Archiwum 24 kwietnia 2003


kwi 24 2003 ...
Komentarze: 2

Tak na chwilkę.Szybciutko.Wisiałam dziś głową w dół i majtałam nogami. Odebrałam tysiąc sms-ów od kuzyna frustrata. Dowiedziałam się kto, dlaczego i kiedy. Przysłuchałam się nader interesującej rozmowie:) Słonko, buĄka. Straciłam emotikony na gg i wgrać nie mogę.Może ktoś coś poradzi? Oświecono mnie, że jestem "laską"; i to dwukrotnie dziś. Umieram ze strachu przed jutrem, a komuś wysłałam wiadomość o ciekawej treści. Zjadłam płatki z mlekiem i kromkę chleba.Zebrałam za to opiernicz. Za to czego nie zjadłam, nie za to co zładłam, zeby była jasność.Próbowano namówić mnie do wakacyjnej wizyty w P. która w zasadzie byłaby ciężką pracą. Prowadzenie jazd, karmienie i pojenie koni, czyszczenie, pobudki o szóstej w celu wypuszczenia czworonogów na padok, pertaktacje z laikami w tej dziedzinie i jedno niemiłe spotkanie. Zgodzić się, czy nie...? I przyszły mi do głowy dawne (tutaj odpowiedni przymiotnik) czasy.Natęskniłam się, rzecz jasna za czym, to tez rzecz jasna. Do granic możliwości, powściekałam sie na sprzęt grający w postaci radia, które to na ulicy cyrki odstawialo łącznie ze słuchawkami. Minęłam z cztery brygady "bankowe" tudzież "security"z kałachami;) dostarczające pieniądze do automatów i innych maszyn niewiadomego pochodzenia, ucieklam z pola widzenia pana z pizzerii, postanowiłam wybrać się na wykłady do zaocznych którejś soboty (tak, tak na swoje nie chodzę, do innych się pcham:)) i od trzech dni pierwszy raz pościeliłam łóżko...Na blogu wreszcie cisza. Amelia odpoczywa.

ani-mru-mru : :
kwi 24 2003 Najtrudniej byłoby z wyrostkiem, którego...
Komentarze: 4

"On mnie kocha, ale nie kocha moich
jelit; gdyby mu pokazano moją ślepą kiszkę w słoiku, nie poznałby jej,
bez przerwy mnie obłapia, ale gdyby mu dano ten słoik do ręki, nic by nie
poczuł, nie pomyślałby "to jej ślepa kiszka"; jak już się kocha, to powinno
się kochać wszystko, przełyk i wątrobę, i jelita. A może nie kocha się ich
po prostu dlatego, że to nie jest w zwyczaju; gdyby się widziało te części
ciała tak, jak się widzi ręce, ramiona i twarz, może by się je też kochało;
ja myślę, że rozgwiazdy lepiej się muszą kochać niż ludzie, kładą się na
plaży w słońcu i wysuwają żołądek na wierzch, żeby się przewietrzył, i
każdy go może zobaczyć; ciekawa też jestem, którędy byśmy wystawiali
swój żołądek, przez pępek, czy jak?"

Jean Paul Sartre "Intymność" rozdział I

ani-mru-mru : :
kwi 24 2003 Samotność świerszczyk w klatce na ścianie...
Komentarze: 4

Ucieszyłam się niezmiernie gdy po powrocie z uczelni zobaczyłam w skrzynce pocztowej przesyłkę od klubu Nokii. Dostałam nareszcie kartę członkowską. Ładna. Bardzo ładna. Zastanawiam się tylko co ja z tego mam. I przy całym szacunku do firmy, ale po przeczytaniu broszury, dalej pojęcia zielonego nie mam. Kolejny chwyt marketingowy i działania reklamowe, które mają wzbudzić w konsumentach poczucie zauważenia, ważności, przynależności. Możnośc identyfikacji z ich wizerunkiem. Karta w portfelu, jakby nie było, robi wrażenie, a napis "club NOKIA" zostaje w pamięci nawet potencjalnego złodzieja. Tak ich dzisiaj dużo, że nie dziwota iż firma zbija kokosy...No zagalopowałam się. W każdym razie, mały, choć ładny plastk, wokól którego niezmiernie dużo szumu.Mimo wszystko fajnie.

Przyszłam dziś na uczelnię pierwszy dzień po świętach i zdaje się, że mój organizm bez oporów nie chce wdrożyć się do nowego sposobu funkcjonowania, nowego rozkładu dnia i obowiązków. I jakgby wrażeń mało było, jakgby nie dość, że trzeba wywlec się z lenistwa i wziąć do pracy, to na dzieńdobry zostałam rzucona na głęboką wodę. Trzecie zajęcia z Poetyki na których mówię o narracji w powieści młodopolskiej. Przy całym szacunku dla tematu i konwencji, lecz odrobinkę już nudne się to zaczynało robić. Na litość boską ile można klepać o mowie pozornie zależnej i o tym, ze spada pozycja narratora na korzyść pozycji bohaterów, a język bohaterów zostaje w mniejszym lub większym stopniu wdrażany w język narratora. A voir B agir. Cierpliwość moja, grupy i mam wrażenie profesora powoli się już kończyła i całe w tym szczęście, ze dziś postawiłam kropke po ostatnim zdaniu. Potem tylko odetchnęłam. Można by przejść do zagadnień odmiennych, można by zahaczyć inne kwestie. Półtoragodzinna mordęga. Na wykłady z gramatyki opisowej i Miodka nie mam większej ochoty. Chyba się trochę buntuję przeciw temu bolesnemu powrotowi. Ciągle strasznie dużo lenistwa we mnie. Pójdę tylko na lektoraty z angielskiego i to tylko dlatego, ze mój limit nieobecności się już wyczerpał. Kurcze! Samą mnie przeraża to olewające podejście. Może  w końcu raczyłabym ruszyć ten tyłek.Może w końcu bym tak ruszyła te prace pisemne.Może by tak...dobra potem.

Od kiedy wczoraj dowiedzialam się, że Artur wraca dopiero w niedzielę, jakoś nędznie emocjonalnie się czuję. Moja psychika bezsprzecznie nie przystosowała się jeszcze, mimo, że miała na to cały rok, do samotności. Przez telefon ( a zastał mnie nim w wannie;o)) powiedziałam mu, że nie lubię Go za to co zrobił, że w ogóle to dostanie wałkiem kuchennym po powocie i że jeśli jeszcze jeden raz się to powtórzy, więcej nie puszczę go.Wredna dziewucha synka do mamusi niet. Kwestia dotyczy jedynie mojego nastawienia. Gdy rozstawaliśmy się, była mowa o kilku dniach. Przygotowana byłam  psychicznie na kilkudniową pustkę, nie na półtoratygodniową. A tu nagle wiadomość i boom. Nie fair.Ciągle zastanawia mnie podejście mężczyzn do aspektów uczuciowych. I jak narazie wiem tylko jedno- jest niesamowicie odmienne od podejścia kobiet. I chyba przy całym wysiłku, nie zdolamy, my kobiety, temu zaradzić. Najbardziej przeraża mnie ten momentami ogromny brak poświęcenia. Mógłby dla mnie to zrobić, mógłby pomyśleć przez chwilę, jak bardzo to dla mnie ważne, jak bardzo go potrzebuję. Ale łatwiej jest znaleĄć wymówkę. A jaka? No taka, że we Wrocławiu będzie musiał gotować sobie obiady. Tak, tak gotowanie.Kurcze tych kilka dni wolnych od zajęć, teraz weekend, który można byłoby wspólnie miło spędzić...ale nie...no skąd...bo gotowanie... Dobra cicho, bo...no bo cocho i już. I tak Go mocno kocham:o)

ani-mru-mru : :