Archiwum kwiecień 2003, strona 6


kwi 18 2003 Trochę o tym i o owym
Komentarze: 2

Jeśli sympatycznemu żartownisiowi ze sfer lumpenproletarioatu wydaje się, że swoim bezdennie pustym zachowaniem, prostactwem na calej linii zrobil mi jakąś przykrość to....ani ani się nie myli. Przykrość i to rozmiarów mamucich,a jakiej już dawno nikt mi nie zrobil. Ale palakać nie będę, tylko szyderczo podziękuję i się uśmiechnę :) A tak  na przyszlość- zastanów się bardziej logicznie nad swoim postępowaniem:)

A teraz przejdĄmy do rzeczy bardziej optymistycznych...

- Ty w tych butach, to już wcale fleków nie masz...- yyyyy..zaraz, zaraz..zdaje się, że to nie ta kartka w notesie....przewertujmy zatem...

Ok. więc mówię:

Mysza jako istotka z kuprem ciężkim na dwie tony, z brzuszkiem tolerującym jedynie temperaturę powyżej stopni dwudziestu, z nogami najchętniej oplątanymi koldrą puchową ze dwa razy, albo pięć, co by ściślej i jaśniej przedstawić sprawę cieplolubstwa, tym razem butnie i ochoczo postanowila zrobić cosik z owym specyfikiem swej osobowości i w ramach hartowania duszy i ciala, wyściubila nos z domowych pieleszy na okropny wiosenny deszcz ( nie, że wiosenne to okropny, tylko okropny bo zimny i nieprzyjemny:)) Biorąc pod uwagę niezbity fakt, udokumentowany czerwoną farbą na czcionce w kalendarzu, iż dziś Wielki Piątek. czyli drugi z kolei dzień Tridum Paschalnego, pokierowalam swoje kroki wprost to kościola...zaraz, zaraz...niech no pomyśle, czy wprost do kościola...yhm....skleroza postępuje, a i w zbędne zaglębianie się nie ma co:) można śmialo, zdrowiem zaplacić, więc kontynuujmy. Bylam w owej instytucji niemal pól godziny przed czasem i jak wielkie bylo moje zdziwienie, gdy zwyczajnie obejrzalam się w prawo, potem w lewo, i za siebie, i z niedowierzaniem w glosie stwierdzilam, ze kościól jest niemal pelny. Ludzie! Osz Wy nadgorliwce! A chcialam mieć tę satysfakcję, że chodĄ raz robię coś ponad, robię coś lepiej, no w tym  wypadku szybciej. Z hukiem spadlam z piedestalu:) lepsi byliście:) Usadowilam kuper wygodnie w prawej nawie kościola (odkąd przestalam udzielać się glosowo w owej instytucji, a co bylo już morze czasu temu, moja noga nie staje w nawie lewej, gdzie jest miejsce dla takich wlasnie zaangażowanych w to, czy tamto:) Za minut pięć, może dziesięć dosiadl się brunecik niczego sobie, wysoki, śliczna buĄka, fajnie ubrany, no miodzio, poza jednym drobnym mankamentem...Yyyy mial obrączkę na palcu. No jak boga kocham, to obrączka byla i nawet jak się lepiej wpatrzylam to w jakiś sygnet po dziadku zmienić się nie chciala. Cóż... Zatrzepotal rzęskami, usiadl obok. Wspominać nie muszę, rzecz jasna, że reszta towarzystwa to panie w wieku emerytalnym, tudzież rencistki, dziadki z laskami ( no oczywiście oprócz tych swoich na dwóch nogach), może jeszcze córki przyciągnięte za fraki:P żeby mamusie nie wypominaly caly następny rok. Tak mniej więcej klaruje się spoleczeństwo kościelniane. A przyglądnelam się mu skrupulatnie i z wielka uwagą. Msza w końcu trwala dwie godziny i czterdzieści minut, lecz mój rekord nie zostal tym razem pobity:) Ewangelia śpiewana, rzecz jasna i sama trwala ponad godzinę. Na stojąco w woli uściślenia. ( gdyby ktoś niedomagal "mozna uściąść"-slowa księdza:P). Adoracja krzyża...boże raj dla ministrantów. Babcie wyprężające tyleczki, żeby się schylić do pocalowania krzyża:P wiem wiem, straszna jestem...I nie przedluzający się czas, i nie wycie babć kościelnych, i nie pan organista byl dla mnie czymś strasznym,ale....przeszlość stanęla mi na drodze. Kolejne rozczarowanie, zawód. I zastanawiam się, że ludzie....ehh chyba się poplaczę. W każdym razie nie bylo już:

- Nieladnie Ci w tym kolorze wlosów.

Dzięki Bogu...

Dobrej nocy. Żartownisiowi o bardzo malym rozumku również. I żeby Cię wyrzuty sumienia ani szkieletory z kosą nie straszyly w nocy. Mimo wszystko...:)

PS. We wtorek spotkanie z Rebeliantką. Doczekać się już nie mogę:)

ani-mru-mru : :
kwi 18 2003 Proszę się lirycznie nastroić, proszę...
Komentarze: 6

Zatopilam się wczoraj cala w spokojnym glosie Pauli:) i jej życzeniach o spokojnym śnie, bajce na dworze i chrypce. Zachwycilam się jej spokojem, wrażliwością, uduchowieniem i olbrzymią milością i cieplem. Tak jakby leżala pod pięcioma kocami z nogami przy kaloryferze, albo pod puchową kodrą przy grzejnku elektrycznym, tak każde dotknięcie jej slowa palilo:) Tak jakby serce miala zatopione w gorącej czekoladzie z dodatkiem slodkiej wanilii, tak jakby w glosie miala wielki przyciągający magnez:)I jedna myśl przemknęla mi przez rozum, jedna mala iskierka, której chyba szukalam już od dawna, za którą tęsknilam. Dala mi pewność, że życzliwość zwycięża nienawiść...a  to tak bardzo dla mnie aktualne. Drażnily mnie cholerne zarzuty o dziecinności, przeslodzeniu, o sercu. Bolaly mnie uszczypliwości. Teraz wiem, ze się nie zmienię, wiem, że mam sluszność. "Na dworze jest jak w bajce" a ja będę sobą.

 

No, ale dość tych rozczuleń. "Raz, dwa, lewa! Do rzeczywistości, marsz!"

ani-mru-mru : :
kwi 17 2003 Myśli nieposkladane, lecz wcale nie nieuczesane...
Komentarze: 1

Lekko liryczna nasuwa się myśl, lekko melancholijnie jest...bo czasem trzeba, bo czasem wręcz mus:)

Czasem gubią się mi slowa jak niepewnie przyszyte guziki, lecz on slowem niesie uśmiech i światlo, które wpada przez otwarte okno...

Pomyśl zupelnie realistycznie. Milość twojego życia zostawia cię w tak bardzo istotnym momencie, istotnym kulturowo, tradycyjnie, rodzinnie. W pokoju wszechogarniająca pustka, aż slychać skrzydla muchy trzepoczące w powietrzu, a w sercu to już echo rozmiarów mamuta ( a wlaśnie, slyszeliście, ze rosjanie egzemplarz takowego planują sklonować...? nie marzę o niczym innym, niż o mamucie w ogrodzie zoologicznym, tudzież na ulicach miastach w wypadku niezbyt wytrzymalego, no bo nie szczelnego ogrodzenia w tymże). I siedzisz jak ta fujara z symptomem choroby sierocej i drapiesz się po plecach chochelką od zupy, bo nie ma cię kto, i miśka przytulasz pluszowego licząc, że jakieś może bicie serca do ucha dojdzie, i po raz setny przechadzasz się od kuchni do pokoju, tudzież  w kierunku odwrotnym, albo znów przeglądasz się w lusterku i myślisz, że może by tak coś ze sobą zobić, potem spoglądasz na paznokcie i idziesz po lakiery...Ale co z tego...na kurczaczki zólciutkie, co z tego... jak ta pieruńska tęsknota wszędzie wlezie. Jak jej nie chcą drzwiami wpuścić, to przepelznie przez okno. A do mnie to już chyba z pięć ich przyszlo, albo jedna ta mamucia. I co wtedy robisz?

Ja sięgnęlam po telefon. Krótkie pip...potem jeszcze jedno...i kolejne...i ukochany glos na linii. I mieszanka wybuchowa slów rzucanych w eter przez gaduly straszne:) I takie nieporadne, takie koślawe, takie pierwsze i nieoszlifowane, a w tym wszystkim najkochańsze:)

Dowiedzialam się, że dojechal:) To już coś:) I dowiedzialam się, że szczęśliwie dojechal:) To jeszcze większe coś:) Poza tym, że święta do domu nadchodzą wielkimi krokami, a w kuchni pieką się babki i mazurki i szkoda tylko, ze się nie zalapie:( A pachnialooo. oj:) I dowiedzialam się, że tęskni, że mocno tęskni i że odpoczywa:) a potem znowu tęskni:) gadanie...no, ale to też coś:P i dowiedzialam się, że dziewczyny się o mnie wypytywaly, i że dzielne pomocnice. I nakazalam, żeby pilnowaly A., a jak szwędacza wlączy to walków do ciasta na jego glówce muszą wypróbować koniecznie:) W tej kwestii bez litość. I nie ma to, tamto:) I lżej mi się na serduszku zrobilo i spokojniejsza jestem:) To teraz pójdę spokojnie spać. I będę czekać na jutro. Na kolejne piiip.

ani-mru-mru : :
kwi 17 2003 Lumpenproletariatu odrobinkę, faktura za...
Komentarze: 1

Platki Corn Flakes z jogurtem waniliiowym. śniadanie jem. Królik w klatce tak naszczal, że nos ukręca, więc warunki do konsumpcji nie korzystne ani ani. Ale żeby dodatkowo nie opluć kogoś,  a już na pewno, żeby mi nosa nie ukręcilo, zrządzam przerwę w dyskusji na temat dnia powszedniego, powiedzmy pięciominutową. Popelznę wysprzątać klatkę i wtloczyć platki do organizmu. A żeby nie bylo, że bezczynność, czy coś, polecam lekturę:

Cała Polska czyta dzieciom - bajka o Czerwonym Kapturku z analizą treści

Inż. Mamoń

Krótkie przypomnienie treści utworu:

Mama wysyła Czerwonego Kapturka do babci, która mieszka w lesie, z koszykiem smakołyków. Po drodze Kapturek spotyka wilka, który poinformowany o celu wędrówki decyduje się na dotarcie do chatki babci pierwszy. Najpierw zjada babcię, potem po dialogu o wielkich oczach zjada Czerwonego Kapturka. Na szczęście przechodzący tamtędy leśniczy ratuje babcię i Kapturka z opresji rozcinając brzuch wilka. I żyją dalej długo i szczęśliwie.

Analiza:
Zauważmy, że babcia mieszka sama w samym środku lasu, natomiast matka z córką w mieście. Podejrzane... Lepiej byłoby umieścić babcię w mieście, gdzie do każdego sklepu miałaby blisko. Ale pomińmy to na razie. śledĄmy dalej fabułę. Czerwony Kapturek wyrusza do babci i pierwszemu napotkanemu wilkowi zdradza gdzie idzie.
I tu się dzieje coś dziwnego - wilk zamiast zjeść od razu Czerwonego Kapturka, wiedząc, że chora babcia nie będzie stawiała aż takiego oporu decyduje się najpierw pożreć babcię i zdać się na ryzykowny pomysł z przebieranką. Załóżmy jednak, że wilk nie chciał zjeść babci, a ostrzec ją przed Czerwonym Kapturkiem. Lojalny wilk biegnie do babci, żeby ją ostrzec.
Co my tak naprawdę wiemy o Czerwonym Kapturku? Właściwie to nic poza płcią oraz tym, że ubiera się na czerwono. Równie dobrze mogłaby to być gruba 6-latka w za małym płaszczyku, jak i wyrośnięta 18-tka. Jednakże to, że sama idzie do domu babci przez dość niebezpieczny las może wskazywać na to, że Czerwony Kapturek w rzeczywistości jest starsza niż się to czytelnikom wydaje. Wracajmy do bajki właściwej.
Kolejne kuriozum - Kapturek myli przebranego wilka z własną babcią. Jest kilka możliwych wytłumaczeń - np. Kapturek ma poważne problemy ze wzrokiem albo babcia nadużywała w młodości hormonów. Co tak naprawdę było powodem pomyłki wyjaśnię póĄniej.
IdĄmy dalej - nagle ni stąd, ni zowąd pojawia się leśniczy. Właściwie to mógłby on zostać uznany za przypadkowego człowieka wmieszanego w intrygę. A może jednak przyszedł tam celowo. A teraz przyjrzyjmy się intrydze ponownie. Wilk jest lojalny w stosunku do babci. Babcia została ostrzeżona przed Czerwonym Kapturkiem.
Przebieranka - być może wilk próbował chronić babcię, która w tym czasie schowała się gdzieś w domu. Kapturek nie ma więc interesu w tym żeby rozpoznać wilka w przebraniu babci i gra swoją rolę kochanej wnuczki dalej. Na to przychodzi leśniczy i z premedytacją morduje wilka. Gdzieś póĄniej leśniczy z Kapturkiem pozbywają się niewygodnej babci.
Teraz tylko trzeba się zastanowić nad motywem. Wcześniej wspominałem, że tak naprawdę to nic nie wiemy o wieku Kapturka - nie znamy także wieku leśniczego. Załóżmy, że był to w miarę młody leśniczy, a Kapturek była mniej więcej w tym samym wieku. Romans? Bardzo możliwe. Potrzebowali tylko miejsca, gdzie by zamieszkali - wybór padł na starą babcię mieszkająca w lesie. Obmyślili więc chytry plan pozbycia się staruszki i po wszystkim zrzucenia winy na Bogu ducha winnego wilka, którego w obronie własnej zabija leśniczy. Leśniczy jest bohaterem, ratuje Kapturka, wkrótce dochodzi do ślubu bohatera z uratowaną i żyją wspólnie długo i szczęśliwie. Potem rozchodzi się plotka, że babcia umiera ze starości...
Nie dajmy się zwieść bajkowej propagandzie - nie każdy Czerwony Kapturek to grzeczna dziewczynka...

Polecam też rispostę Wia...(przepraszam, sms..."ty bura suko" cichy wielbiciel...lumpenproletariat górą!)..tra odnośnie Kapturka u farbniętych. Istna walka inteligencji. Ale o czym to ja chcialam. A no o tym, ze mimo usilnych starań, przeflancowywanie kogoś przez wyrzymaczkę, uzywania jak najbardziej, w moim mniemaniu, skutecznych środków, ku temu by wdrozyć w czyjś rozsądek kropelkę leczniczej oliwki, mimo esemesków typu " nie jedĄ ode mnie", moje kochanie, dziś pociągiem parę minut po dziesiątej, z dworca glównego we Wroclawiu, udalo się w kierunku Zielona Góra i nie planuje powrótu wcześniej, niż za tydzień.I nosz tosz to szok, bo zniknąl z pola zasięgu chyba komórki też, albo zwyczajnie mnie już nie kocha. No bo, ze woli jajka, szyneczke, zające mamusię, tatusia, siostry dwie i brata to już wiem.:oP Dobra, żarty na bok grzdyle, czas przejść do tonu bardziej poważnego, tosz to kobita leciwa juz jestem i do spraw poważnych poważnie trza podchodzić. Kocha mnie jak nie wiem co i swiata beze mnie nie widzi.:oP

O trzeciej w nocy, wczoraj, a wlaściwie dziś, zrobilam gruntowne przewertowanie stosu papierów pod moją drukarką, a cel byl iscie szczytny, gdyż chodzilo o znalezienie pierwszej faktury za telefon komórkowy i mimo, ze szanowna poczta polska dostarczyla mi go stosunkowo niedawno, bo zaledwie kila miesiecy temu, to mefistofeles ogonem zdolal skutecznie zakryć. I bądĄ tu mądry, panie dzieju. I w szukaniu dobre bylo jedynie to, że znalazlam rzeczy, których szukalam kiedyś, a które też diabel pod opiekę wziąl.I tak światlo dzienne ujrzaly: kampania reklamowa pianki do golenia dla kobiet "La Femme",  w tym storyboard zmyślnej rekalmy telewizyjnej, flowchart wydatków, tabela kosztów za trzydziestosękudowe spoty reklamowe w jedynce, dwójce i polsacie, wytyczne do reklamy baku, którego nazwy nie pamiętalam nigdy i pamiętać do końca życia nie będę, kilka felietonów, w tym "Nie prymuska" Izabelli Filipiak, dzięki której w mojej szpony wpadlo fajowe określenie "lumpenproletariat", ostrzeżenia dla przyszlych dziennikarzy odnośnie kaprysów gwiazd, i tak np dowiedzialam się, że niejaka pani Edyta Górniak ma swoją czarna listę żurnalistów, którzy, by dalej cieszyć się radością życia winni mijać ją w promieniu kilku kilometrów,  a już w szczególnosci muzyczni dziennikarze Gazety Wyborczej, bo podobno bardzo dla niej nieżyczliwi... I w końcu, i nareszcie znalazl się mój dawno poszukiwany dyplom technika organizacji reklamy ze spec....z zresztą to malo ważne, ważne, że świstek się znalazl. Na szczęśliwym końcu i tu drodzy państwo moje szczere zdziwienie, że cos mi się w końcu udalo, odnalazla się faktura i kod potrzebny do aktywacji plus kodu, co bym mogla przez internet zarządzać swoim kontem telefonicznym. Najbardziej zależalo mi na aktywowaniu uslugi identyfikacji numerów przychodzących, bo gapa wpatrzona w oczka, prześliczne zresztą, pana w salonie plusa, jakoś zapomniala o tym naburknąć:) Liczy się szczęśliwy koniec i to, że  wkońcy wyświetla mi się "Polączenie Arturek":) Mmmmm miodzio:)

Wczoraj odnalazlo się bardzo dużo poszukiwanych wcześniej rzeczy, a dziś odnaazl się od dawna poszukiwany Ktoś:) Witamy spowrotem śpioszku:)

Dobrego dnia:)

ani-mru-mru : :
kwi 16 2003 .....
Komentarze: 6

WeĄcie mnie lepiej zepchnijcie z okna, albo z kopa przez balkon, po na szparę między szczebelkami jestem jeszcze za gruba. Herezja w tym wszystkim, w tym mnie traktowaniu. Że czarna to wiem, tylko czemu owca? Na każdym kroku tylko wylupiają te galy i szukają pretekstu do zaczepki, ale żeby zainteresować się czy czegoś mi nie potrzeba...Mieć swój tylek na piedestale i w centrum - to matki dewiza. A Gośka tylko z blotem zmiesza i kopnie w brzuch tym swoim nowym cudownym bucikiem za majątek. Co bym w bólu jeszcze zazdrosna byla i miala świadomość, że na takie to nigdy nie będzie mnie stać, bo gówno mam i gówno mieć będę. Matka córke sobie już dawno wymienila, wiem nawet na kogo i najwyraĄniej dobrze jej z tym. Ja chcę sobie już stąd iść raz na reszcie...

Rano stalam przed lustrem dobre pól godziny mozoląc się nad tym co na glowie posiadam."Pani bylaby wymarzoną wiedĄmą...-  z podziwem odezwal się Szatan." Ale kogo to obchodzi. Wgramolilam się z domu ze świętoszkiem pod pachą uprzednio wyngocjowawszy dwa zlote na bilet(!), co bylo niewątpliwym sukcesem negocjatorskim, bez kazania pod tytulem "Gówno mam za pieniądze,a  ty dwa zlote chcesz" się nie obeszlo jednak, a w czasie jego wysluchiwania przed oczami mialam kufer wielkości...no znacznej...po brzegi wypelniony kosmetykami maści różnej, nową kurtkę skórzaną wartości również znacznej, oraz parę innych "bardzo tandetnych" drobiazgów, którymi moja matka swój tylek uracza. Co tam. Jak mówilam dawno już przestalam być czyjąkolwiek córką. Tylko czemu teraz stalam się popychadlem. No jeszcze nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć. Popelzlam zatem ze szczerymi zamiarami odbębnienia tego, co odbębnić trzeba na uczelnią, mijając fajne uśmiechy i dobre humory szczęśliwych. Milo, ze komuś jeszcze się chce żyć na tym parszywym świecie. Dotarlam na lacine...a mówiąc dokladnie to POD lacinę, bo laciny zwyczajnie nie bylo już drugi  raz, a szanowne osoby z grupy szóstej, które byly doskonale o owym fakcie poinformowane, nie raczyly sprzedać informacji w eter i uszczęśliwić reszty. Tam też egozim. Zresztą teraz wszędzie egozim i we wszystkim egoizm. Poczytalam świętoszka, uchylilam drzwi od pracowni komuterowej, po czym sie cofnelam (tam nigdy nie ma miejsc), posluchalam wynurzeń zamiejscowych, którzy dziś szczęśliwie wracają do domów na święta i tak sobie myślalam, że ja to bym najchętniej uciekla...pozamiatalam tylkiem schody przed Nehringiem, powiedzialam "cześć" Krzysiowi, pobuszowalam po czytelni w katalogach i po Kochanowskim, i postanowilam zabierać tylek. Na wyklady jakoś trzech godzin czekać mi się nie uśmiechalo. święta już. święta.....

ani-mru-mru : :