Archiwum kwiecień 2003, strona 8


kwi 14 2003 A panu pędzącem Fiatem Punto koloru żóltego...
Komentarze: 1

Rano w kiosku zamiast dwóch biletów ulgowych chcialam kupić piątkę z gramatyki opisowej, ale pan tylko popatrzyl na mnie i z tą swoją uprzejmością w glosie powiedzial, że jest, ale tylko wczorajsza. Nieświeżej nie chcę. Poczekam na jutrzejszą dostawę a przy okazji zamówię zaliczenie z baroku na historii literatury.W zaprzyjaĄnionym sklepie ze srebrem, tym naprzeciw opery ( kościól Bożego Ciala, Solpole dwa, w drugą stronę Pedet i Podwale - dla zainteresowanych) kupilam za to kolczyk do pępka, po tym jak poprzedni, który kosztowal mnie majątek zresztą, bo coś kolo osiemdziesięciu zlotych, oddalil się w kierunku bliżej nieokreślonym i wrócić pierun jeden nie chcial:) Ale to wszystko przez miętolenie się na lóżku i brak spostrzegawczości, że się kulka odkręcila.Bywa:) Zrobilam tez z siebie idiotkę, po raz kolejny zresztą, kiedy to pani od kultury języka, ta ze sztucznie wymuszanym scenicznym "l" ( z kreseczką:)), zaczela rozkladać na lawkach kartki A4 z kolokwium. Bo przecież wszystko byloby w najlepszym porządku, gdyby nie jeden malutki szczególik, a mianowicie taki, że nie raczyla nas wcześniej o nim poinformować. O ile się orientuję niezapowiedziane można robić jedynie kartkówki, ale pani uznala, że:

to nie podstawówka

nabąknęla przeciez o dwóch takich na poczatku pierwszego semestru.

Szkopul polegal na tym, że nikt z grupy gębusi nie raczyl otworzyć i choć jednym slowem mnie wesprzeć. Efekt? Krecha jak stąd nad morze, albo i dalej u szanownej pani S. Czy się przejmuję? Ależ oczywiście...

że nie:)

W tramwaju linii jedenaście maly chlopiec w okularach dochodząc do wniosku, że niezwykle leciwa już jestem, ochoczo ustąpil mi miejsca i pobiegl na kolana do mamusi, siedzącej siedzenie przed. I zastanawiam się tylko, czy aby napewno on się mnie zwyczajnie nie przestraszyl. Wolę wyglądać na leciwą, niżby mial się mnie ktokolwiek bać. Eee...chyba jednak groĄnie nie wyglądam:) Widać zestresowany czegoś mocno byl. I klaplam na tylek,a potem cale dwa przystanki toczylam podświadomą dyskusję ze śladami po szaroburej taśmie klejącej na szybie, która jak pech chcial przebiegala dokladnie wzdluż linii mojego wzroku, zaslaniając przy tym kompletnie niesamowite widoki krajobrazowe porannego Wroclawia. Zryte wertepy po zburzonej niedawno starej drukarni, zataczające się śmierdzące menele, wracające do domów po upojnej niedzielno poniedzialkowej nocy, sznury samochodów i zapachy ich fascynujących spalin, i koleżankę na przystanku na dominikańskim z taką niezwykle bujną fryzurą blond;)(ją udalo mi się dostrzec dzięki rysie na pasku kleju po owej tasmie klejącej). W banku śląskim obslużyla mnie mila pani (!), co należy odnotować niezwykle skrupulatnie, gdyż zazwyczaj na osobniki plci pięknej czyhają tam wszystkożerni samcy, śliniąc się przy tym niemilosiernie. Dziś tylko jeden taki zerkal ukradkiem z okienka obok. Nie dalam się! Usilowalam też zwrócić uwagę koleżanki, którą przypadkiem w owym banku spotkalam, a która wlaśnie zalatwala biznes u owego osobnika. Jakieś ostrzeżenie, coś, ale ślepota górą i z pewnością biedaczysko, niespodziewające się żadnego zagrożenia, nawet nie rzucilo na mnie okiem. Dorwalam ją za to potem i z wielką ulgą odetchęlam, gdy dowiedzialam się, że cala i zdrowa:) No tosz to szok normalnie:) I piękne slońce w mieście, i panie na chodniku sprzedające żonkile, i stragany z okularami slonecznymi, i ląki króliczo jajeczne w Galerii:) Piękna wiosna w mieście:) Dobrego dnia.

Ps. W najnowszym wydaniu Newsweeka RANKING POLSKICH MAJONEZÓW. Dla dzieci na dobranoc jak znalazl:)

ani-mru-mru : :
kwi 13 2003 Eureka
Komentarze: 5

Genialne stwierdzenie, na którego trop wpadlam kilka godzin temu podczas nakladania na wlosy odzywki BIOSILK farouk systems USA siedząc w wannie, brzmi mniej więcej tak:

 Co dwie ręce to nie jedna

No czyż nie?:P

ani-mru-mru : :
kwi 13 2003 I slówko do milej pani na portierni : Ja...
Komentarze: 0

Akademikowe warunki klimatyczne są nieakceptowalne nawet dla niedĄwiedzia polarnego, mieszkańca bieguna, więc nie dziwota, że palce mialam zmarznięte na kość, nos jak sopel lodu, a odcinek pleców, którego moja bluzka wczoraj wyjątkowo nie lubila, bo jakoś tak do góry podskakiwala, pokryty w calości gęsią skórką po byku. ( jezu, gesia skórka po byku, to tak jakby gęsi w pożyczonych od większych kolegów szmatkach chodzily). Elektryczny grzejnik, który przez dluższy czas grzal mi w środek nosa... ( a co do nosa...w najnowszym numerze Twojego Stylu Olga Lipińska, częśc ciala określana zazwyczaj mianem NOS opisala jako "trzeba mieć dużo wyobraĄni, żeby w tej trąbie do góry dziurkami zobaczyć jakikolwiek nos". Ano nic, tak tylko mi w pamięć zapadlo:))...więc ów grzejnik w środek nosa mimo, że stwarzal warunki jak pod palmą na Bahama w samo poludnie, byl dla mnie wymaganym minimum:). I nogi pomiędzy żeberkami kaloryfera też.Poza tym On i jeszcze....cieple jego dlonie.Dlonie, które tak strasznie kocham. I to, że do ogrzewania mają być kochane to też wymóg niezbędny, co by ścislość byla:) Obce fuu, obce nie grzeją:) I żeby nikt nie pomyślal, że Wroclaw wczoraj spod zasp śnieżnych odkopywali, a dzieci balwany i iglo na podwórkach budowaly... Wręcz przeciwnie- wszystkie bobasy wylegly na slońce jak dżdżownice po deszczu( babcie i dziadzie poczuli się w końcu spelnieni do cna:)), a maturzyści na Ostrowiu polegli na kocach brzuchami do góry, mając perspektywiczne egzaminy tam, gdzie nawet to wczorajsze piękne slońce zazwyczaj nie dociera:) W akademiku, nie budowali czolgu z kartonu i kól od wózków z supermarketu, jak to mialo miejsce rok temu, ale wylegli na schody przed wejściem i uskuteczniali hazard karciany. Kartony po telepizzy, pety, kapsle od piw, odglosy rozbijania się garnkami w kuchni, latanie w klapkach z góry na dól, taki krajobraz po bitwie byl wczoraj:) Zresztą bardzo uniwersalny, jak wynikalo z mojego wywiadu środowiskowego:) Obserwacje ciekawostek przyrodniczych byly różne, a szczególną uwagę wzbudzil u mnie widok Arturka z garnkiem w reku uskuteczniającego podgrzewanie knedli z truskawkami:) I przekonalam się, że facet, jak Go pod murem postawić, to wszystko zrobi i nawet nieĄle mu to wychodzi. Oczywiście usilne próby przemycenia pomyslu "A to Mysza przyszla, to może mi Mysza obiadek ugotuje"byly, jednakowoż przeświadczenie i moje zapewniania o tym, ze nie zrobię bo zwyczajnie nie umiem, też:) Doszliśmy do kompromisu. Knedle byly, woda na herbatę się nie spalila, czyli wszystko w porządku:) I pooglądalam sobie krajobrazy ze świata kresek, kreseczek, cyferek i znów kreseczek w jakimś katalogu, które co prawda nie mówily mi prawie nic, ale po delikatnych objaśnieniach dalo radę wyczuć, że tu piękny przestronny salon, tu kuchnia, a tam kominek, tu znów garaż na dwa samochody i dwie lazienki do których są dwa rodzaje wejść. Sfera zainteresowań pana inżyniera zgola odmiena od mojej jakoś tak polonistycznej jednak:) Ale za to jakie to piękne znaleĄć wspólny język, mimo iż z zalożenia trudno. Satysfakcja po byku. A jeszcze kochać takiego odmieńca.:P Oczywiście dla równowagi sięgnelam po kilka egzemlarzy "Żaków" i "Semestrów", bo mimo wszystko slowo pisane, niż rysowane dociera do mnie nieco bardziej. Konfronatacja Żaka politechniki i Magazynu Lit. filologii wyszla zupelnie ciekawie:) I koleżanka, z pokoju obok, chyba zrobila na nas nalot:) i przypelzla pod pretekstem "klucza od pani" cokolwiek mialoby to znaczyć.:) nie no, oczywiście to staly punkt regulaminu akademików, że każdy wszędzie czuje się jak u siebie, a do którego ja, jakoś do tej pory przyzwyczaić się nie mogę:) Nie, żebyśmy byli niegrzeczni, czy coś, no bo jak to lobuzować w bialy dzień, no lóżka trzy byly, ale tylko po to, co by po nich poskakać oczywiście (szczególnie po Marka, bo jakieś takie wyrobione już:). No, ale że grzeczne dzieciaki z nas byly, to nie znaczy, że w tym momencie nie powinno nastapić proceduralne spuszczenie kutryny:) Zatem drodzy państwo, przedstawienie czas skończyć,proponowany ciąg dalszy historii, przesylać na maila, bądż zostawiać w komentarzach:) Dobrego dnia.

ani-mru-mru : :
kwi 13 2003 :o)
Komentarze: 2

Mysz przed kilkoma sekundami wrócila do domku i Mysz wszem i wobec oświadcza, że jej Skarbeniek jest najkochańszym Skarbeńkiem pod slońcem, a ona najszczęśliwszą Myszą na tymże.I na wynurzenia Myszę wzielo, bo....zresztą my już wiemy czemu:o)Dobranoc.

ani-mru-mru : :
kwi 12 2003 ...
Komentarze: 4

Kolejny odcinek z serii "Jeśli nie zrobisz tak, jak ja chcę, okażesz się niewdzięcznicą z domieszką mamejostwa." A ja będę żyć wlasnym życiem i podejmować swoje decyzje. Czy się to komuś podoba, czy nie.  Proszę moje zdanie laskawie w końcu szanować.

Galeria Farbniętych

ani-mru-mru : :