Najnowsze wpisy, strona 39


gru 06 2002 Nieposkładane, nieposegregowane, niedorzeczne,...
Komentarze: 6

Dobra Fifi, masz pełne prawo, żeby powiesić mnie za szmaty na swoich pięknie wymalowanych ostatniego lata drzwiach, za włosy na lampie, albo przepuścić przez maszynkę do mielenia mięsa, w sumie już mi wszystko jedno. Świadoma jestem przeokrutnie, że masz już dość moich emilków, mojej paplaniny, mnie samej od stóp do głów, i dziewczyn w ogóle, po przebytym obcowaniu z taka istotą jak ja. No przepraszam Cię Fifi, ale moja paplanina nie zna końca i obawiam się , że nie działa to na zasadzie grypy i przeciwciała produkowane przez organizmy ją wysłuchujące nie są na tyle mocne i wytrwałe by je zwalczyć. Zdał by się środek wspomagający na tę okoliczność, a jedynym znanym mi jest taki, który reprezentuje się swą niezwykłą skutecznością, lecz i brutalnością zarazem, a uściślając jest ich kilka i zostały wymienione przeze mnie na wstępie. Oczka w góre i przypomnij sobie...:oP Powiedzmy, ze można dorzucić do tego jeszcze jedną metodę na zwalczanie paplaninki MF, ale ostrzegam, że ma ona niestety skutki uboczne i to dość znaczące. Chodzi mianowicie o gilgotanie, a jak się domyślić łatwo skutkiem ubocznym w tym przypadku jest mój głośny śmiech. Ostrzegam, bo może nie być tak do końca miły. Generalizując jednak wszystkie owe metody do swojego zastosowania potrzebują jednego warunku. JEDNOŚCI CZASU, MIEJSCA i AKCJI...no przyjmijmy, że pierwsze i trzecie jesteśmy w stanie spełnić, ale co do drugiego mam pewne wątpliwości. Nie wybieram się w najbliższym czasie do Krakowa, i jak się domyślam, Ty nie pałasz tak wielką miłością do Wrocławia, by jechac tam z byle powodu. Tam znaczy tu, a może tu znaczy tam..ehh cholera wie. Wsio rybka. W każdym razie Fifi, jak zawsze znajdzie się też koło ratunkowe, wyjscie ostateczne, którego radzę złapać się mocno łapkami, bo inaczej utoniesz, a raczej Cię zapluję z deczką tą paplaninką. Zatem jedyny ratunek Fifi dla Ciebie to.............................
Napisz do cholerci do mnie i wyjaw w końcu co u Ciebie się dzieje, bo umieram z ciekawości....
wspomnieć o Ani tez możesz:oP
Moja skrzynka pocztowa nie przyjmuje wiadomości typu: u mnie nic nowego, bo co ma być, i tak w ogóle to wszystko dobrze.....
Cholera, biegnę po chusteczkę, bo sama się zaplułam....:oPPPP znaczy :obbbbbbbb (jęzor w drugą stronę miał być:ob)


Mysza
 

 

Genialny przykład na to jak MF uwielbia sobie komplikować życie nawet podczas pisania emilkow. Nie wystarczyło napisać:

Fifi odezwij się, bo umieram z ciekawości co u Ciebie.....

Ależ nie, proszę państwa, jak to by było gdyby MF łatwo było. Źle by było. Fifi wywal to. Paranoja!!!

 

PS. Białe róże, biała czcionka, na znak czystości...niewinności...bezbronności...hmmm...nie, to nie przejdzie MF diable rogaty,

Białe róże na znak pierwszego w tym roku opadu ŚNIEGU.....

ani-mru-mru : :
gru 06 2002 Ptakiem być i żyć
Komentarze: 1
ani-mru-mru : :
gru 05 2002 Śmierć głodowa, morderstwo, a może kulka...
Komentarze: 7

ani-mru-mru : :
gru 05 2002 Dom dzienny,
Komentarze: 5

Dom nocny Olga Tokarczuk (fragment)

Tort z Muchomora Czerwonego trzy dojrzałe, barwne kapelusze muchomora 2 i pół szklanki cukru pudru 5 żółtek kostka masła cytryna dwie łyżki rumu Kapelusze skropić rumem. Utrzeć żółtka z dwiema szklankami cukru pudru i masłem. Dodać drobno posiekaną skórkę z cytryny. Przekładać kapelusze masą. Czerwony kropkowany wierzch tortu oblać lukrem zrobionym z reszty cukru pudru i soku cytrynowego. Jeść powoli. Czekać.
ani-mru-mru : :
gru 04 2002 Babcie tramwajary, kilogram pomidorów i...
Komentarze: 1

Hoop przez kałużę i .....o rany boskie....pół nogawki w błotku, drugiej pół w jakimś innym mazidle, aż strach domniemywać cóż to za dziwaczna substancja może być...tak mniej więcej rozpoczęła się dzisiejsza biurokratyczna wyprawa poranna w  celu załatwieniu kilku formalności w ukochanym mieście Wrocławiu. Właściwie to skłamalam, bo początku należy doszukiwać się w zdarzeniu, które miało miejsce nieco wcześniej, a mianowcie zapomniałam parasolki. Zorientowałam się, że pogoda pod psem, taka jakaś padająca dopiero gdy zeszłam cztery piętra w dół i znalazłam się przy drzwiach obok domofonu. Cóż począć. Młodość, zdrowie:oP Duet dzięki któermu zdziałać można wiele, a jak na dokładke nie ma się w głowie to się ma w nogach. A w głowie nie miałam podwójnie dziś, bo potem okazało się, że deszczu ani kropeliki, tylko się nosiłam z tą parasolką przez miasto. Ale czasem warto zafundować parasolce darmowy spacer w środowe przedpołudnie, co by zachłysnęła się spalinowym powietrzem miejskim i nabrała czerwoniuchnych rumieńców na polisiach i co ważniejsze chartowała się, co by w akcji deszczowej w przyszłości lepiej się sprawdzała i nie wygieła się drutami w drugą stronę w czasie burzy i porywsitego wiatru. No tak...miałam po biurokracji , jest parasolka, ale chyba już wszyscy wiedzą i raczyli się przyzwyczaić, że mam to do siebie, że piszę o wszystkim, tylko o niczym ważnym. Cóż począć taka moją uroda...Pan w kiosku na Podwalu jak zwykle nadzwyczaj miły i sympatyczny, trochę jednak zdziwiony, że zamiast kolejnej paczki draży kokosowych kupuję tylko bilet ulgowy na tramwaj. Założe się, ze to jego zaskoczenie dnia:o) Życie to pasmo niespodzianek, nieprawdaż... Tramwaj linii 9 bodajże ( bodajże, bo ani to ważne, ani interesujące nawet dla mnie, bo wsiadam na przystanku w pierwszy lepszy, co by porozkoszować się dwie minutki warkotem maszynerii i łomotem zamykanych drzwi) dziś jak zwykle zresztą wypełniony po brzegi i nie wiem dotychczas w czym tkwi magia popularności. Czy w przystojnym motorniczym, hukiem i trzaskiem drzwi, czy w rozmowach przejętych babć tramwajarek dysputujących o najnowszej odmianie ogórków na swoją działkę, tudzież zmarłych przedwcześnie dziadków nieboszczków przewalających się w grobie na samą myśl o kilkudziesięcioletnim wspólnym życiu z babcią i wielkim uffff, że to już nareszcie koniec. Babcie tramwajary mają na dodatek to do siebie,że wsiadając taranują łokciami, szerokim spasionym tyłkiem i chabaziami wystajacymi z koszyka, albo z plastikowej torby, wszystko i wszystkich, grunt to przecież posadzić tyłeczek...sorki Kubusiu, że przez owe babcie tramwajary właśnie, nie zamieniłam z Tobą słowa, ale przedarcie się przez teren niebezpieczny nierozparcelowanym na kawałki graniczyło z cudem. O Twoim liściku z wyznaniem miłosnym na plastyce u Bagińskiego w podstawówce porozmawiamy innym razem. Z przygodami, ale dotarłam wreszcie do instytutu, a konkretniej do dziekanatu. Temat w gruncie rzeczy zasługuje na przemilczenie, bo wszyscy wiedzą jak jest w dziekanatach. Zbesztają Cię za to, że masz dzisiaj beżowe spodnie, a nie czarne, napisałaś krzywo jedną literkę na jakimś tam kwitku, albo nie orientujesz się o czymś tam, przecież jesteś AŻ studentką PIERWSZEGO ROKU. Musisz wiedzieć wszystko o wszystkim, i nie działa w tym wypadku zasada "koniec języka za przewodnika", tudzież" kto pyta nie błądzi" . Pani z dziekanatu nie lubi pytań. Wręcz ich nienawidzi. Dostaje białej gorączki jak któs na końcu swojej wypowiedzi stawia "?". To jest surowo KARANE. Zsyłka na Sybir i tyle. W lepszym wypadku kop w dupe z obcasa. Sie już wie. Po zatrzaśnięciu tych cholernych zielonych jak okrpny spzinak dzrwi, siadłam na schodach co by odrobinkę zebrać myśli i uspokoić się, w takim stanie bowiem, groziło mi wpadniecie pod samochód na najbliższym przejściu dla pieszych, Wolałam nie ryzykować, tym bardziej, że czekała mnie jeszcze wyprawa do Biblioteki Uniwersyteckiej na Szajnochy. Szłam z sercem na ramieniu i tak się jeszcze zastanawiałam, kto i za co mnie opierniczy i czyj obsac wyladuje na moim tyłku. Strach ma wielkie oczy- w tym przeypadku sprawdziło się w stu procentach, bowiem wizyta w bibliotece obyła się bez większych ekscesów. I tak sobie myślę i myślę i  nie sposób nie przytoczyć podsłuchanej rozmowy pomiędzy dwoma studentkami:

-No słuchaj. Daje babie karte, co jest jednoznaczne  z tym, że chcę odebraż zamówiona książkę, bo ta pani  właściwie tylko po to właśnie siedzi za tym cholernym biurkiem, a ona się mnie pyta co ja od niej chcę- na to koleżanka z ironią w głosie odpowiada:

- Trzeba było jej powiedzieć : POPROSZĘ KILOGRAM POMIDORÓW....:oP

ani-mru-mru : :