Komentarze: 1
Odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać..
Ile jeszcze, do diabła, płatków w tym kwiatku??
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać...odejść...zostać..
Ile jeszcze, do diabła, płatków w tym kwiatku??
Wróbelka Ćwirka jako ptaszynka z niezwykła zdolnością do rozpierzanka pieniązków w tą i we wtą, znaczy się na prawo i lewo innymi słowy, wybrała się na zakupy, by ową umiejętność pielęgnować czynnie. Bo co nie używane podobno zanika, ćwir, ćwir. Zadrżąła Ćwirka gdy wyszła z domciu, bo straszliwie ziąb panuje, przynajmniej we Wrocławiu, ćwir, ćwir, Ćwirka się nie orientuje jak to jest w innych częściach kraju, ćwir, ćwir. Zatem jakby się komuś chciało to ćwirka będzie wdźięczna za wszelkie pogodowe doniesienia od was dotyczące waszych miejsc zamieszkania, ćwir, ćwir. Ćwirka jednak obawia się, że gdzie indziej może i nawet bardziej zimniutko było, bo ten nasz zachód to jakiś taki zawsze mimo wszystko cieplejszy, ćwir, ćwir.Wię podreptala Ćwirka zmarznięta z lekka na miastow celu kupienia tego i owego, ćwir, ćwir. I właściwie zakupy jak zakupy. Kurteczka mniamuśna z tych zakupów jakoś tak wyszła, a miały być rzeczy do szkółki hiih, ćwir, ćwir. Wszystko normalnie gdyby nie to, że Ćwirka o mało cio by nie potknęła się o niejakiego pana Krzysia Ibisza, jego żonę i synka Maxia, bo lazła Świdnicką jak połamana i nie za bardzo rozglądała się w koło, co by nikogo nie stratować przypadkiem. Ale Krzysiu jak to Krzysiu za złe Ćwirce nie miał, że by go zadeptała na śmierć, ćwi, ćwir, uśmiechnął się tylko lekko i popatrzył kątem oka na żonę, po czym zniknęli w bramie budynku, w którym zamieszkują wszyscy mieszkańcy Bar-u, ćwir, ćwir. Pewnie zaczynał normalny dzień pracy.Zrobiła Ćwirka kilka kroków dalej i..., ćwir, ćwir przygód Barowych nie koniec, bo akurat nastąpiło wysypywanie z samochodów uczestników programu, ćwir, ćwir, niektórzy się czaili jeszcze za ciemnymi szybami i zgrywali gwiazdy wielkiego formatu, ćwir, ćwir. A Ćwirce z lekka się smiechotkac chciało z tego ich gwiazdorstwa od siedmiu boleści, ćwir, ćwir. A ten Tomek swoją drogą, ćwir, ćwir to całkiem sympatyczny, tak się zaczął na Ćwirkę gapić, że Wróbelka tylko podkuliła nóżki i zniknęła w drzwiach Solpolu. A cio sie będzie lampił na Ćwirkę jakiś gwiazdor. A feeee:oP
***
-Czy Pan jest samotny?
- Hm... tak, jestem samotny.
-A czemu Pan jest samotny. Rozestał sie pan z żoną?
-Nio tak rozeszłem się z żoną.
-A czemu się Pan rozestał. Nie mieliście wszystkiego tak samo?
-No właśnie,mieliśmy dużo rzeczy, które nas różniły.
-Bo żeby być razem to trzeba mieć wszystko takie same?
-Dokładnie tak.
-I wtedy można być razem aż do śmierci?
-Nawet należy być razem aż do śmierci.
- A ma pan dzieci?
-Mam dzieci.
-A dzieci z kim są?Z Panem, czy z pana żoną?
-Troche zemną, trochę z żoną. Bo wiesz, one już są dorosłe. Juz się pożeniły..
-I Pan jest teraz sasmotny i Pana żona jest samotna...
-Żona nie jest tak do końca samotna, bo ma drugiego męża...
- A czemu pan nie ma drugiej żony?
- Bo wiesz, nie spotkałem jak dotąd odpowiedniej kobiety.
- A wie Pan , ja się zastanawiam z kim będę kiedy moi rodzice się rozestają. Bo wie, Pan, Oni są jeszcze młodzi, ale jak się zestarzeją, to będą mieć wszystko różne i się rozestaną...
-To będzie zależało od Ciebie z kim chciałbyś być..
-Ale ja nie umiem wybrać....
***
- Pani jest smutna?
-Nie nie jestem smutna, a czemu tak myślisz?
-No bo Pani tu sama siedzi. Pani jest chyba samotna?
- No jestem już stara i samotna.
- A co jest dla Pani najważniejsze w życiu?
-No, a jak myślisz, co jest najważniejsze?
-Według mnie to..zdrowie i pieniądze.
- Oj tak dokładnie. Zdrowie jest najważniejsze. A pieniądze trochę mniej..
-A czemu jak Pani tak wskazuje ręką to ta ręka Pani tak lata?
-Wcale nie lata...
- A Pani już jest stara...
-Jestem...
-A nie boi się Pani śmierci?
-Nie boję się. Wiesz, jak jest się już coraz starszym, jak lat pryzbywa, 5, , 10, 15, 20 itd, to człowiek coraz mniej sie boi śmierci.
-A Pani ile ma lat.
-Oj dużo. Osiemdziesiąt.
-To wcale nie jest dużo.
- Dziecko, dużo dużo..
-To jest zaraz po dziewiećdziesięciu prawda?
-Nie chłopczyku, do dziewięćdziesięciu to jeszcze trochę brakuje. Jeszcze dziesięć lat trzeba czekać...Lata lecą. Najpierw człowiek młody, potem staje się kimś...A potem się starzeje..
-A Pani kim się stala?
-Ja? Pracowałam w szkole
-Była pani nauczycielką?
-Tak właśnie byłam nauczycielką, a potem ręce odmówiły posłuszeństwa. Zestarzałam się , nie mam rodziny...Wiesz, najważniejsza w życiu obok zdrowia jest akceptacja...Ale Ty pewnie nie wiesz co to znaczy akceptacja..
-A co to znaczy?
-To znaczy być zadowolonym ze świata, z życia
-A tak tak, akceptowac coś
-Właśnie
-A Pani jest zadowolona z zycia?
-Kiedyś byłam...Teraz już jestem stara..Jestem sama. JAk sie ma rodzinę to jest dla kogo żyć...
-A często pani płacze?
-Oj bardzo często. Nawet teraz chce mi się płakać. ....Niestety koniec rozmowy....Przepraszam nie moge mówić.
-To dowidzenia.
-Dowidzenia...bądź zdrowy
-Ja również zyczę Pani zdrówka. A będzie Pani tu jutro? Na tej samej ławce?
- Będę.
- To dobrze , ja też będę..
***
- A czemu ma pan tak związane drutem okulary?
-Bo mi się zepsuły.
- A czemu nie kupi sobie Pan nowych?
-Bo nie mam pieniędzy
-Aha...
***
- A co pani robi?
-Zbieram śmieci.
-A czemu pani zbiera śmieci?
-Bo wiesz chłopczyku... nie ma pracy, nie ma pieniążków, nie ma za co żyć, nie ma domu
-Moja mama też bardzo często zbiera śmieci.
-Tak?
-Tak, bo nie lubi jak jest brudno..A gdzie Pani mąż.
-Rozwiodłąm się z mężem.
-Aha..rozestała się pani z mężem.I mąż został w mieszkaniu a Pani odeszła?
-Tak.
-I pani gdzie poszła.
-Na dworzec.
-Aha....o widzi Pani??Tam, tam...łabędź!
-Łabędź? Gdzie?...A faktycznie...Na wyspce..
***
-A Pan jest samotny?
-Tak, jestem samotny...Wiesz chłopcze wtym roku zmarła moja kochana żona. Była najpiękniejszą kobietą na świecie. I miała bardzo dobre serce.
-Ale nie będzie Pan płakał.
-Nie, nie bój sie, nie będę.
- A myśli Pan, że jeszcze Pan zobaczy swoją żonę.
-Ja ją cały czas widze Synku. WIesz , mam takie złudzenie. Siedzę w pokoju i wydaje mi się, że sie krząta po kuchni i hałasuje garnkami.
-Aha.
-Wiesz ludzie tak naprawdę nigdy nie odchodzą. Zostaja po nich wspomnienia. Inni pamiętaja ich zasługi.
-Ale czy myśli Pan, że kiedyś bedzie tak, że będzie Pan potem przyjdzie Śmierć i Pana nie będzie, apotem znów Pan będzie.
-Oj nie wiem synku, jeszcze jak do tej pory się tak nie zdarzyło.
-Ale może się kiedyś zdarzy.
-A może.....