Najnowsze wpisy, strona 54


wrz 26 2002 Mała kolorowa, śliczna wolność
Komentarze: 1

-Agata, zwlecz się z tego łóżka w końcu i pomóż mi go złapać, bo biedaczysko się zmarnuje.

-Co Ty mówisz, kto się zmarnuje, kogo mam łapać? -ledwo co otworzyłam oczy i jeszcze nie za bardzo dochodziły do mnie odgłosy z rzeczywistości.Ale jedno jest pewne. Byłam cholernie wściekła, ze mamuśka mnie budzi o ósmej rano. Zresztą zdziwiłam się, co ona robi na nogach o takiej porze, bo zazwyczaj to dla niej środek nocy.

-Taki mały jest i kolorowy i siedzi w kącie na parapecie a sama nie mogę sobie poradzić , żeby go złapać-powiedziała, ale mi dalej to niewiele mówiło.

-Mamo, mów spokojnie i powoli. Co jest kolorowe i małe i siedzi w kącie parapetu- podniosłam głowę z poduszki i zaczęłam proces racjonalnego(w miarę) myślenia. Jesli takowe w ogóle istnieje o ósmej rano. Ale ósma rano to czas , w którym miliony dzieciaków rozpoczyna codzienna edukacę, zatem czas chyba uznany za psychologów za odpowiedni do kreatywnego myślenia.

- No ptaszek wleciał.Było otwarte okno, ale tylko tak odrobinke i on przez tą szparę wleciał, a teraz nie może sobie poradzić. I Axel go terroryzuje...no wstawaj, pomożesz mi.- powiedziała. A ja przez chwilę pomyślałam, że to kolejny jej wybryk przez sen, ten z serii "klucze leżą na półce pod telefonem" kiedy to kilka ładnych lat temu jeszcze nie mieliśmy telefonu. Zanalizowałam sytuację i doszłam do wniosku, że aby dopisać zdarzenie do " lunatycznych przewidzeń mamy" powinnam je wcześniej poobserwować i zbadać wszystkie namacalne i widoczne objawy.

Zwlekłam się  z łóżka i prawie, że na czworaka dowlekłam się do dużego pokoju. Faktycznie. W kącie na parapecie siedział taki mały i bardzo kolorowy, i strasznie śliczny, malutki ptaszek. Szybko i nerwowo trzepotał w panice skrzydełkami nie mogąc się stamtąd wydostać. Pod parapetem na dwóch łapach stał pies i próbował go dosiegnąć swoim czarnym jak węgiel nosem, obadać z pewnościa interesujący ruchomy obiekt, a  następnie schrupać go szybko by nikt się nie zorientował  a już na pewno byle szybciej, byle przed kotem. Starsznie przy tym ujadał. Nie wiem czemu, ale od razu ptaszek  skojarzył mi się z wolnością. Nagle utraconą wolnością i z desperacją z jaką chcę się ją spowrotem odzyskać. Mała, kolorowa, śliczna wolność...

- Trzymaj psa, to po pierwsze, bo już mnie szlag na niego trafia, Ja złapię ptaszka przez tą firankę, a Ty otworzysz okno.- powiedziała.

-No dobra, spróbuje.- trzymałam Axela za kolczatke i mało co nie powbiłala bym sobie tych metalowych kolców w rękę.Strasznie się szarpał. Mama w tym czasie łapała ptaka. Nei dawał się. Trzepotał skrzydłami jakby obawiał się krzywdy z naszej strony. Pomyślałam, że my ludzie jetseśmy dla zwierząt tylko postrachem i wielkim zagrożeniem. Nawet wtedy, gdy chcemy im pomóc. To strasznie smutne.W końcu udało się go schwytać. Zestwiłam z parapety doniczki z kwiatkami i otworzyłam okno. Poleciał...znów stał się wolnością..

 

ani-mru-mru : :
wrz 26 2002 Bezwstydnie...
Komentarze: 1
Prośba

Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno nie mieć mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.

- Rafał Wojaczek -   Bo chcę być Twoja. Tylko Twoja. Na zawsze Twoja.....

ani-mru-mru : :
wrz 25 2002 Samotność w sieci
Komentarze: 3

Przewracając dość pobierznie kartki życiorysu nie odnajduję niczego co by odcisnęło we mnie taką różnorodność uczuć. Różnorodność tak pięknych uczuć. Zastanawiające, że na kilkuset stronach druku można zawrzeć tak wielkie emocje, można zawrzeć życie. Chłonę całą sobą dosłownie każde słowo.Słowo i tylko słowo, a może aż słowo. Na pewno aż słowo. Tęskniłam za takimi doznaniami, bo dawno już nie dały o sobie znać. Nareszcie moge się podelektować czymś co tak bardzo przypomina mnie  samą.  "Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez Ciebie" ...chciało by się powiedzieć- jakby znajome...I jakby znajome jest tu wszystko. Myśli, niekiedy zdarzenia. Kwestia odpowiedniego spojrzenia.I znów obudziła się we mnie tęsknota. Nie powinnam tego czytać w takim momencie gdy wciąż czekam i doczekać się jakby nie mogę. A za oknem pada deszcz..."Ten" deszcz. który tylko dla mnie ma specjalny wymiar. Dla innych może być zwyczajny. I konwalie były, sa i będą zawsze nie tylko kwiatami...I pragnienie tego dotyku i każdej cielesności, która tutaj jest nie "każda", lecz właśnie jedyna i specjalna. Ubrana delikatnymi i tak nadzwyczaj celnymi sformułowaniami ponownie przywołuje tęsknotę. Tutaj wszystko kojarzy mi się tylko z pragnieniem. Chyba się popłakałam.

ani-mru-mru : :
wrz 24 2002 Dylemat
Komentarze: 1

Odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać..

Ile jeszcze, do diabła, płatków w tym kwiatku??

ani-mru-mru : :
wrz 24 2002 A psjakies takieś cóś
Komentarze: 5

Wróbelka Ćwirka jako ptaszynka z niezwykła zdolnością do rozpierzanka pieniązków w tą i we wtą, znaczy się na prawo i lewo innymi słowy, wybrała się na zakupy, by ową umiejętność pielęgnować czynnie. Bo co nie używane podobno zanika, ćwir, ćwir. Zadrżąła Ćwirka gdy wyszła z domciu, bo straszliwie ziąb panuje, przynajmniej we Wrocławiu, ćwir, ćwir, Ćwirka się nie orientuje jak to jest w innych częściach kraju, ćwir, ćwir. Zatem jakby się komuś chciało to ćwirka będzie wdźięczna za wszelkie pogodowe doniesienia od was dotyczące waszych miejsc zamieszkania, ćwir, ćwir. Ćwirka jednak obawia się, że gdzie indziej może i nawet bardziej zimniutko było, bo ten nasz zachód to jakiś taki zawsze mimo wszystko cieplejszy, ćwir, ćwir.Wię podreptala Ćwirka zmarznięta z lekka na miastow  celu kupienia tego i owego, ćwir, ćwir. I właściwie zakupy jak zakupy. Kurteczka mniamuśna z tych zakupów jakoś tak wyszła, a miały być rzeczy do szkółki hiih, ćwir, ćwir. Wszystko normalnie gdyby nie to, że Ćwirka o mało cio by nie potknęła się o niejakiego pana Krzysia Ibisza, jego żonę i synka Maxia, bo lazła Świdnicką jak połamana i nie za bardzo rozglądała się w koło, co by nikogo nie stratować przypadkiem. Ale Krzysiu jak to Krzysiu za złe Ćwirce nie miał, że by go zadeptała na śmierć, ćwi, ćwir, uśmiechnął się tylko lekko i popatrzył kątem oka na żonę, po czym zniknęli w bramie budynku,  w którym zamieszkują wszyscy mieszkańcy Bar-u, ćwir, ćwir. Pewnie zaczynał normalny dzień pracy.Zrobiła Ćwirka kilka kroków dalej i..., ćwir, ćwir przygód Barowych nie koniec, bo akurat nastąpiło wysypywanie z samochodów uczestników programu, ćwir, ćwir, niektórzy się czaili jeszcze za ciemnymi szybami i zgrywali gwiazdy wielkiego formatu, ćwir, ćwir. A Ćwirce z lekka się smiechotkac chciało z tego ich gwiazdorstwa od siedmiu boleści, ćwir, ćwir. A ten Tomek swoją drogą, ćwir, ćwir to całkiem sympatyczny, tak się zaczął na Ćwirkę gapić, że Wróbelka tylko podkuliła nóżki i zniknęła w drzwiach Solpolu. A cio sie będzie lampił na Ćwirkę jakiś gwiazdor. A feeee:oP

ani-mru-mru : :