Najnowsze wpisy, strona 2


lip 30 2003 Ożesz Ty. Ploty się szykują.
Komentarze: 1

'Jak Ci coś powiem, spadniesz z krzesła i poturlasz się pod stół'- usłyszałam podekscytowany głos B. w słuchawce telefonicznej.' Nowe wiadomości odnośnie rocznika '84, towarzystwa znanego i mnie i Tobie. Ale nie teraz. Nie przez telefon. W piątek o piętnastej, możesz?'- pyta.'Jasne. Będę. A wyślę jutro do Zielonej. Spokojnie będzie czas na ploty'- przerażenie w oczach, bo ostatnim razem, gdy słyszałam taki Jej głos informowała mnie o swoich zaręczynach z M. albo o Martynie,to taka z trzy kilogramy, pociecha wspólnej koleżanki z klasy. Mechanizm szpiegostwa B. jest niewyobrażalnie niezawodny. ' Ale wiesz, że do piątku to jeszcze dwa dni,a co więcej dwie długie noce'- ciekawość mnie zeżre.'Wiem, ale przez telefon nie mogę. I nie waż się mi spotkać kogoś do kogo te słuchy już doszły. Muszę być pierwsza.''- mówi.'Jasne. Dwa dni na cztery spusty w domu.Szykuj poduszkę to choć tyłek sobie obwiążę jak lecieć będę' Albo lepiej sama naszykuję...:) 

'Maleńka jesteś wielka'...'Oszustka'-dodaje po chwili:) 'Karty pomagnesowane, ot co, glanuś picuś ułożone, a co lepsze oznaczone i weż tu panie z taką graj.'- cóż poradzę. Ktoś powiedział kiedyś " Jak masz szczęście w kartach, to nie masz w miłości". Przypomniałam o tym A."Widzisz, będziesz kochany, a ja nie". Ale przecież już jesteś-usłyszałam...:)Oj trzy światy ze mną ma. Trzy światy...:)

W szeregach spisku przeciw czarnej do wojny domowej doszło. France( Polki rodem! Słowo daję! Żab nie jedzą!;)) dwie jednej wyskubały bok i wybrakowana jakaś jest, co wcale jednak na jej dziwaczne akrobacje i wariacje wpływu nie ma, z ochotą kontynuowane wszak.Dokarmianie czarnej tak nadprogramowo trwa:)

A co tam panie w polityce- pyta ktoś.A ze śmiechu płaczę jak Tvn pokazuje minę Millera na lotnisku w Kijowie po pytaniu jednego dziennikarza" Czy ma Pan zaufanie do ministra Janika?' ' To musiał Pan do Kijowa przyjeżdżać, żeby zapytać o to? Tak mam zaufanie.'  Ze śmiechu pękam tyż na widok A. skrzywionego gdy pokazują ...no właśnie. Według sondy ulicznej homoseksualista to...'No to pedałek taki, no':). Tłumaczenia moje, że to nie choroba przecież, że w świecie zwierząt zdarzają się egzemplarze homoseksualne tyż, że to nierzadko bardzo wrażliwi ludzie, bardzo inteligentni, że tacy po prostu jak każdy i jak każdy zasługuje na szacunek, tolerancję, akceptację...na zmianę poglądów cuś działać nie chcą, zaparty przeraźliwie, a jak słyszy, że w Stanach szkołę dla takich zorganizowali, robi się biały z nerwów:) Prawie tak jak na wzmiankę o pewnej narodowości. "To snobistyczne świnie" -czasem Mu się wymsknie.Ja znów się twardo spieram. I bez skutku znów:) Taka dola moja. A mówią, że to baby nie przegadasz. Buzi dla A.:*

W piątek o 22.00 Bednarka Labirynty kultury. Lektura niemal obowiązkowa. O chlebie będzie:)

ani-mru-mru : :
lip 29 2003 W głowie się nie mieści.
Komentarze: 1

"To ja tak sobie kumuluję od prawego do lewego i tylko jedna kartka mi została a Mysza z portasów jokera wyciąga..."- rzekł A. po kolejnej wygranej przeze mnie partii w Remika, tuż po tym jak dyskretnie zwróciłam Mu uwagę, że dziś rękawów nie posiadam, zatem i lepszych kart stamtąd wyciągać nie mogę. Wymyślił portasy, następnie usiłował dowiedzieć się z której konkretnie nogawki, a że mechanizm sprawdzania był bardzo stanowczy, dlatego niemal ostałam się bez. "No ściągaj, ale już!"-usłyszałam. Tak to mężczyźni wykorzystują każdy stosowny ku temu moment:)Ale zamiast noża otwierającego się w kieszeni i pazurów wbijających się w plecki, tylko rżałam jak koń. O matko, te walki wręcz, wręcz śmiechem powalają. Nie wspomnę już o tym, iż mężczyzna podczas walki używa chwytów niestosownych, jak wspomniane wcześniej rozbieranie przeciwnika, a gdy to nie działa, próbuje wpłynąć na dumę przeciwnika i śmie wmawiać iż partia była sfałszowana, "Oszwabiasz mnie znów oszustko mała. Karty niby tasuje, niby jak należy, a tu proszę. Pewnie przekłada coś. Kombinuje." A prawda jest taka, że remik to jedyna gra karciana, w której mam niezwykłe szczęście i nic nie poradzę. Gdyby zrobić statystyki z różnymi osobami, rezultat wyszedłby imponujący.No dobra, czasem daję wygrać.Ale czasem. Buzi dla A.:*

O dyrektorze Ocipce, pozwolicie, że wypowiadać się nie będę, może jedno małe nawiązanie jedynie. Otóż swego czasu usłyszałam w radio Zet bodajże, jak to pewne czeskie małżeństwo nadało swojej pięcioletniej córce nowe nazwisko,a brzmiało ono " Koniprrdowa", na cześć, albo odwrotnie wręcz, pewnego fizjologiczngo procesu, o którym niektórzy wyrażają się 'puszczanie bąków' u ulubionego konia. Czy na chwałę to dziewczynce, czy na hańbę, chyba jasne dla wszystkich. Szkoda, że nie dla rodziców. Odebrałam to jako dobry żart i niesmaczną kaczkę dziennikarską, ale powiedzieć nie można, że ziarna prawdy w tym nie było. Zważywszy na czeskie poczucie humoru i kulturę owego narodu.

Ale nie o tym dziś chciałam. Otóż losie okrutny, moja młodsza siostra usłyszała od swojego szefa, w zakładzie u którego ma praktyki, jedno małe pytanie, które brzmiało mniej więcej tak:" Chcesz dla mnie pracować?" Gosia kiwnęła twierdząco głową, a wychodząc na zaplecze zrobiła wiele mówiące 'Jest!Jest!Jest!'. I nie dziwota, drodzy moi, po wszystkich fryzjerskich konkursach z których niektóre rangi ogólnopolskiej były, trudno było spodziewać się czego innego. A jakoże mama po fachu tym samym, tego samego dnia zaczęła biegać po rodzinie, gdzie się da i komu się da i rozpowiadać o tym, jak to Gosia w sierpniu wybiera się na kolejne szkolenie, do miasta jeszcze nie wiem jakiego, no bo jak ma pracować w "takim" zakładzie" to szef musi sobie ją wyrobić pod własną rękę, i wyszkolić tak, jak jemu pasuje. No to szkoli. A ja wchodząc to do dużego pokoju, to do kuchni, i jeszcze wówczas gdy nie daj Boże ktoś wpadnie na fryzowanie wysłuchuję "Gosia to, Gosia tamto", po czym zagoniona jestem do chwalenia kolejnych spodni, tudzież torebki, butów, i innych dupereli nowo zakupionych przez młodą i za każdym razem obchodzę się ze smakiem. Idzie bowiem o to, jak to zgrabnie ujął doktor Bednarek przy okazji pierwszego wykładu na pierwszym semestrze w wprowadzenia do nauki o literaturze, jestem jedynie intelektualnym robolem, który zawsze za ludzi mało wykształconych będzie odwalał czarną robotę. Przypuszczać nie mogłam nawet, jak prędko sławetne słowa odnajdą swe odzwierciedlenie  w rzeczywistości. A przekonuję się o tym za każdym razem gdy moim uprzykrzycielkom życia zaczyna się palić grunt pod nogami, bo mają sporządzić jakieś urzędowe pismo. ' Ty już myśl nad tym odwołaniem'- słyszę co jakiś czas. A to podanie. A to wniosek. A to coś jeszcze. 'A to pocałujcie mnie w dupę'- bo czuję, że niedługo się skończy. Młoda kasuje wszystkie swoje klientki, które zwalają się nam do chałupy, po czym lezie na zakupy, a ja słyszę tylko " To idź sobie do pracy. Zarób. Będziesz miała." A co ja wtedy robię? Zamykam się w pokoju i ryczę jak głupia. Jak Boga kocham, ale siły już nie mam.I oto drodzy państwo chodzi, że ludzie, którzy w życiu nie przeczytali żadnej książki i nie wiedzą przez jakie "ż" pisze się "wyobrażam sobie", dochodzą w tym kraju do finansowych sukcesów niemałych. Szkoły na dłuższą metę poobserwować choćby z daleka nie mieli okazji, w wieku lat kilkunastu stać ich na wiele, no przynajmniej na więcej niż mnie, a ich podstawowy słownik, to taki, o którym ja nie mam pojęcia. A tu człowiek uczy się już czternaście lat, piętnasty zaczyna, znosi widok i humory wielkich profesorków, popada w depresję, bo gnoją nieziemsko, gdy tymczasem nasz intelektualny niż żyje sobie beztrosko, robi to co lubi i słono mu za to płacą. "Lepiej byc mądrym i biednym niż głupim i bogatym"- A. powtarza mi co raz to, chcąc pocieszyć, ale mnie coraz mniej to przekonuje. Będę znała sobie klasyfikację głosek ze względu na...to i to i jeszcze to, historię literatury od deski do deski i będę tańczyć z miotłą w salonie fryzjerkim mojej młodszej siostry, a jak będę mówić o różnicy między Dostojewskim a innymi pisarzami realistycznej powieści młodopolskiej dziewiętnastego wieku, siostra zaśmieje się w głos i powie" Wiesz co, choć ty lepiej na szluga"

03.13 nad ranem niemalże, a ja spisek prześladowczy we własnej kuli szklanej rozgramiam:) Trzy złote ryby przeciw jednej czarnej biedaczce takowy zawiązały, a jak się żyje razem w jedenastu litrach wody, jedno żarło dostaje, to się o nie walczy zacięcie, a jeśli się drużynę trzech przeciw jednemu do walki powołuje, to z tym czwartym jest tak, że się snuje po dnie ostatkiem sił, a trzy pierwsze ze spasionymi bebechami wyczyniają akrobacje przeróżne i cieszą się życiem. Dlatego przeszkolona po dożywianiu piranii, pod nieobecność siostry, gdzie z mięchem surowym w jednej łapie i badylem do wpychania im wprost do gęby w drugiej, siedziałam godzinami i się niemal modliłam, co by choć raz raczyły wielce padliną nie wybrzydzać, bo żywej krowy dostarczyć im nie mam skąd, dokarmiam teraz czwartą chudzinę, stosując metodę " Chodź żesz tu cholero jedna!W łapę, raz!Do miski, dwa! I jedz, ale już!". W akwarium z innymi złapać choć kęsa nie jest w bowiem w stanie...

Dobra wiem. Marny powód na wytłumaczenie bezsenności. Serce mnie boli, no.

ani-mru-mru : :
lip 29 2003 Walka wręcz. Wręcz interesująca...:)
Komentarze: 2

Mały Yntelygentny Szczwany Zwierzak wdrapał się chytrze na plecy pana inżyniera i w sporze "Muszę już iść" nie dał łatwo zrobić w bambuko. Lądowanie z sofy drastyczniejsze dla owego pana było wszak, aniżeli dla mnie samej, a parkiet dla tego pierwszego niezmiernie twardy. Mi za to omal pstryczek od lampki nocnej, która ostatnimi czasy zalega na podłodze nie wbił się w potylicę, a oczy nie oślepły od nagłego błysku. Wspominać nie muszę już chyba o nadzwyczaj wymęczonej ruchami dynamicznymi przeponę, szczęce, która w banan jeszcze trochę pozostanie i łez jak grochów, które do kubka zbierać można było. Mały Y...S...Z... pełnił tyż, chwil kilka, rolę małpy kurczowo oplecionej giczałami i łapami w okół ciała pana majstra, podczas upartego podnoszenia się z twardego parkietu i przedzierania się przez przedmioty codziennego użytku, które tu okazały się być wielkimi przeszkodami, do drzwi wejściowych, w tymże przypadku - wyjściowych.Przy ścianie, obok drzwi, co raz lądowaliśmy w pozycji 'Poddaj się! Ręce do góry! Już mi się nie wymkniesz łotrze!' to ja to On, w między czasie zatykając sobie wzajemnie jadaczki, gdy zdrowy rozsądek podpowiadał 'Już po dwudziestej drugiej! Pan B. chybcikiem pojawi się obdarować Nas kneblami'.Jak się człowiek dobrze o przedmiot jakiś nogą zaparł, to i można było skutecznie przeciwnika pchnąć na sofę, uściąść na nim okrakiem i uskuteczniać gilgotki, zawsze jednak ryzyko było takie, że rączki sprytnego przeciwnika równie dobrze mogły lądować na brzuchu, pod pachami, pod kolankami, i we wszystkich, tym razem moich, miejscach, których wszelkie dotykanie grozi niechybnym i natychmiastowym uruchomieniem machiny śmiechu o imponującym natężeniu dźwiękowym oraz płaczu spowodowanego tym ostatnim właśnie. Powiedzmy otwarcie: bunt się we mnie zrodził dziecinny iście, a w Nim sprzeciw wobec tego buntu nie mniej dziecinny również. Efekt : Półgodzinne tarzanie się po podłodze, tudzież sofie, przypieranie przeciwnika do ściany, wojna o nieprzewidywalnym przebiegu. Do tego ofiar brak, lecz podział ról zaistniał, wygrany i przegrany wyłowiony po równej(?) walce. Tylko czemu do diaska ja ten ostatni? :P Eh te Jego wielkie niebieskie oczy i moje miękkie serce...:)

ani-mru-mru : :
lip 27 2003 Panie Czerski...ho, ho:)
Komentarze: 10

Maila o treści takiej oto, dostałam przed chwilą:

Milo mi poinformowac, ze - zgloszona najprawdopodobniej przez
czytelnika - otrzymujesz nagrode o zalotnie niegramatycznej nazwie
"Tego bloga da sie czytac".

Podpisano: Piotr Czerski,
ciezko wsciekly po lekturze blogow rzygawicznych

I takie cuś wlepić sobie mam:) No to wlepiam. Tam u góry. Ooo:)

ani-mru-mru : :
lip 27 2003 Hmmmmm
Komentarze: 1

Do worka wniosków odnośnie naszych kochanych mężczyzn, dokładam kolejny. Otóż, mili państwo, każdy facet to WIELKI DZIECIUCH :) I tu zaznaczyć trzeba, iż spostrzeżenie owo, należy do kategorii tych najbardziej pozytywnych, bo że kobieta każda instynkt macierzyński posiada, to rzecz jasna...zatem wszystko przez naturę przemyślane, choć...nie zastanowiła się jedynie, czy kobieta pragnie być mamą, po pierwsze, w tak młodym jeszcze bądź co bądź wieku, po drugie być mamą względem swojego mężczyzny, nie tylko dziecka, co oznacza bycie mamą 24 h na dobę, mężczyzny do przedszkola się nie odda wszak. Zazwyczaj spodziewa się bowiem kobieta silnego wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, a kończy się tak, iż w sytuacji kryzysowej facet tuli po sobie uszka i z pokorą pyta :' I co my teraz zrobimy?' Zaobserwowałam także różne namacalne dowody na dzieciuchowanie okropne mężczyzn. Mój wczoraj, na ten przykład, pół dnia chodził po domu, śpiewał i mówił udając Księciunia Iktorna z Gumisiów, układając jego dialogi z Taudim, a na koniec ściągał ze strony filmy o Gumisiach:) A jakoże imię Księciunia wypadło mu z głowy, wszczął alarm i moją młodszą siostrę zaangażował  w potężną burzę mózgów, bez której nie obeszła się też koleżanka.W trakcie główkowania szare co do rzeczy oczywistych zatraciły pewność, a A. z powagą w głosie rzekł:' No Mysza, jak się nazywał ten Księciuniu ze Smerfów. Jakie postacie tam były. Klakier, Gargamel.....Czekaj, czekaj, a to napewno ta bajka?'

Wniosek drugi, dnia dzisiejszego: U facetów wszystko jest nadzwyczaj PROSTE. Białe albo czarne, robimy tak, albo tak. - Widzisz Mysza, mama robi Ci awanturę o krzywo położoną po umyciu szklankę na suszarce, tak?- obserwuje w łepetynie ruchy niemal tektoniczne, komórki obmyślają strategię.- Właśnie tak- odpowiadam.- Więc jeśli wiesz doskonale, że matka nie ma racji, dla świętego spokoju idziesz do kuchni, poprawiasz szklankę i przyznajesz jej rację, tak?- znalazł iście złote rozwiązanie. - Widzisz i tu nie mogę się z Tobą zgodzić, ale to wynika z typowego babskiego myślenia, o wiele bardziej skomplikowanego, od myślenia mężczyzn.Bo kobieta nie pomyśli, ok idę zrobię, niech da mi spokój, tylko myśli zaraz: Jeśli zrobię, to następnym razem przyjdzie i czepiać się będzie każdego głupstwa, jak tego, mniej więcej. Jeśli to zrobię, Ona będzie miała wielką satysfakcję, że wygrała w sporze, nie przyzna mi racji i w oczach jej do końca życia zostanę bałaganiarą, która krzywo ustawia szklanki na suszarce, a że pojedzie do rodziny i poruszy niezwykle interesujący temat, bałaganiarą krzywo ustawiającą szklanki, zostanę w oczach całej familii jednakowoż. A poza tym, jak mam ustawić tę cholerną szklankę,żeby było równo, linijki w oczach nie mam, a znając dobrze moją matkę, dla niej zawsze będzie krzywo. Oprócz tego z rozkoszą czepi się innej bzdury, za każdym razem kolejnej, aż do czasu gdy połechce swoją dumę i poczucie ' ja tu rządzę'.A w każdej naszej kłótni koniec jest zazwyczaj najbardziej interesujący. Wysunę argument, którego nie jest w stanie przebić, więc mówi:' Ty gówniaro, jesteś za młoda, żeby mi tu cokolwiek mówić. Ja mam rację, bo starsza jestem.' Odwołanie do tego, na co wpływu nie mam i co jest nieuchronne.Ale widzisz, takie skomplikowane myślenie u kobiet wynika z prostej zasady, a właściwie roli jaką pełni w małżeństwie choćby. No bo pomyśl sobie. Rodzinka wyjeżdża na wycieczkę. Mąż, żona i dzieci. Dla faceta to jest proste. Wsiada w samochód, uprzednio pomagając żonie znieść klamoty( to co jej powie i powie, że już) i je załadować, a potem po prostu jedzie. Kobieta natomiast na głowie ma całe jedzienie, co wziąć, żeby się nie zepsuło w samochodowych upale, ile czego wziąć, i jak zrobić, żeby na wszystko wystarczyło pieniędzy. Potem spakować dzieci. Które ubranka, jakie zabawki, wszystko żeby się pomieściło, żeby nie było rzeczy zbędnych, w między czasie rozstrzyga spory między rodzeństwem, bo się okazuje, że zabawka, która dotąd była wspólna, nagle musi znależć się w plecaku któregoś z dzieci i nie można dojść do porozumienia którego, jakoże ruch ten był odczytany jako przekazanie aktu własności do zabawki. Mężczyźnie tylko mówi:' Weź to i to. To połóż tam, a tamto tam. Nie istota w wykonaniu, które jest jak najbardziej odtwórcze, ale w zarządzaniu. Przy ewentualnej porażce, meżczyzna mówi bowiem:' Ty mi kazałaś tak zrobić, a że ja potulny mąż, tak zrobiłem. Więc teraz to Twoja wina, że jest klapa.' Mniemam, iż kobieta rodząc się jest już przystosowana do póżniejszego życia z mężczyzną, dlatego też jest tak bardzo skomplikowana.

I tu nasza rozmowa, a właściwie moje przemówienie urywa się.Tak wiem. Ale za to kobieta to gaduła...

A gaduła, bo jest bardziej skomplikowana. No przecież mówię. Jeśli się ma bardziej poplątane myśli, a nic nie jest tylko czarne lub białe, ale ma odcienie szarości jeszcze, to naturalnym jest, że chcąc o tym mówić zdań wychodzi więcej.I wszystko łączy sie w jedną całość.

ani-mru-mru : :