Archiwum 02 stycznia 2003


sty 02 2003 Właściciel kota- typ PRZYTULACZKA
Komentarze: 3

Jak żyć z właścicielem neurotycznego kota,w szczególności, jeśli właściciel okazuje się być typem PRZYTULACZKI

Przytulaczki nie podnoszą nas po prostu i nie trzymają w ramionach, jak można by się spodziewać. Przytulają nas, ściskają i duszą. W ten sposób chca okazac nam miłośc i przywiązania. Udawają, że nie zauważają żadnych protestów. Niezłomnie wierzą, że ich uściski stanowią dla nas najważniejszy element dnia. Że nie możemy się doczekać, aż nas dopadną. RObimy co w naszej mocy, by im uświadomić, ze się mylą. Czasami nam się to udaje. Częściej jednak nie. Mimo to, ciągle próbujemy.

JAK SOBIE RADZIĆ

1.Wciągnij głęboko powietrze!

2 Wstrzyaj oddech, wypnij pierś!

3.Skręć całe ciało!

4.Wydech!

5. Wyślizgnij się, spadnij na podłogę!

5.Uciekaj!

JEŚLI TRZEBA ODPOWIADAJ ATAKIEM NA ATAK

Oto kilka najpopularniejszych technik obronnych:

Duszenie. Otocz szyję właściciela przednimi łapami, pchnij tylnymi.

Atak na ucho. Ugryź w jedno ucho, ajeszcze lepiej w oba.

Styl wolny. Wysuń pazury, obnaż zęby, drap, gryź.

Technika drakuli. Do krwi.

PRZYTULACZKI PRZYTULAJĄ, KIEDY:

Witają nas w drzwiach po powrocie do domu.

Budzą się wnocy, bo śnił im się koszmar.

Słuchają nastrojowej muzyki.

WItaja nas wdrzwiach, kiedy policja doprowadza nas do domu po intensywnych trzytygodniowych poszukiwaniach.

ULUBIONE POWIEDZONKA

Chodź do mamusi, kochanie.

Podajmy sobie ręce.

Czy jeedn całus to aż tak dużo?

Czujesz, jak mi bije serce?Ja czuję twoje.

Przeczytałane w książce, która po raz kolejny podwędziłam koleżance. Do tego policjanta wspaniałomyślnie wybawiajacego właścicielkę neurotycznego kota z problemu,dodałabym pewien warunek. Otóż, tylko jeśli, policjant nie jest tym z Akademii Policyjnej i nie pozbywa się kota siedzącego na drzewie wymierzając mu kulkę w łeb...

 

ani-mru-mru : :
sty 02 2003 A zaczęło się wszystko tak...
Komentarze: 15

Noc MF polega na wcinaniu grzybków ze słoika i ogórków konserwowych ( obudze się pewnie cała spuchnięta, z powodu nadmiaru soliw  organiźmie, ale Kuroń z tego ekranu tak na mnie działa, że od razu głodnieje). I o mało się nie zakrztusiłam kawałkiem któregoś z nich, ze śmiechu, kiedy to przypomniałam sobie swoje nieporadne pierwsze kroczki, które to mozolnie stawiałam w lipcu tamtego już roku tworząc to pisadło. Najpierw umierając  z tęsknoty za moim Kochaniem, które opuściło mnie na całe trzy miesiące, a więc szmat czasu i jeszcze trochę, pomyślałam, że dziewięcdziesięcio kartkowy w kratkę i chińskie pióro z czarnym atramentem, które to co rusz pojawiają się przpadkowo w zasięgu wzroku domowników, nie do końca umieją sprostać moim wymaganiom, a odczuwam cholerną potrzebę wyżalenia się i popłakania w czyjś rękaw, choćby wirtualny. Wpisałam w wyszukiwarke na WP słówko "blog" i pierwszą stroną na liscie wyników, były zwyczajnie blogi.com. Fakt. Znałam wcześniej blog.pl, ale jak na mój gust odrobinę za duży tam tłok i odrobinkę za dużo znajomych. Mozna by z łatwością oberwać czyims łokciem w czółko, albo gratisowo, niejako w promocji otrzymac malusiego kopniaczka. Nie myśląc wiele, wypełniłam ten przetragiczny formularz i łaskawie poinformowano mnie, że mam juz własnego bloga. I jakoś nie wpadłam w euforię, jak robia to niektórzy, nie skakalam z radości pod sufit, ani nie tańczyłam lambady z własnym psem, tylko złapałam się za głowę na widok:

Napisu:

zmienna: !NOTKI!
[należy umieścić na swojej stronie, inaczej wpisy nie będa się wyświetlać.]

( Za cholere mój umysł nie mógł pojąć co to jest ta pieprzona "zmienna: i gdzie ją należy umiescić i z czym to właściwie się je)

Dziwnego prostokąta, w środku którego znajdował się ciąg dziwacznych kropek, kresek, literek, cyferek, szlaczków, pierdułek, a nad którym pisało niebieskie" Edytor HTML"

Drugiego prostokąta, już nieco mniej dziwacznego, z paskiem narzędzi, a w środku jakieś sraczkowate tabelki

O święty Filipie, ty jeden byłeś świadkiem tej nierównej walki trwającej bez mała dwa dni i dwie noce, bez zmrużenia oczka. Takie gady jak MF, wyssały chyba z mlekiem matki bowiem jedną właściwość, która poniekąd od czasu do czasu uprzykrza jej zycie, a mianowicie "KONIECZNOŚĆ DOPROWADZENIA WSZYSTKIEGO DO KOŃCA", choćby za cenę nieprzespanych nocy, burczącego brzucha, suchości w gębie i wysokiego rachunku za prąd. Owa cecha charakteru sprawiła, że jakoś wygramoliłam się z błogiej nieświadomości nieposadania najmniejszych informacji na temat HTML-u i obycia z tym gówienkiem w ogóle. Powstał blog. Jako taki. I wiecie co, pierwszy komentarz, którego niestety już nie ma na moim blogu, bowiem powstał jeszcze w trakcie jego tworzenia, a pierwszą notkę przeklejałam milion razy, brzmiał:

COŚ CI SIĘ CHYBA ROZJECHAŁO

Hahaha. Szkoda tylko, że nie pamiętam autora. Przyznać się gady jedne! Ale już!

ani-mru-mru : :