Archiwum kwiecień 2003, strona 7


kwi 16 2003 Ciągle dziecko jest TYLKO kobiety. Dla mężczyzn...
Komentarze: 1

Ciągle dziecko jest TYLKO kobiety. Dla mężczyzn to zwyczajny wypadek przy pracy na dwóch nogach w dodatku i z donośnym glosem.Kobieta z dzieckiem powinna najlepiej zaszyć się w domowych pieleszach, albo w mysiej dziurze i nie wypuszczać na światlo dzienne swoich macierzyńskich odruchów, obowiązków wobec dziecka. Wedlug mężczyzn to wstydliwe...

Piersi publiczne

"Wydawalo się, że widok kobiecych piersi przestal wzbudzać emocje. Ale gdy australijska poslanka Kirstie Marshall zaczęla w lawach parlamentu karmić dziecko, wybuchl skandal. Koledzy poslowie przypomnieli sobie o starym prawie, które zakazuje zasiadania na sali obrad osobom nie będącym poslami, a więc także niemowlętom. Okazuje się, że skojarzenie piersi z seksem jest silniejsze niż z macierzyństwem..."

Twój Styl 5 (154)

ani-mru-mru : :
kwi 15 2003 Tyle? Aż tyle?
Komentarze: 1

-Agato! - uslyszalam zniecierpliwiony glos przy szatni w instytucie. Z zamkniętymi oczami poznalabym, że to Wiola. Tylko Ona tak bardzo poważnej wersji mojego imienia zazwyczaj się trzyma:) Zniecierpliwiona i zziajana przeszukiwala plecak, nogą trącając torbę podróżną zaladowaną po brzegi.Wywnioskowalam, że już jedzie do domu na święta.

- Coś się stalo?- zapytalam wystraszona.

-Oj tam stalo się stalo zaraz. Szukam Cię po prostu i jakoś spotkać nie mogę. Mam coś dla Ciebie....

Na litość boską, świat się wali, Aniolki Garbate przez sitka z nieba sikają, a mefistofile ogonami jak z batów strzelają. Cichych grzmotów wiosną, niebieskiego śniegu w środku lata, różowych gruszek na wierzbie, rachunku za komórkę poniżej..., kruczo czarnej Pipi Langsztrum, slonej czekolady, szczekającej kaczki, milczącej ciotki Edyty prędzej bym się spodziewala niż prezentu. A Perelkę dostalam:) Milośnicy slowa pisanego, a wlaściwie wydartych fragmentów z dziel Wielkich, bądĄ slów wychwyconych z ust Wielkich, wiedzieć będą napewno...:) Piękna dedykacja z sercem w. na maleństwie. Straszne to mile.:)

I spotkalam pana wietnamczyka z Niemiec z K.przy instytucie, żywo dyskutująch w języku nie naszym, migowo-angielskim powiedzmy. Wcześniej wsluchiwalam się uwaznie w angielszczyznę pana przy dziekanacie, oraz jego rozmówczyni, oddech inności w natloku polszczyzny wszem i wobec, aż mily dla ucha.Przestawilam telefon na angielski, tak odruchowo. Odwiedzilam też ulubiona panią K. w jej gabinecie i dalej jestem pod wrażeniem, wypilam tylko jedną kawę z mlekiem z automatu i zapisalam kilka stron drobnym maczkiem na wykladach. Na ulicy dziecko zaliczylo polowanie na zająca tuż pod moimi nogami i pech chcial, że po tym malo rozmowne bylo i o efektach poinformować nie chcialo. Na Wielkanoc bylby jak znalazl:) tylko, że....zdaje się, że się wymknąl. Wcielilam się w rolę maszyny informującej, tudzież katarynki,  plyty z lekka zacinającej się, albo innej szafy mówiącej i wtlaczalam maturzystom do glów, że studia dziennikarskie są pięcioletnie magisterskie, a dziekanat dziś zamknięty, bo wtorek. Zaliczylam kolejną plotkę na temat prof. P, który dla studentów jest gejem bez dwóch zdań, jasne rezultaty dochodzeń w sprawie określenia życiowego partnera i wielka wścibska satysfakcja z informacji, że ten siwy w skórzanych spodniach i czarnej kurtce to jego byly, a związek bardzo po przejściach:) Odebralam kilka glucholców od Szczęścia, usmiechnęlam się pod nosem, naskrobalam kilka slów, a mamę opieprzylam, ze rano netu nie bylo. Zadzialalo. Wrócilam i jest. Sila perswazji, urok osobosty, wyrzuty sumienia, że na Nią w zasadzie to malo kiedy mam okazję liczyć, czy zwykla uprzejmość ze strony przedmiotów codziennego użytku...Pooglądalam nowe buty siostry i otworzylam rachunek za telefon...no wlaśnie...rachunek... 

ani-mru-mru : :
kwi 14 2003 ...
Komentarze: 3

Na Discovery program o miesiączkach u myszy, pędzę!

ani-mru-mru : :
kwi 14 2003 Farbnięci pędzlem i piórem:)
Komentarze: 2

"To chyba jest wtedy, gdy po raz pierwszy budzisz się obok. Nie, nie żadna fizyczność, niekoniecznie zbliżenie w popularnym tego słowa znaczeniu, po prostu trochę godzin obok siebie, wspólne kołysanie w objęciach Morfeusza, jedno powietrze ponad wami wypełnione jednością oddechów, splecione ramiona, policzek na ramieniu, uda oplatające udo, chuchanie w szyję, chichotanie we wspólną poduszkę, wzburzona jedna kołdra. I obojętnie, czy dodać do tego słońce wpadające przez żaluzje, czy deszcz dobiegający zza zasłoniętego okna i półmrok. Obojętnie, czy świt, a może już gwar południa, czy poranek na wsi, czy witanie dnia w centrum dużego miasta. Bezpieczeństwo jest jedno. Twoje... przy Nim. Tak to czujesz. Tak to wiesz.
To jest też wtedy, gdy żegnając go u progu mieszkania, lustrując jak zakłada kurtkę i buty jakby od tego zależało twoje życie, pytasz nagle, takim cichym, ciepłym, łagodnym głosem, czy nie mógłby zostawić ci coś swojego, bardzo swojego, a kiedy z uśmiechem podaje ci plan zajęć na przykład, pierwszą rzecz wyciągniętą z plecaka, promieniejesz.
Przyciskasz te kartkę mocno do piersi, on przytula, słuchasz rytmicznego stuku i wiesz, że to twoje serce. Po prostu to wiesz. Będąc zakochanym, jakoś częściej zwracamy uwagę na bicie serca. Na wilgotne dłonie. Na rozpalone oczy. Prawda? Chyba i nawet to ciało już mniej - tylko - nasze...
A to „Zjadłaś? Niee, zjedz do końca”. A „Masz temperaturę, kładĄ się do łóżka, zaraz zrobię herbatę. No już, bez dwóch zdań kochanie.” Fukamy na to, prawda? A i tak grzecznie jemy, łykamy, popijamy, kładziemy się, przykrywamy, otulamy swetrem, by tylko usłyszeć to upragnione, magiczne : „Moja grzeczna dziewczynka”.
Ile jest magii w geście gładzenia miejsca pod twoją powieką, mniej więcej tam, gdzie rysuje się dolną kreskę kredką, gdy po zafundowaniu sobie powodzi z łez pytasz, posmarkując : „Rozmazałam się?”, a on tak właśnie gładzi te miejsca, końcem kciuka, drugą rękę trzymając ci na czole i śmiejąc się, opowiadając wariackie dowcipy, by tylko cię rozbawić, jak ze skupieniem obserwuje twą twarz i pyta : „Już? No, już?”, całując ciepło, ocierając ci łzy wierzchem dłoni, delikatnie przyciskając policzek do własnego ramienia i głaszcząc.
To jest wtedy, gdy gnasz jak wariatka, robisz coś na szybko, chaotycznie, że aż samą siebie zadziwiasz, przystajesz na chwilę, zdyszana i pytasz : „Po co ja to robię?” Po sekundzie rozpromieniasz twarz – aha, dla niego przecież. I już wszystko inne. Gdy odkrywasz w sercu, tym do tej pory tak twardym, zastygłym, jakby nieczynnym instrumencie, oprócz czułości, oddania i ciepła również skłonność do poświęceń."

Chichotanie we wspólną poduszkę, wzburzona jedna koldra i rączka na brzuszku:)Tak, tak.Obowiązkowo. Rączka na brzuszku. Dobranoc:)

ani-mru-mru : :
kwi 14 2003 Nasze małe święto dzisiaj:)
Komentarze: 4

14.04.'02 Cześć Flossie!Co tam u Ciebie sychać? Czy możesz mi powiedzieć jak dziala ten WPKONTAKT?Hmm tylko nie mów, że wrócilaś z imprezy:-) ściskam A.

DĄwięk odebranej wiadomości wytrącil mnie z lektury notatek dotyczących "Kazań Sejmowych" niejakiego pana Piotra Skargi. Esemesek od "Maj Low", jakby rzekla Rebeliantka, albo od "Mojego Szczęścia" jak rzekloby Serducho:)

Oczka mi się przeszklily, a dech zaparlo, bo nie sądzilam, ze będzie pamiętal. Dokladnie rok temu Artur takim wlaśnie zdaniem (no, może podobnym, to zostalo zmodyfikowane na potrzeby zarysowania sytuacji, czyli faktu iż wrócilam z imprezy urodzinowej Asmika, a Arturka olalam, bo "nie mogę teraz rozmawiać, idę spać, ehhh wykończona jestem") rozpocząl naszą znajomość. Pięć miesięcy potem byliśmy już razem, kochamy się do dziś i będziemy do końca zycia.:)

Nasze male święto dzisiaj.

 

 

ani-mru-mru : :