne dokumenty a pani popatrzyła na wróbelka jak na głupolka totalnego i zapytała:"A czy pani stara się o miejsce w akademiku", Wrobelek na to, że nie, a pani, "wiec jest czas do września".Hmm Wróbelkowi stanelo przed ślepkami zaświadczenie na którym ewidentnie widniała data 30 lipca...Ale nic to. Ćwirek pokazała jeszczedokumenty, które udało się jej już zgromadzić i poprosiła o zweryfikowanie ich, co by się nie okazało, że potrzebne są jeszcze jakieś dodtkowe. Oprócz podania do pani dziekan odnośnie zaakceptowania faktu, że wróbelek nie skaładał do tej pory wniosku do sądu z podwzszenie alimentów, gdyz wrobelek z tatusiem do czynienia nie chce miec jush nigdy wiecej, to nic. Ufff. Przynajmniej przez chwilę uff..." No i jeszcze zaświadczenia z Urzędu Skarbowego". "No tak, je będę mieć właśnie jutro o 12, tylko jest jeden problem, gdyż pani w urzędzie powiedziała, że te zaświadczenia to przeżytek a na dodatek nie zgodny z prawem."Wtedy to wróbelek ujrzała na twarzy pani za biurkiem wieellllka pianę.Hmm.Po krótkiej dyskusji wróbelek postanowiła powiedzieć "dowidzenia"... I powiedziała. Wróciła z mamusią do domku. Wchodzi do bramy, patrzy, a tu nikt inny jak pan listonosz.."Pani Agatko, mam dla pani liścik"(ups wróbelek miał być). Agatka otwiera kopertę a tam ZUS. "Proszę w ciągu 7 dni od daty otrzymania przesyłki o dostarczenie zaświadczenia potwierdzającego podjęcie przez panią studiów..." Wszystko fajnie, tylko, że ja akurat stamtąd wracam...