Archiwum 23 kwietnia 2003


kwi 23 2003 Wróblu oszczędĄ gza igrającego wśród...
Komentarze: 5

Zawsze gdy są dwie ewentualności, ta dobra i ta zła, musi stać się tak, że urzeczywistni się ta druga. Tak jak się spodziewałam Arturek wróci dopiero w niedzielę.

ani-mru-mru : :
kwi 23 2003 Polonistka, Artysta, Dziennikarz:o) mieszanka...
Komentarze: 3

Wczoraj, przed spotkaniem z Rebeliantką, wybrałam się do miasta. Ludzie nerwowo krążący po ulicach, po powrocie do poświątecznej rzeczywistości, odglosy pracujących silników, śpiew ptaków. Gwar, popłoch, pęd. Takie to codzienne życie nieposkładane, nieuporządkowane. Krążyłam bez celu. Na Piłsudskiego pan fotograf zatrzymywał  niektórych. Długowłosa blondynka z niewątpliwą dumą w wyrazie twarzy , lekko uciekając przed wzrokiem przechodniów usmiechala się do obiektywu. Dzieci stawały pod murem przyglądając się uważnie. W Nocie modna trzydziestoletnia kobieta usiłowala wybrać coś interesującego dla jej dorastającego syna, najwyraĄniej nie do końca zainteresowanego nowymi trendami. Tatuś kupował białą elegancką koszulę dla pociechy, kręcąc przy tym nosem na każdą propozycję sprzedawczyni. Nastolatki przebierały w sportowych bluzach, do przymierzalni długa kolejka. Zapłaciłam za swoją bluzkę, włozyłam nieporadnie do plecaka i odwróciłam się na pięcie. W sklepie z bielizną "modna trzydziestoletnia pani mama", ta sama od synka niezainteresowanego trendami, upatrywała czegoś stosownego w koronkach, trącając mnie przy tym regularnie prawym łokciem i torebką w  lewy bok. Wyszłam. Na przejściu dla pieszych na świdnieckiej byłam bacznie obserwowana (zarówno ja jak i reszta mieszczuchó, przez szybę Tutti Frutti. Pani w ciemnych oklurach jakby zamarła w bezruchu oglądając szarą rzeczywistosć. Czyżby było w niej coś aż tak bardzo interesującego? Na stoisku ze srebrem w Podwalu sprzedawczyni potraktowała mnie wyjątkowo po macoszemu, zmuszając do kilkuminutowego czekania na obslużenie. Chciałam tylko spojrzeć na pierścionki. Wybrać być może coś ładnego. Obruszona mówiła, że mam chude palce i cała generalnie jestem be. Usilnie namawiała potem do zakupu nie dośc, że pierścionka, to jeszcze wisiorka do kompletu. Kampania reklamowa udała się jej połowicznie. Wróciłam z różą na palcu. Większy wpływ miała na starsze małżeństwo, które kupowalo przede mną. Dwie obrączki, łańcuszek...i piękny uśmiech satysfakcji na twarzy, mimo, że zostawili majątek. W drodze powrotnej, na wysokości Galerii Centrum zostałam dostrzeżona. Pan  Dominik P, zwariowany dziennikarz pasjonata, swoim rozbujanym krokiem wędrował w moim kierunku, krzycząc z daleka "Cześć Flośka!". "No cześć PNC" i banan na twarzy. On mnie rozbraja. Zaproponował pogawędkę w pobliskiej ławce. Mówił o prof. Fleischerze, konferencji prasowej Frasniuka i jego specyficznych ludzi od PR i tych od sprawe związanych z unią europejską. Mówił o wywiadzie z Miodkiem i o nachalnej pani dziennikarce z gazety wyborczej, która sprzątnęla mu go sprzed nosa. O koleżance-politycznej fanatyczce i jej bezcennej pomocy w takich wlaśnie kwestiach. Mówił o pracy dla "Negatywu", o zdjęciach. I w końcu coś nabąknął o spotkaniu z Grześkiem. Długo czekać nie było trzeba jak i on sam we własnej osobie pojawił się na horyzoncie. "Flośka, ty będziesz się śmiać z jego nowej fryzury"-zostałam uczciwie uprzedzona. Specyficzna- to fakt. Grześ został przeze mnie skrupulatnie wypytany o studia (historia sztuki) i o wakacyjną wyprawę do Indii, na która się wybrał z inicjatywy swojej dziewczyny-studentki indianistyki na UW. Ale ze swojej nieprzymuszonej woli już opowiedział też o tym, że właśnie po ten podróży ich związek się rozpadł. Języki rozplątaly im się znacznie bardziej po tym jak zaczeli palić. Byly tematy, damsko- męskie powiedzmy:) spór na linii "jak powinno się traktować kobietę", kwestia sprawy w sądzie z powodu jakiegoś tam, ich wspólnej pracy w gazecie, jakimś filmie, który kręcą. Dominik ostrzegł przed tytułami w Rzepie Online, (Rzeczpospolitej znaczy się) które to tytuły jego autorstwa. Zapowiedział, ze napisze felieton pt:" Polonistka, Artysta i Dziennikarz- święta trójca na ławce w parku".Moje każdorazowe nabąkiwanie, ze dawno już powinnam być w domu, bo spodziewam się dzis gościa, było tłumione w zarodku i na światło dzienne przez długo czas nie wyciągane. Dopiero gdy póĄna godzina postawiła mnie prawie pod murem postanowiłam postąpić bardziej zdecydowanie. :) Gdy odchodziłam czułam tylko ich wzrok na moim tyłku. No to, to ja po prostu uwielbiam najbardziej...

ani-mru-mru : :
kwi 23 2003 Dobranoc Kochanie
Komentarze: 1
Mam w pamięci dokadny  szkic, a na usta cisną się słowa opisujące potężną tęsknotę.Szczegól jest drzazgą. Szał smutku, rozrzewnienia, rozgoryczenia, bezsilności. Tak bardzo potrzebuję bliskości. Drobnego "Lubię Cię ". Tańczących rąk wokół mojej rozgrzanej skóry, wilgoci ust  na ustach moich. Nie narażaj na kolejne dni rozłąki... Nie przekonują mnie już słowa zapewnień o tego stosowności. Nie przekonują mnie słowa:"Tak trzeba". Kobiece uczucia nie pozwalają rozwinąć we mnie racjonalizmu, którego w Tobie tak wiele.Nie pozwalają już dłużej czekać. Nie akceptują każdej kolejnej minuty rozłąki. Odnoszę jednocześnie wrażenie jakgdybyś był emocjonalnie daleki, jakby gdzieś wdarł się chłód..., nawet gdy fakty mówią inaczej. "Nigdy nie rozcinaj tego, co można rozwiązać". Wciąż się staram. Chwile zwątpienia nadchodzą same i świdrują podświadmość tak boleśnie.Szaleję z miłości...Glaszczę gładką dłonią myśli każdy Twój brzeg. Scalowuję oddech z powietrza,chodzę Twoimi śladami.  "U stóp mych dzika przepaść. W ciemnym niebie blady świeci księżyc(...)" Nie ja jedna toczę walkę bolesną, nie mnie jednej w duszy tęsknota."Dlaczegóż teraz nie mogę gdzieś z tobą w zaciszu siedząc, wieść cichej rozmowy?Czemuż nie mogę ująć twych dloni, na mem ramieniu uczuć twojej glowy? Czemuż nie mogę podzielić się z tobą każdym oddechem, każdym kęsem chleba, każdą radością i każdą boleścią i tylko tak mi wiecznie tęsknić trzeba..." Zamknę uśmiech w dloni, zdmuchnę go z niej i wyślę w daleką drogę ku twojej duszy. Dobranoc Kochanie.


 

ani-mru-mru : :