Archiwum 05 września 2002


wrz 05 2002 Dziecięcy okruszek chleba.....
Komentarze: 0

Wróbelka ujrzała na swe zieloniutkie oczęta zjawisko prostej codzienności nadziewane metafizyczną tajemniczością...ćwir, ćwir. Wirujący tancerz mistycznego baletu na arenie małości... ulotny  okruszek czerstwego już chleba czmychnął niepostrzeżenie, i z  gracją w swojej finezyjnej niezgrabności poturlał się po chropowatej drewnianej podłodze leciwego krużganku, ćwir, ćwir.  Kres pątniczej wędrówki odnajdując w gościnnych opiekuńczych ramionach pajęczej zwiewnej nici, uplecionej pracowicie między drewnianymi, także już ze starości kruchymi, balami...Przyjął biedactwo bezlitosny w swej naturze pająk, muszy morderca bez skrupułów.Upadek z wizją unicestwienia w jednej chwili zamienił się w lądowanie na bezpiecznej ostoji tak samo delikatnej i nietrwałej niczym kolorowe skrzydła nieporandnego motyla powiewające z gracją na wiosennym, ciepłym wietrze, i tak samo pięknej jak biblijny Eden...ćwir, ćwir.Immanencja zaistniałego zjawiska autorstwa matki Natury, lub jego esencja nie tkwiła w rozumności.Jego istnienie w istocie rzeczy jedynie dla prostej duszy maluczkich nie dla wybujałego umysłu wielkich.Drżał w palącym, żarzącym się każdego dnia, świetle kandelabru, wyimaginowując swoją mierność, nicość, małość.Lichota w pobłysku  jasnego światła zaiste nie tym była jaką ja wcześniej Ćwirka dostrzegała.Wyszukane dźwięki Libretta lekości niczym ćwircze ulotne  piórko z elegancją i wyrafinowaniem krążyło wraz z podmuchami lodowatego wieczornego powietrza.Tej nocy dla Cwirki maleństwo nabrało dogłębnego wydźwięku ważności jego okruszkowego bytu, egzystencji na ziemskim padole. Stała się dla Wróbelki perfumowaną konwaliami imaginacją maleńkiej niezgrabnoty codzienności,szarą eminencją w przepychu, na scenie życia prostoty w realnym ubóstwie i niepostrzeżeniu, ćwir, ćwir.Dostojny arystokrata, magnat, lord nicości z kamiennym aczkolwiek kruchym, bo chlebowym w swej naturze, obliczem. Uszczknęła Ćwirka z okruszka widzialnego niebytu okruszek niewidzialnej piękności. Zaczerpneła garścią wody ze źródła radości szczebiotliwej dla nieistotności czyjegoś  kruchego żywota.Ćwircze serduszko napełniło się infantylną rozkoszą. Prostota uniesień kreśląca wizję dzieciństwa sielskiego anielskiego. Niczym niezmąconej  dziecięcej wrażliwości na piękno tego świata.Choć raz jeszcze Ćwirka umiała stać się dzieckiem spoglądającym odważnie oczami duszy na kruchość tego świata.A co ważniejsze nauczyła się ją pokochać szczerą dziecięcą miłością. Pokochać  wróbelki skaczące po chodniku jak piłeczki, zwinne, pracowite pająki, uśmiech od ucha do ucha na rumianej buźce, kolorowe i te szare kwiaty, ulotne motyle, trawę, drzewa, niebo, słońce, księżyc, wodę, ogień, powietrze, ziemię, okruszki chleba, kurz na podłodze,...ŻYCIE I CIEBIE....

ani-mru-mru : :
wrz 05 2002 Amelie's waltz
Komentarze: 2

Taddddaaammm... and we have Amelie's waltz for S3kvirek....:o)

ani-mru-mru : :
wrz 05 2002 Ciemności
Komentarze: 3

Wróbelka Ćwirka jako ptaszynka chyba z rodzinki nietoperzowatych, jednak nie głową do dołu, spędza czarniutką piękniuchną nockę, samiutka jak Tomcio Paluszek cwir, ćwir.Poprzednie nocne opowieści wydawałoby się, że wpłynęły na szczwane  bestyjki komarami zwane, bo jak na razie Ćwirka, dopatrzeć się nie może byle jednego osobnika tego gatunku, ćwir, ćwir. Nie chciałaby jednak Cwirka pochopnie podejmować się jakichkolwiek stwierdzeń, gdyż jak powszechnie wiadomo ściany mają uszy i mówić umieją,a komary to pojętne stworki potworki i na nawoływania odpowiedzieć mogą zaszczycając Ćwirkę swą szanowną obecnością, cwir, ćwir, A jakby to Ćwirka mogła powiedzieć aby delikatnie zabrzmiało: ma dość figurowania na komarzej liście w charakterze ofiary do "wyssania", ćwir, ćwir. Siedzi sobie Ćwirka samotniutka i  z tego powodu odrobinkę smutniutka, sączy herbatkę, która ktoś nie wiedzieć czemu nazwał "blask księżyca", nasłuchuje Wróbelka odgłosów nocy i nadziwić się nie może, jaką frajdę może sprawić cisza.Stara drewniana komoda prababci, stanowiąca niegdyś mieszkaniowe osiedle korników, dostojna pani lampka, której blask zdaje się być jasny oraz gorące,podmuchy wiatru za oknem, może zbyt gwałtowne nie wzbudzają już w Ćwirce takich emocji, o których pisała wcześniej...Dziś Ćwirkę dotknął problem zgoła odmienny niż finezja, prostota, delikatność, ćwir, ćwir. Ciemność.Dziś Ćwirkę zafascynowała ciemność. Niekoniecznie ta nocna, cwir, cwir.... Ćwirka bowiem, jako zawzięty oglądacz telewizyjny ku utrapieniu reszty ćwirczej rodzinki , dziś natknęła się na interesujący program, który to trudno Wróbelce zakwalifikować do jakiejkolwiek kategorii, w każdym razie prgoram prowadziła niejaka pani Grazyna Torbicka, ćwir, ćwir, nawiasem mówiac jedna z najbardziej wziętych prezenterek telewizji publicznej, aktualnie kanału drugiego, ćwir, ćwir. Tego programu jednak nie prowadziła sama, cwir, ćwir.Obok niej siedział chłopak, na pierwszy rzut oczkiem zwyczajny jakich wiele, nie grzeszył urodą zanadto i zdziwiła się Ćwirka nieco gdyż obywatela wcześniej nigdy nie widziała,a  instytucja telewizją zwana ma to do siebie, iz osoby w  niej występujace nie ulegają nie wiadomo jak wielkim rotacjom, w każdym razie buźki odróznić można, ćwir, ćwir. Nie przyglądala się Mu Ćwirka zanadto, bo właściwie zajęta była sprawami zgoła odmiennymi, gdy nagle usłyszała głos pani T. że chłopak prowadzący z nią dzisiejszy program jest niewidomy, ćwir, ćwir. Dopiero wtedy Ćwirka przyjrzała się prezenterowi dokładniej, ćwir, ćwir.Faktycznie...to charakterystyczne błądzenie oczami, występujące u niewodomych, ćwir, ćwir, jakby czegoś szukały..chyba światła, ćwir, ćwir. Niebyłoby w tym nic dziwnego, ma się rozumieć w tym, że chłopak niewidomo, ćwir, ćwir, gdyby nie to co stało się potem i to czego cały program dotyczył, ćwir, ćwir. Miejsce akcji to pomieszczenie w którym znajdowal się nakryty do kolacji stół, przy nim prowadzący i goście. A gośćmi byli Andrzej Seweryn i Urszula Dudziak, ćwir, ćwir. I dalej wydawac by się mogło nic nadzwyczajnego, wywiad jakich wiele, powiedzmy w konwencji xx yy, ćwir, ćwir, interesujący się dziennikarstwem zapewne wiedzą o jaki uklad chodzi, gdyby nie to, ćwir, ćwir, że po kilku minutach programu zgaszono wszelkie studyjne światła, program odbyl się w egipskich ciemnościach, a relacjonowany był specjalnymi kamerami, dając czarnobiały obraz widzom, ćwir, ćwir.Ćwirka siadła jak wryta i próbowała zagłębić się i zrozumieć konwencję programu. Przesłanie odautorskie polegalo mniej więcej na tym, ćwir, ćwir, by umozliwić gościom i prowadzącym program konfrontację ze światem ludzi niewidomych, że ciemnością właśnie, ćwir, ćwir.Gości programu do studia wprowadzono już gdy było w nim ciemno, ćwir, cwir,a  ana dodatek nie znali się wzajemnie, i właśnie na tym polegało ich zadanie, by przy wspólnej kolacji rozszyfrowac swoją osobowość, cwir, ćwir.Nieudolne sięganie po kolejne potrawy i wino, ćwir, ćwir, bezskuteczne wpatrywanie się w rozmówcę,poczucie bezradności, nawet uniemożliwione podanie rąk na przywitanie, ćwir, ćwir, utrudniona rozmowa gdyż nie widać r eakcji odbiorcy, uczuć ani emocji. TO wszystko, ćwir, ćwir, dało choć na chwilę możliwość poznania świata ciemności, ćwir, ćwir, świata w którym niejednemu na tej ziemi przyszło żyć, ćwir, ćwir

ani-mru-mru : :