Archiwum 20 grudnia 2002


gru 20 2002 Fatum
Komentarze: 4

Na stoliku z gramofonem stala lampka nocna i karafka z whisky. Tuż obok spoczywał nóż do otwierania kopert, wdzierania się w listy, razem z pieczęcią herbową przedstawiającą dzika ze skrzyżowanymi szablami. Na podłodze leżały porozdziewane kobiety. Wśród nich stał krzywo śmiejący się szatan i oko boże spoglądające na lodówkę pełnią bananów i murzyńskich twarzy.

Taki obraz miał w domu Andrzej i jeszcze kupę tatuaży różnego rodzaju, ale przeważnie sprośnych: pajęczyna na czasce, rogi koło brwi i temu podobne świństwa. Andrzej wyszedł kiedyś na ulicę w poszukiwaniu zemsty za swoją patologię i nienawiść zaszczepioną od dziecka. Spotkał dwie kobiety w średnim wieku, rozkochane w pchanych przez nie wózkach. Zażądał pieniędzy grożąc ich nietykalności osobistej. Wystraszone niewiasty oprosiły o pomoc przechodniów, ale nie potrzeba nam herosów, więc jeśli nie ma na coś popytu to się tego nie produkuje. Zawołanie nie kusiło nikogo atrakcyjnością zdobycia uznania w oczach Boga, którego obrażał Andrzej. Więc sługus patologiiokradł i dotkliwie pobił kobiety. Tak się kończy ta historia, ale jak dobry twór kona sensacyjnego typu Rocky, ma swoją drugą część.Otóż Andrzej przechodził pewnego razu obok złotnika, gdzie przesiadują kibole. Jeden z nich miał właśnie miesiączkę i postanowił zostać Bożą Ręką, Płomieniem Gabriela tańczącym na grobach niesprawiedliwości i pychy tatuowania obscenicznego. Zatłukł Andrzeja na śmierć cegłą, którą miał w kieszeni, co ją ojcu Tadkowi murarzowi, podprowadził. I spojrzał Bóg na ziemię i powiedział, wielce niepewny swej wypowiedzi:

-Synu Tadka murarza, wybawicielu ludzkości, mścicielu nierządnic i pijanej wiary w klub, zostaniesz moim Archaniołem Gabrielem, nie dlatego, żeś najlepszy, lecz dlatego,że stawka za godzinę to 2.20 i inni wolą iść do Mc Donald'sa.

-Tak Ojcze- odrzekł kibol- niech stanie się wola Twoja jak onegdaj bywało, ale kurwa, wymordujmy najpierw postmodernistów, toż oni gorsi od Żydów.

-W porzo - odpowiedział Bóg, niepewny swej stylistyki.

MACIEJ CZUJKO

ani-mru-mru : :
gru 20 2002 Nie mam już sił na tęsknotę...
Komentarze: 4

Moje Kochanie dziś jedzie do domku. To będą najsmutniejsze Święta i Nowy Rok mojego życia. Znów muszę przyzwyczaić się do tęsknoty...polubić rozłąkę. Obiecałam, że nie będę płakać. Pytalam tylko : Czemu mnie zostawiasz?...Umrę bez Ciebie. ...oj Myszo, przeciez, nie zostawiam Cię... no, może tak na kilka chwil. Ale niedługo wróce. Myśl sobie tak, że każdego dnia jest bliżej do mojego powrotu. Pytalam, czy będzie za mną tęsknił, czy będzie pamiętał, że Go kocham, czy będzie myślał....Potwierdzenie jednak, w tym przypadku nie uspokoiło mnie. Zaczyna się pustka. Niby piękne dni, które możnaby było tak bosko wykorzystać, to jednak ja tu, On tam...daleko...Chyba się zapłaczę....

ani-mru-mru : :