lip 25 2002

Krasnoludki...


Komentarze: 3

Całe swoje dorosłe życie, co prawda niezwykle krótkie jeszcze, sądziłam, że wszelkie wymysły o krasnoludkach, elfach i innych maleństwach nie z tego świata, są tylko bzdurnymi opowieściami dla zabicia czasu dzieci, domagających się okruszyny uwagi ze strony swych zawsze zapracowanych rodziców.W dzieciństwie oczywiście uwielbiałam bajki opowiadane zazwyczaj przez babcie i święcie przekonana byłam, że to historie prawdziwe, gdyż babcie, jak wiadomo dla swych wnucząt są autorytetami. Krainy wiecznej szczęśliwości, w których wszystko zawsze kończy się dobrze, jest miłość, radość, śmiech wzajemne zrozumienie. I wszystko jest tam takie malutkie. Malutkie stoliki, krzesełka, łóżeczka,domki. Malutkie serduszka mieszkańców. Malutkie rączki, nóżki, główki...Malutkie niebo, malutkie słoneczko, kwiatuszki i trawka.Bolesne było spotkanie z rzeczywistością, kiedy to okazało się, że krasnoludki nie istnieją, nie istnieje ten pełen wdzieku, malutki  światek ukochany przez wszystkie dzieci. Lecz tymczasem...Marcin wrócił do domu z przedszkola, bardzo poruszony. Ja akurat karmiłam Anię. Słyszałam z kuchni jak męczył tatę pytaniami: " Tatuś, ale powiedz, że krasnoludki istnieją. No powiedz, że one są, bo wiesz, dziś w przedszkolu Wiktor powiedział, że tak naprawdę nie ma krasnoludków" Panu Pawłowi było jakby głupio i nie wiedział co odpowiedzieć, żeby nie zawieśc syna. Milczał. W końcu Marcin przybiegł do mnie i powiedział: "Pani Agatko, prawda, że krasnoludki istnieją?"Wiedziałam, że Pan Paweł będzie  miał mi to za złe. Powiedziałam, że wszystkie opowieści o krasnoludkach są prawdziwe. Ale sie Paweł zdziwił.Przyszedł do kuchni i dał mi wykład na temat tego, jak mogę w taki sposób oszukiwać dzieci. Nie chciałam wdawać się z nim  w dyskusję. Powiedziałam tylko, że co dwa tygodnie, w sobote i niedzielę chodzę do takiej krainy krasnoludków, czasem tam dzwonię w ciągu tygodnia,   ale musicie wiedzieć,że tych krain jest wiele w dzisiejszym zbiurokratyzowanym państwie. Chciałam załatwić sprawę w sekretariacie szkoły. Chodziło o jakis papier potrzebny do ZUS-u.     " Proszę usiąść na krzesełku, wziąć do rączki długopisik, karteczkę, i napisać mi potwierdzonko, dotyczące odbioru zaświadczonka, i pokwitować je śliczniutkim podpisikiem". Innym razem, ta sama pani Ania z skretariatu, podeszła do mnie pomiędzy zajęciami i powiedzieła:"Proszę dać mi swój indeksik, wpiszę ocenki, na trzeci semestr".Jak w krainie krasnoludków. Pani od praktyk dziennikarskich pewnego dnia również bardzo mnie zadzwiła, bo ją nie poedjrzewałam o życie w krainie krasnoludków. Wygłąda na kobietę niezwykle racjonalnie stąpającej po ziemi."O, jest już pani, pani Agatko, Artykuliki pani przyniosła..O jak piękniutko..W ostatniej chwileczce pani zdążyła.. a ten pani reportażyk o tych aniołeczkach na centralnym to naprawdę śliczniutki...szósteczka by była, gdyby nie te przecineczki. Pani Agatko, co prawda w redakcji zawsze jest korektorek, ale mimo wszystko proszę popracować nad przecineczkami w następnym artykuliku."  Świat krasnoludków jest burzony 10 każdego miesiąca, gdy pani Ania w sekretariacie przypomina o wpłacenie pieniędzy na konto szkoły za czesne w tym miesiącu...

ani-mru-mru : :
26 lipca 2002, 03:21
znaczy się elfy !!! ( o ja głupi niechaj Gandalf wyprostuje moją skrzywioną psychikę :PPP )
26 lipca 2002, 03:19
sądząc po cytatach to nie były krasnoludki a hobbity !!!!
26 lipca 2002, 00:22
.....ciekawy bloguś..fajniusie notki..pozdrawiam:-))

Dodaj komentarz