Archiwum 09 kwietnia 2003


kwi 09 2003 Pani magister
Komentarze: 5

ani-mru-mru : :
kwi 09 2003 .......
Komentarze: 4

Kaczka ma się dobrze, brzuch ma dziurawy, ale mam wrażenie, że nie robi jej to najmniejszej różnicy. Ja mam caly, ale za to zdaje się byc dzisiaj wypelniony garścią drobnych kamieni o ostrych brzegach, które ktoś nieopatrznie wprawil w ruch kolowy.

Dzień usadowiony jest na pólce z etykietką"nic specjalnego" i chcialoby się go strącić na tę pólkę niższą z napisem "rewelacja", tylko, ze jakiś oporny zdaje się być. Mlotem pneumatycznym straszyć go nie będę, bo jeszcze się wystraszy i szaraczek nie pojawi się na horyzoncie już nigdy. A i przykroby bylo przecież, gdyby dni wszystkie byly te z "rewelacja". Bo monotonia nie zalecana jak i w milości, tak i  w szarej i nie szarej codzienności.Rano skończylam czytać "Przeksztalcenia powieści realistycznej. Pozycja narratora" w który to atykul Glowińskiego tydzień temu wrobil mnie Mareczek:o) Taka mobilizacja (lekka, ale i tak zdecydowana jeśli wziąć pod uwagę mój dzisiejszy stan zdrowia), żeby jutro nie spotkać się oko w oko z kolejną dawką czasu w ilości godzina i pól i nie spędzić jej na mówieniu o czymś, o czym się pojęcia zielonego nie posiada. Teraz mam pojęcie no już nie zielone, ale w skali na której po jednym końcu ów zielony, a na drugim czerwień, powiedzmy, że mam w glowie pomarańcz. A co do pomarańczu, tym razem jednak nie w glowie, ale wręcz w opozycji, gdyż na glowie, nie wspominalam jeszcze o informacjach z frontu poznańskiego(taki teraz popularny ten zwrot "informacje z frontu"), czyli z Forum fryzjerstwa i kosmetyki Look 2003, przy okazji którego odbyly się otwarte mistrzostwa fryzjerstwa polskiego. Moja najmlodsiejsza i jedyna siostra - piąta -na scenie stala  z miną wskazującą na najbardziej kwaśny gatunek pomarańczy w ustach, albo szpilkę w dupie. Pierwsze slowa po zejściu z miejsca, gdzie wszyscy sie zachwycają i biją ci brawo to" Ja im kurwa wysztkim pokaże. Za rok wracam tu po medal i ten cholerny kuferek". Czyli motywacja jak najbardziej zrodwa i zlość też. W każdym razie w domu dzrwi wszystkie na miejscu, szafy stoją, lustra w szafach w  przedpokoju tysz cale, okna nienaruszone, szklanki, talerze, kubki, miski...wszystko w najlepszym porządeczku. I wszyscy zastanawiają się tylko czego ta kobita chce, jak i tak jest debeściara maksymalna, a że korupcja nie tylko w naszym parlamencie, ale i na imprezach odmiennych to rzecz jasna i bezdyskusyjna. W każdym razie oczka mi z orbitek na wierzch raczyly wyjść, jak zobaczylam ją( na malutkim ekranie przy kamerze co prawda) w akcji. Przebierala tymi szczotkami, grzebieniami, suszarkami, lakierami, żelami, woskami, piankami po pomarańćzowym lbie modelki...zresztą tam wszystkie pomarańczowe, bo taka moda teraz. Trendy od żabojadów bodajże. Więc blond piękności czujcie się jak najbardziej zagrożone. Wasza era to już przeżytek. Rude na traktory! A wlaściwie żarówiasto pomarańczowe...

A teraz z dwie tabletki, raz! do kuchni po gorąca kawę, dwa! i do nauki, trzy!

Dobrego dnia. 

 

ani-mru-mru : :
kwi 09 2003 Sloń w skladzie porcelany...
Komentarze: 0

Kupilam sobie kaczkę. Ecru zloto zieloną.Dziobek po ziemi, kuper w górze, okiem lypie. Na szyi zielona kokardka ze śmiejącym się slonecznikiem. Symptomy wcześniejsze mówily co prawda, ze mam hopla na punkcie bibelotów maści róznej, szczególnie takich z tworzywa tlukącego się, ale żeby z zajęć z kaczką pod pachą wracać...I tak sobie wlóczylam sie dziś po mieście, a bo mnie na wyklad  z poetyki wpuścić nie chcieli, a bo na powszechną to się już czekać nie chcialo, i wywnioskowalam, ze chcialabym mieć kiedyś galerię z porcelaną.Takie śliczne, finezyjnie wypracowane, malutkie śmiejące się filiżanki do kawy espresso, trochę większe, masywniejsze, ale też z gracją do kawy codziennej, do tego talerzyki, może talerze, kubki, miski...najlepiej robione ręcznie i warte majątek. I spotkalam dziś taki jeden sklep w którym wszystkie sliczności tworzyly jedną jesienną calość. Kompozycje z żolędzi i orzechów, ĄdĄbla lnu gdzieniegdzie, nieporadnie ulożone serwetki, talerzyki śniadaniowe w wielkiej drewnianej skrzyni ulożone motywami i kolorystyką, jakieś wiejskie tandetne serwety z których można zrobić istne marzenie. Może klimaty fin de siecle, albo knajp dwudziestolecia. Zadymione, uduchowione, gwarne, duszne, pachnące sztuką.A przy tych porcelanowych bibelotach rozmawiają różni wielcy, o różnych wielkich, bądĄ wielcy tworzą wielkie. Albo lepiej mali tworzą wielkie, choć w oczach nie koneserów tworzą male...Takie miejsce w którym mieszają się ludzie różnych stanów, różnych majątków, różnych statusów spolecznych, ale tym samym zapatrywaniu na sztukę, tak samo wrażliwych na piękno i tak samo nieobliczalnych w kreatywności...Swoiste kulturalne i towarzyskie centrum ludzi na poziomie. No i porcelana. Ehhh...znów się rozmarzylam....Dobrego dnia.

ani-mru-mru : :