Archiwum 13 kwietnia 2003


kwi 13 2003 Eureka
Komentarze: 5

Genialne stwierdzenie, na którego trop wpadlam kilka godzin temu podczas nakladania na wlosy odzywki BIOSILK farouk systems USA siedząc w wannie, brzmi mniej więcej tak:

 Co dwie ręce to nie jedna

No czyż nie?:P

ani-mru-mru : :
kwi 13 2003 I slówko do milej pani na portierni : Ja...
Komentarze: 0

Akademikowe warunki klimatyczne są nieakceptowalne nawet dla niedĄwiedzia polarnego, mieszkańca bieguna, więc nie dziwota, że palce mialam zmarznięte na kość, nos jak sopel lodu, a odcinek pleców, którego moja bluzka wczoraj wyjątkowo nie lubila, bo jakoś tak do góry podskakiwala, pokryty w calości gęsią skórką po byku. ( jezu, gesia skórka po byku, to tak jakby gęsi w pożyczonych od większych kolegów szmatkach chodzily). Elektryczny grzejnik, który przez dluższy czas grzal mi w środek nosa... ( a co do nosa...w najnowszym numerze Twojego Stylu Olga Lipińska, częśc ciala określana zazwyczaj mianem NOS opisala jako "trzeba mieć dużo wyobraĄni, żeby w tej trąbie do góry dziurkami zobaczyć jakikolwiek nos". Ano nic, tak tylko mi w pamięć zapadlo:))...więc ów grzejnik w środek nosa mimo, że stwarzal warunki jak pod palmą na Bahama w samo poludnie, byl dla mnie wymaganym minimum:). I nogi pomiędzy żeberkami kaloryfera też.Poza tym On i jeszcze....cieple jego dlonie.Dlonie, które tak strasznie kocham. I to, że do ogrzewania mają być kochane to też wymóg niezbędny, co by ścislość byla:) Obce fuu, obce nie grzeją:) I żeby nikt nie pomyślal, że Wroclaw wczoraj spod zasp śnieżnych odkopywali, a dzieci balwany i iglo na podwórkach budowaly... Wręcz przeciwnie- wszystkie bobasy wylegly na slońce jak dżdżownice po deszczu( babcie i dziadzie poczuli się w końcu spelnieni do cna:)), a maturzyści na Ostrowiu polegli na kocach brzuchami do góry, mając perspektywiczne egzaminy tam, gdzie nawet to wczorajsze piękne slońce zazwyczaj nie dociera:) W akademiku, nie budowali czolgu z kartonu i kól od wózków z supermarketu, jak to mialo miejsce rok temu, ale wylegli na schody przed wejściem i uskuteczniali hazard karciany. Kartony po telepizzy, pety, kapsle od piw, odglosy rozbijania się garnkami w kuchni, latanie w klapkach z góry na dól, taki krajobraz po bitwie byl wczoraj:) Zresztą bardzo uniwersalny, jak wynikalo z mojego wywiadu środowiskowego:) Obserwacje ciekawostek przyrodniczych byly różne, a szczególną uwagę wzbudzil u mnie widok Arturka z garnkiem w reku uskuteczniającego podgrzewanie knedli z truskawkami:) I przekonalam się, że facet, jak Go pod murem postawić, to wszystko zrobi i nawet nieĄle mu to wychodzi. Oczywiście usilne próby przemycenia pomyslu "A to Mysza przyszla, to może mi Mysza obiadek ugotuje"byly, jednakowoż przeświadczenie i moje zapewniania o tym, ze nie zrobię bo zwyczajnie nie umiem, też:) Doszliśmy do kompromisu. Knedle byly, woda na herbatę się nie spalila, czyli wszystko w porządku:) I pooglądalam sobie krajobrazy ze świata kresek, kreseczek, cyferek i znów kreseczek w jakimś katalogu, które co prawda nie mówily mi prawie nic, ale po delikatnych objaśnieniach dalo radę wyczuć, że tu piękny przestronny salon, tu kuchnia, a tam kominek, tu znów garaż na dwa samochody i dwie lazienki do których są dwa rodzaje wejść. Sfera zainteresowań pana inżyniera zgola odmiena od mojej jakoś tak polonistycznej jednak:) Ale za to jakie to piękne znaleĄć wspólny język, mimo iż z zalożenia trudno. Satysfakcja po byku. A jeszcze kochać takiego odmieńca.:P Oczywiście dla równowagi sięgnelam po kilka egzemlarzy "Żaków" i "Semestrów", bo mimo wszystko slowo pisane, niż rysowane dociera do mnie nieco bardziej. Konfronatacja Żaka politechniki i Magazynu Lit. filologii wyszla zupelnie ciekawie:) I koleżanka, z pokoju obok, chyba zrobila na nas nalot:) i przypelzla pod pretekstem "klucza od pani" cokolwiek mialoby to znaczyć.:) nie no, oczywiście to staly punkt regulaminu akademików, że każdy wszędzie czuje się jak u siebie, a do którego ja, jakoś do tej pory przyzwyczaić się nie mogę:) Nie, żebyśmy byli niegrzeczni, czy coś, no bo jak to lobuzować w bialy dzień, no lóżka trzy byly, ale tylko po to, co by po nich poskakać oczywiście (szczególnie po Marka, bo jakieś takie wyrobione już:). No, ale że grzeczne dzieciaki z nas byly, to nie znaczy, że w tym momencie nie powinno nastapić proceduralne spuszczenie kutryny:) Zatem drodzy państwo, przedstawienie czas skończyć,proponowany ciąg dalszy historii, przesylać na maila, bądż zostawiać w komentarzach:) Dobrego dnia.

ani-mru-mru : :
kwi 13 2003 :o)
Komentarze: 2

Mysz przed kilkoma sekundami wrócila do domku i Mysz wszem i wobec oświadcza, że jej Skarbeniek jest najkochańszym Skarbeńkiem pod slońcem, a ona najszczęśliwszą Myszą na tymże.I na wynurzenia Myszę wzielo, bo....zresztą my już wiemy czemu:o)Dobranoc.

ani-mru-mru : :