sie 08 2002

Impregnacja czegoś tam...serca?


Komentarze: 0

Impregnacja mojego serca. Tak by  żadne uczucia nie miały prawa wypłynąć swoim nieregularnym strumieniem obijając się o brzegi wyznaczone przez nie same...Czynu impregnacji, która więzi mnie ciasno swymi sznurowatymi więzami  dokonuje przyzwoitość,przynależność do systemu, obawa przed niekiedy ostro krytyczną opinią innych, chęć zaistnienienia w ich oczach "człowiekiem" takim regulaminowym, rodem z dekalogu. Przełamanie tego procesu niszczenia mojego wnętrza przebiega wolno, choć coraz szybciej. Przebiega tu..Ewolucja uzewnętrzniania się postępuje regularnym rytmem jak choroba nieuleczalna, na którą nikt jeszcze nie znalazł specyfiku bo nie chciał. Synchronicznie do moich oczekiwań. Gdyż ja też tego nie chcę. Cieszę się z tej choroby, dzieki niej łatwiej żyć. Uzewnętrznianie sprzyja czystszej egzystencji, pozbawionej toksycznych substancji, które zatruwają najskrytsze zakamarki mojej duszy. Dializa myśli. Selekcja.Efemeryczne  jej występowanie spowodowne przyczynami wyżej już przeze mnie nadmienionymi.Pozytywne wyładowywane dla radości. Negatywne- uniknięcie powolnej degradacji tego co we mnie najwartościowsze. Kreślenie duszy, by jej postac zarysowała się w umyśle bardziej namacalnie. By była bardziej wytłumaczalna. Określona. Jakaś. Perceptible symptom of my soul.Określnie w dziesiątkę. Widoczny symptom mojej duszy. Rysunek dla potomności...Oczekiwania?Oczekiwania ze strony współmęczenników procesu przeciwstawiania się impregnacji...Krytyka. W każdej postaci. Najchętniej słownej , bo przecież nie namacalnej. Dokonując retrospekcji życia stwierdzam, iż byłoby to niebezpieczne zanadto, a nie cel w tym by zginąć tu marnie, lecz właśnie by żyć. Rada. Powielając określenie ze zdania wyżej- w każdej postaci, aczkolwiek nie młotkiem do głowy. Swoista konfrontacja mojego umysłu z szanownymi umysłami innych, bywa niekiedy, choć nie zawsze(zaznaczam grubą kreską) źrodłem niebezpieczeństw rodzaju wszelkiego. Na temat advices poświęciłam parę zdanek dwie notki temu i nie będę powielać swojej opinii,  z którą jak okazało sie kilka osób zdecydowało się zgodzić. W skrócie- negatywne z lenistwa, bo nie z wyboru. Zatem dlaczego nagle wspaniałomyślnie dla lubiących klikanie paluszków współmęczenników zdecydowałam się o owe rady ich tutaj prosić. Rezultat wydarzeń  dnia dzisiejszego. Rezultat zwierzeń osoby, która sprawiła, że mogłam stać się użyteczna. Zdecydowało jej życie i moja w nim rola. Rola motylka, żyjącego króciotko, lecz jakże aktywnie. Rola motylka darującego pełne wiaderka ze źródła rad.Motylek zrozumiał jak bardzo niekiedy owe rady są pomocne, wyczekiwane.Odnalazłam tego sens. Na bok bunt i zapluty honor.Za co  serdecznie Tobie dziekuję...Niniejszym oświadczam, że było to delikatne wytłumaczenie samej sobie swoich oczekiwań powiązanych z tym co tutaj robię...

ani-mru-mru : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz