Komentarze: 4
TAK dla Polski :)
TAK dla Polski :)
" Bardzo eksponujesz swoje humory. Jeśli jest pięknie, potrafisz śmiać się od ucha do ucha i zarażać śmiechem innych. Jeśli natomiast ktoś nadepnął ci na odcisk, nie powiesz otoczeniu:" Przepraszam, dziś nie jestem w nastroju", ale eksponujesz swoją złość i wyładowujesz ją na nim. Nie tykać wtedy..."
"Do końca życia nie zapomnę dnia Twojego egzaminu ustnego z polskiego do liceum. Zaspałyśmy, dobrze, że sukienka była wyprasowana. Nie zdążyłyśmy nic zjeść, ani nic wypić, tylko pognałyśmy na autobus. Jeszcze krzyczałaś na faceta w kiosku, który grzebał w gazetach, ślimaczył się i blokował kolejkę. A Twoja mama, zamiast iść z nami, powiedziała, że musi...pomalować oczy...Wykrzyczałaś jej wtedy, że niech nie idzie, niech zostawi Cię w spokoju, niech modzi się w najlepsze. Czy chciałaś tego faktycznie? Nie. Chcialaś by wszyscy byli z Tobą. Głos krzyczał: nie, ale cała Ty mówiłaś: tak.Najlepszym na to dowodem jest Twoja mina, gdy wyszłaś z sali a tam byłam ja, mama i Grzesiek. Nie zawsze więc jesteś szczera w tym co mówisz. Jeśli chodzi o Twoje potrzeby, trzeba brać poprawkę, bo nie zawsze co w myślach to na języku."
" Nie chcesz dyskutować. Jeśli ja rozmawiam z kimś, kto podważa moje poglądy, daję mu czas na wypowiedzienie swoich argumentów. Oczywiście muszą być naprawdę mocne, bo moje zdanie jest zawsze przemyślane, a gdy jakiś pogląd przyszedł mi do głowy w danym momencie, to zaznaczam: "Przed chwilą pomyślałam sobie, że może to tak..."Zdaję sobie sprawę, równiez, że mój sposób wypowiedzi jest bardzo autrytarny i stanowczy. Nie łatwo jest mnie przekonać, ale można. Ty natomiast nie chcesz dyskutować, bo zawsze sądzisz, że ta druga strona i tak zdania nie zmieni, więc po co. Wykrzyczysz coś, potem milczysz, zamykasz się w sobie i tak mówić do Ciebie jak do głuchego. Ja wiem, że to tylko pozory, bo Ty bacznie wszystko przyjmujesz...Potem się rozpłaczesz i jest koniec."
***Włączyłam smutki wszelkie, różnorakie. Tęsknotę na gilotynę wyrokiem skazującym weź ode mnie.Zapomina franca kto tu rządzi.Samotność tylnym wejściem czai się i straszy. Won. Kochanie przytulam do serduszka myślami choć.Przytul mnie też na moment...rozczulam się, wiem..a wstydzić się nie będę...cząstka dziecka, kobiety, człowieka i ich emocji daje sygnał. Trzeba być razem...zawsze razem...I wiem...tak to trzeba pięknie wypowiedzieć...z melodią w głosie, odpowiednią intonacją, jedwabiem w dźwiękach, bacznie patrząc Ci w oczy, mówić całą sobą...a ja...chyba nie umiem..ale tak...tak po swojemu to robię.Kocham Cię Żabku:)
Przystojnego, wysokiego szatyna, w słonecznych okularach, na którego wpadam codziennie na ulicy, chcę uspokoić i do świadomości podać, ze nie czynię tego z premedytacją, a wydarzenia są spowodowane jedynie zrządzeniem losu, lub szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ostatnio postanowiłam nawet zmienić drogę, którą chadzam, by losu nie kusić, lecz najwyraźniej moje starania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Z uśmiechu na Pana twarzy wnioskuję, że Pan również zauważył ową fatum konsekwencję, że nas tak w jednym miejscu i czasie coraz częściej usadawia. Nie kuśmy losu, powtarzam : N i e kusmy losu...Obiecuję też, ze nie zobaczy Pan więcej na mojej twarzy miny zaczepno-głupkowato-figlarnej, którą to Pan widział, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy na przejściu dla pieszych przy ulicy Kołłątaja, kiedy szukając nerwowo czegoś w torebce zagapiłam się i nie zauważyłam zielonego światła. To było bardzo głupie-przyznaję, ale to jeszcze nie powód,żeby się ze mnie tak jawnie podśmiewywać.:) Poza tym...za przystojny Pan, a ja zajęta...Proponuję trasy po okolicy wyznaczyć i trzymać się każdy swojej. Nie kusić losu, nie kusić...
* Lampka białego wina,pizza z mięsa obdarta, telewizor, miłe sms-y i samotność tego wieczora. Moi bawią się na weselu, siostra na baletach, Kochanie daleko, ja sama. I zrowie coś szwankuje, nerki się odzywają, oby nie...
Niniejsze wystąpienie o charakterze bardziej lub mniej publicznym spowodowane jest zjawiskiem zaobserwowanym przeze mnie ostatnimi czasy, w relacjach towarzyskich.Otóż. Nie pytają Cię jak masz na imię, lecz pytają : JESTEŚ ZA, CZY PRZECIW?
Żeby nie było MF oświadcza wszem i wobec:
Nie polonizować(jako świadoma kwestii przyszła polonistką tak apeluję), nie wskrzeszać dobrodziejstw czynionych przez babcie i dziadków względem ojczyzny przeciw Niemcom i Ruskim jako powoder do zamknięcia się w swoich czterech ścianach i szczycenia się polskością i krajem, który prócz bezrobocia i biedy nie dał nam nic szczególnego, nie panikować, że Niemcy wykupią nam wszystkie ziemie i ogórka nie będzie gdzie posadzić, bo niech kupuje byle pieniądze za to były. Kościoła nie będzie, drogie babcie kochane nasze? Będzie, będzie a ksiądz może emerytury kraść wam nie będzie. Że co, że złotówkę nam zabiorą? A co nam z tej złotówki złoci moi...Wysypujemy się do Europy, kochani młodzi, szczycić będziemy się polskością tam, wśród narodów, pobijemy ich na łby, bo tajemnicą nie jest, że najgłupsi to nie jesteśmy.Orzełka będziemy mieć nie tylko dla własnego widoku, ale też dla widoku innych. I może w końcu na granicach nie będą traktować nas jak stworzenia niższego szczebla, lecz równorzędnego. Powiem tak: róbta co chceta, pod warunkiem, ze...
głosujta na TAK!
Od 12.30 do 17.00 przed gabinetem wyścigowej w towarzystwie czterdziestu osób od nas, chmary zaocznych i lizusów z matematyki...Żeby weselej było, maturzyści kradną nam długopisy, podania skrzętnie wypełniają, dzekanat oblegają i jak śledzie w puszce prawie,a ulubione powiedzenie prof. Miodka ostatnimi czasy:"Nie chce mi się"
"A czy Pani sobie wyobraża, że ja mam ochotę ją oglądać tutaj kolejny raz? Co prawda ładna z Pani dziewczyna, ale proszę mi wierzyć- jestem heteroseksualna"- rzekła Gęś wyścigowa w odpowiedzi na pytanie, czy zaliczenie otrzymam , czy musze pisać coś jeszcze, wlepiając we mnie oczka i trzepocząc rzęsami jak na zalotną francuzkę przystało.I śmiechem wybuchnęła dumna niezwykle, że żart się jej udał.:) Sesja to czas upokorzeń...
-Ale śliczny gabinet, pani doktor...ho ho...tylko kwiatków odrobinę za mało...a pani zmęczona pewnie...biedna już od rana tu siedzi, oj...wyrazy współczucia i naprawde...powinni podziwiać Panią...- rózowa panna z matematyki po wejściu do gabinetu wyścigowej w celu otrzymania piątki w indeksie...a mysz cicho siedzi, błędy językowe poprawia i przysłuchuje się uważnie...
-A dziękuję, dziękuję...Słyszałam, że się Pani do Francji wybiera...to życzę niech Francja miło Panią przyjmie, a mężczyżni w szczególności...ale proszę uważać, bo francuzi bardzo fałszywi są, przy lepszym poznaniu wiele tracą, z amantów, zamieniają się w domowych tyranów, wymagających od kobiety jedynie ciężkiej pracy...
IntelYgentne rozmowy przerywane co jakiś czas wstawkami typu:
"Zrobię sobie herbatkę, bo zaraz tu zemdleję","Od tygodnia śpię po godzinie, czy Wy sobie wyobrażacie...", Pada? Boże! Pada! Nie mam parasolki!"
I nadarzyla sie wyścigówie rozmowa, która ukróciła jej z lekka języczek...:
- Czy może sobie Pani wyobrazić jak to nie idzie wytrzymać w taki upał CUKRZYKOWI. Pani sobie nawet z tego sprawy nie zdaje, jak to się człowiek męczyć musi, ile to wyrzeczeń, ile problemów...a co Pani tak pozieleniała nagle...
- A wie Pani...nic takiego...tylko CUKRZYCĘ mam...:)-wydusila Ola P.:)
Miłego dnia. I nie krzyczeć na mnie. Notek ni ma, bo i mnie już prawie ni ma.:)Kiedyś tam wpadnę:)