Najnowsze wpisy, strona 69


sie 10 2002 Załamana Mariolka
Komentarze: 5

"Pani redaktor kochana,jeśli mi pani nie pomoże, to mój świat runie tak samo szybko jak się pojawił. Mam 14 lat. I mam naprawdę duży problem. Płaczę po nocach.Nic nie jem. Schudłam już z pięć kilogramów. Nie mogę sobie miejsca znaleźć. Caly czas gryze się z myślami. Zastanawiam się nad swoją bezdenna głupotą i bezmyślnością.Mój chłopak przerażony. Nie wiem czy nie odejdzie i nie zostawi mnie na pastwę losu  z tym problemem. Kocham swojego niedźwiadka i gdyby  tak było to skończę ze sobą. Jestem jego pierwszą i tak nam dobrze razem. Jest dla mnie całym światem.Moje życie bez niego nie ma sensu. Łażę po domu jak obłąkana. Mam podpuchnięte oczy i czerwone jak u żaby. Matka chodzi za mną i widzę że podejrzewa, że ćpam. Przecież  to bzdura ale jej nic nie powiem. Nie mogę. Na kogo bym wyszła w jej oczach. Wstyd mi.Pani redaktor kochana. Jest pani dla mnie jedynym ratunkiem.Nie mam już siły. Nie wytrzymam dłużej. Kupiłam już nawet tabletki. Zastanawiam się ile muszę ich wziąć żeby się już nie obudzić. Dlaczego ten świat jest taki okrutny, a ja taka do dupy??Skąd ta niesprawiedliwość?No bo, pani redaktor kochana:CZY OD UŻYWANIA TAMPONÓW MOŻNA ZAJŚĆ W CIĄŻĘ?

                                                                                                Załamana Mariolka

ani-mru-mru : :
sie 09 2002 Przygód kilka Wróbla Ćwirka, odc.2
Komentarze: 3

Wróbelka Ćwirka jako wschodząca gwiazda turystyki postanowiła, po burzliwych naradach z resztą szanownej rodzinki, a konkretnie z mamusią, na wybranie się w podróż prawie, że za morze, a mianowicie na zakupy. Celowo jak za morze, bo przygotowania do wyprawy wyglądały jakoś tak nie wiedzieć czemu podobnie. Zacznijmy od tego, że wróbelka wstała o porze delikatnie mówiąc południowej, bo jakoś ostatnio straszny z niej leniuszek, ale na to też jest pewne wytłumaczenie, a nawet wiele tłumaczeńm tylko, że nie do końca prawidziwych. No dobra. Tłumaczeń nie ma. Typowy grzech lenistwa.Skaranie boskie, no jak tak można. A konkretnie obudził ja pewnien telefon, bo musicie wiedzieć, że wróbelka z techniką zaznajomiona  w stopniu zadawalającym i z tej techniki namiętnie korzysta. Gdyby nie telefon to kto wie ile jeszcze wylegiwała by się w łożeczku...Oszczędźmy sobie opisu wyglądu naszej bohaterki, bo do najmilszych on nie należał, choć jak twierdzi szanowna siostra Ćwirki, po przebudzeniu się Ćwirka wygląda chyba najlepiej. Hmmm pominę ten fakt milczeniem, bo jakoś tak nie wiem czy brać to za komplemet czy wręcz odwrotnie. W kazdym raziem Ćwirka doprowadzila do porządku swoje zaspane oczka, wloski ulozyla i zrobila pare innych rzeczy i zaproponowala mamusi wybranie się na zakupy. Wsadzily kuperki do samochodziku i wyruszyly na podboj butikow i nie tylko jak sie później okazało...A cel wyprawy byl naprawde szczytny i nalezy to podkreślić ze stanowczością, żeby potem nie zatracić się w tym zagmatwanym biegu wydarzeń.Cel: zakupienie paru drobiazgów, które byłyby potrzebne Ćwirce  w czasie wyjazdu do Krakowa na spotkanie  z Papieżem(Mikołaju kochany nigdy więcej nie napiszę:do wyjazdu na Papieża) Konkretnej listy zakupów nie było i to chyba jedyne wytłumaczenie tego co się dalej stało a raczej co było efektem tych zakupów. Ale do rzeczy. Pierwszym miejscem docelowym był sklep odzieżowy, a nawet chyba to była hurtownia, nie istotne, przy ulicy Traugutta. Jakie było zdziwnie na twarzy Ćwirki i jej mamusi gdy wchodząc zobaczyły Majkę(przyp.sąsiadkę, najlepszą przyjaciółkę Ćwirkowej mamusi).Z przeogromnym zaangażowaniem szperała w stanikach. Hmm. Bohaterki opowieści nie myśląc dużo postanowily jej w tym zadaniu pomóc. Przecież to takie ciężkie zajęcie. Były śliczne. Tak śliczne ze Ćwirka nie mpgla się powstrzymać. Kupila jeden. To pierwsza rzecz z zakupów na spotkanie z Papieżem...Obok były majtusie. Jejku. Do wyboru do koloru. Opisu oszczedzę, żeby nie rozbudzić niepotrzebnie wyobraźni co poniektorych czytających, szczególnie tej męskiej części.. Efekt oglądactwa...5 par w koszyczku. To druga rzecz zakupiona na spotkanie  z Papieżem.Jak powiedział S3kvirek-będzie miał co oglądać.haha. Następnie w oczka Ćwirki wpadł plecaczek. Taki sobie fajniutki plecaczek dżinsowo jakiś tam, na materiałach Ćwirka sie nie zna za bardzo. Oczywiście plecaczek wylądował w koszyczku. Potem wzroku Ćwirki uczepila sie chusteczka na główkę dżinsowa zreszta jak plecaczek i również stała się jednym z zakupów. No wszystko dla Papieża...Nadmienić muszę również, że mamusia Ćwirki i Majka dokonały zakupów podobnej treści. A mianowicie bielizna lecz bez domieszki plecaka i chusteczki na główke, gdyż one na spotkanie z Papieżem nie jadą:o))haha.No ale lecimy dalej. I w opisie zaistniałych sytuacji i doslownie, bo bohaterki rowniez polecialy. Majka zaproponowała wizytę w Paraktikerze. Hmm Ćwirka z mamą przemyslały sprawę i doszły do wniosku, że na spotkanie z Papieżem należy być przygotowanym praktycznie, wiec zgodzily sie jednomyslnie. A że samochody byly dwa-Majki i mamusi Ćwirki postanowily, że zostawią jeden samochod i pojadą drugim. Skończyło się tak, że samochód mamusi  Ćwirki został na parkingu kolo macdonaldsa a  w drugi wpakowały bohaterki swe kuperki i po chwili niedługiej jazdy wylądowały w Praktikerze. Hmm. Części samochodowe, rowerowe, akcesoria lazienkowe, wanny, natryski, ubiacje, tapety, farby, meble, śrubokręty, lampy, kwiaty, konewki, doniczki, krzesla, stoly...itd itp. Ćwirka podrapała się po główce i pomyslała sobie:" Co z tych rzeczy moglo by sie jej przydac oczywiscie w kontekscie spotkania  z Papiezem..."A wybor nie był latwy. Ostatecznie padło na wiklinowy pojemnik na prasę i pokrowce na siedzenia w samochodzie..hmmm jak myślicie dobry wybór?hha No były też inne rzeczy. Kwiatki na cmentarz, pachnidelka do samochodu i jakas emulsja do czyszczenia czy cos takiego, no ale to rzeczy zakupione już nie z inicjatywy Ćwirki. A że obok Praktikera jest Sconto, chcieć czy nie chcieć, Ćwirek z ekipą wylądowały i  w nim.Meble, meble i jeszcze raz meble, pościel, naczynia i inne historie. I znoof dylemat. Co stąd przydało by się na spotkanie  z Papieżem. I jaki efekt? Pięć kolorowiutkich, cieplutkich, milusich poduszeczek. Hmm coż za strzał w dziesiątke...No i Ćwirka wróciła z zakupów. Z wieeeeelkkkaa torbą poduszek, 5 parami majtusi, stanikiem, plecaczkiem, i chusteczką na główkę. Tia...zawsze mogło być gorzej...

ani-mru-mru : :
sie 08 2002 Shadow
Komentarze: 3

Ugly shadow with sword of blood

Is staying behind  and scoffing at me

Big wings of black raven are hidding his heart

Heart- is bleeding but steal bitting...

A sweet drops of red blood are falling down on the ground

He is singing a melody of me life

I am shedding bitter tears

My tears are mixing with the shadow's blood

And one sweet blush on my cheeck...

Perceptible symptom of my shame

Shame couse this melody is like night

Dark

Blind

But all mine

ani-mru-mru : :
sie 08 2002 Teatrzyk jednego aktora czyt.mojej rozpaczy...
Komentarze: 5

Akt któryś tam, w  każdym razie ROZPACZY, odsłona pierwsza, najbardziej przy tym dramatyczna.

I co mam napisać?Jak bardzo za Nim tęsknię?Jak nie daje sobie rady z ta pieprzoną samotnością?Jak uciekam pod łożko, bo boje się, że świat runie mi na głowę?To piszę. Płaczę i nie mogę sobie miejsca  w życiu znaleźć. A myślałam, że wytrzymam. Wytrzymałam. Miesiąc. A co dalej. Do cholery, co dalej. Zwariuję tutaj.Zaraz walnę głową w ścianę. Co wy na to? A zresztą kogo to obchodzi??Moje pieprzone, nic nie znaczące życie. Taki mały ludzik, ktorego nikt nie dostrzega, a co najlesze wszyscy mówią, że widzą, tylko jakoś nikt nic nie robi, a ja dalej czuję się tak samo. Akt rozpaczy powinien mieć coś z dramatyzmu. Więc może skoczę z mostu, tylko jeszcze nie wiem z którego. A może do cholery z mojego zagraconego balkonu. Będzie zabawniej. Sąsiedzi się zlecą. Będzie o czym mówić w okolicy. Tak dawno nikt już nie poderżnął sobie gardła.Już nawet spać nie mogę. Noc w noc to samo. Śni mi się. I co, jak nie mogę Go dotknąć. Więc po co są te sny do cholery. Chyba po to, żeby tylko mnie wkurzyć jeszcze bardziej. Z szefem już nie mam o czym gadać. On za dużo dla mnie zrobił. Ale może chociaż poproszę o te sny...Będzie bez nich lżej. Chociaż narazie. Dopiero teraz się przekonuję co te przebrzydłe myśli robią ze mnie. Nawet jeść mi się już nie chce. Dobra dieta odchudzająca co? Ma któs problemy z nadwagą? To polecam.No i co dalej? Gdzie mam sobioe miejsce znaleźć? Do któego kąta wejść. Cholera jasna.Nosi mnie. No zaraz nie wytrzymam. Rozwalę coś. Jakiś wazonik, może mi ulży. W domku nie ma nikogo akurat...zresztą nigdy nie ma, nawet jak są. Zabawne jest to, że moja najbliższa rodzina wie o mnie gówno. Po prostu nic. Zero totalne , okraglutkie jak pączuszek. Tyle lat żyjemy pod jednym dachem i oni mnie nie znają. Aż śmiać mi się z tego chcę. Moja własna matka nie wie jaka jestem. Tylko drżeć się potrafi i pokazywać palcami moje zasrane wady. I co jej po tym. Przecież się nie zmienię. Za uparta jestem. Ale mniejsza o to. Nie będę jeszcze bardziej podsycać moich uczuć bo i tak już czerwone i palą jak cholera. Wiecie co, ale musze jeszcze coś napisać. Zastanawiałam się ostatnio, kto przyszedłby na mój pogrzeb. I tak liczę i z tego co mi wychodzi, to chyba tylko rodzina. I to z obowiązku...No, może nie wszyscy. Babcie chyba mnie kochają gdzieś tam w głębi. Kuzynkom może w jakiś sposób zależy. O Ojcu to nawet nie chce mi sie palcem w  klawisz stuknąć...paranoja. A czemu ja właściwie pisze go z dużej litery??Nie ma jeszcze mniejszej niż taka normalna?Każda na niego tu za duża jest...No bo co? Umieram dosłownie. Nie ma mnie już prawie w połowie.Płaczę z bezsilności. Bo na dobrą sprawę to co ja do cholery mogę zrobić? Nic. Tylko skomlec jak mały kotek, przygnieciony jakimś cholerstwem i czekać. Wiecie, co...Do chrzanu z tym wszystkim. Spadam po kawę , tylko ona jedna dobrze robi na moją pokręconą psychikę. Nie ma mnie już. 

ani-mru-mru : :
sie 08 2002 Impregnacja czegoś tam...serca?
Komentarze: 0

Impregnacja mojego serca. Tak by  żadne uczucia nie miały prawa wypłynąć swoim nieregularnym strumieniem obijając się o brzegi wyznaczone przez nie same...Czynu impregnacji, która więzi mnie ciasno swymi sznurowatymi więzami  dokonuje przyzwoitość,przynależność do systemu, obawa przed niekiedy ostro krytyczną opinią innych, chęć zaistnienienia w ich oczach "człowiekiem" takim regulaminowym, rodem z dekalogu. Przełamanie tego procesu niszczenia mojego wnętrza przebiega wolno, choć coraz szybciej. Przebiega tu..Ewolucja uzewnętrzniania się postępuje regularnym rytmem jak choroba nieuleczalna, na którą nikt jeszcze nie znalazł specyfiku bo nie chciał. Synchronicznie do moich oczekiwań. Gdyż ja też tego nie chcę. Cieszę się z tej choroby, dzieki niej łatwiej żyć. Uzewnętrznianie sprzyja czystszej egzystencji, pozbawionej toksycznych substancji, które zatruwają najskrytsze zakamarki mojej duszy. Dializa myśli. Selekcja.Efemeryczne  jej występowanie spowodowne przyczynami wyżej już przeze mnie nadmienionymi.Pozytywne wyładowywane dla radości. Negatywne- uniknięcie powolnej degradacji tego co we mnie najwartościowsze. Kreślenie duszy, by jej postac zarysowała się w umyśle bardziej namacalnie. By była bardziej wytłumaczalna. Określona. Jakaś. Perceptible symptom of my soul.Określnie w dziesiątkę. Widoczny symptom mojej duszy. Rysunek dla potomności...Oczekiwania?Oczekiwania ze strony współmęczenników procesu przeciwstawiania się impregnacji...Krytyka. W każdej postaci. Najchętniej słownej , bo przecież nie namacalnej. Dokonując retrospekcji życia stwierdzam, iż byłoby to niebezpieczne zanadto, a nie cel w tym by zginąć tu marnie, lecz właśnie by żyć. Rada. Powielając określenie ze zdania wyżej- w każdej postaci, aczkolwiek nie młotkiem do głowy. Swoista konfrontacja mojego umysłu z szanownymi umysłami innych, bywa niekiedy, choć nie zawsze(zaznaczam grubą kreską) źrodłem niebezpieczeństw rodzaju wszelkiego. Na temat advices poświęciłam parę zdanek dwie notki temu i nie będę powielać swojej opinii,  z którą jak okazało sie kilka osób zdecydowało się zgodzić. W skrócie- negatywne z lenistwa, bo nie z wyboru. Zatem dlaczego nagle wspaniałomyślnie dla lubiących klikanie paluszków współmęczenników zdecydowałam się o owe rady ich tutaj prosić. Rezultat wydarzeń  dnia dzisiejszego. Rezultat zwierzeń osoby, która sprawiła, że mogłam stać się użyteczna. Zdecydowało jej życie i moja w nim rola. Rola motylka, żyjącego króciotko, lecz jakże aktywnie. Rola motylka darującego pełne wiaderka ze źródła rad.Motylek zrozumiał jak bardzo niekiedy owe rady są pomocne, wyczekiwane.Odnalazłam tego sens. Na bok bunt i zapluty honor.Za co  serdecznie Tobie dziekuję...Niniejszym oświadczam, że było to delikatne wytłumaczenie samej sobie swoich oczekiwań powiązanych z tym co tutaj robię...

ani-mru-mru : :