Komentarze: 24
- No dawaj, dawaj, słabeus! Ale fujaja jesteś!- krzyknął boss bandy rowerowej dzieciaczków z mojego podwórka, lat osiem.
Wyszłam zza rogu pobliskiej kamienicy. W podwórko skręcał samochód, a pan kierowca nie kwapił się mnie przepuścić. Ledwie zdołałam przystanąć, gdy pod moimi nogami... trzask prask!... "Słabeus" rozłożył się jak długi. Na nim rower, pod nim kawałek mojej stopy i twardy bruk.Mina bardzo nie tęga. " Biedactwo, małe niewinne, biedactwo"-pomyślalam. I już chciałam podać mu rękę, już chciałam odkopać go spod piekielnego żelastwa, już chciałam pytać o stan jego obitego tyłka, gdy usłyszałam pełen gniewu i pretensji głos:
-Spiejdajaj kujwa!!! Jak lazis...??
:o) no i jak ja "kujwa" laze?