Archiwum czerwiec 2003, strona 3


cze 13 2003 Tak to jest
Komentarze: 3

Nogi spuchły mi smakowicie od podłogi po samą szyję i mam teraz pokażnych rozmiarów serdelki. Matka w celu poskromienia złośnicy, siedząc na twardym stołku w kuchni, bawi sie zapalniczką i otwiera usta do artykulacji, mniej więcej:"Bo może zaczęłabyś jeść normalnie, do diabła!". Mięsa w ustach od kilku lat nie miałam wszak."Głupia cipa" jestem tylko, ot co. Stay away, tak? I jadem nie strzykac proszę.

Balagan w pokoju iście tajfunowy. Patrze spode łba, fryz a'la Chopin, ubranko z kategorii stajenny młodszy, tudzież pastuch królikarz, bo mlecz w pokoju już mam.

Na dokładke Gregory Peck zaniemógł na amen, a blond fleja bez celulitisu stać się musi blond fleją z celulitisem co by Bridget Jones kolejny raz być. Mój Boże jak sobie przypomnę jej napakowane plecki w Chicago... Orzechy w czekoladzie zagryza schaboszczakiem.

Seniorka Rodu S. albo raczej W. w wakacje wybiera się na dwutygodniową pielgrzymkę do Włoch. Obmyślila już strategię dachu nad głową dla A.

I z Reb rozmawiałam. Ehh męczy mnie to wirtualne coś, męczy...

 

ani-mru-mru : :
cze 13 2003 Kupcie mi szopa papo!
Komentarze: 3

A więc ten kum Metody na Jeziorach stał się jakiś dziwny i nagle wyczytał w gazecie: "Nudzicie się? Kupcie sobie szopa pracza!" A że kum Metody nie miał dzieci, napisał do gazety, w której ukazało się ogłoszenie i już za tydzień dostarczono mu szopa pracza w skrzyneczce. No i było z nim sto pociech! Jak dziecko z każdym się przyjaźnił, ale miał jedną słabość, co zobaczył to zaraz prał. I tak kumowi wyprał budzik i trzy zegarki, że nikt
już ich nie naprawi.(...) Innym razem, kiedy kum Metody rozebrał rower, ten szop pracz chodził mu prać części do potoka, zjawiali się sąsiedzi i pytali: "Kuzynie Metodku, nie potrzebujecie przypadkiem czegoś takiego? Znaleźliśmy to w potoku!".(...) Ale najgorsze, że ten szop pracz nie spuszczał z nich wieczorem wzroku i jak kum Metody kume pocałował, to szop pracz pchał się i chciał także, no i musiał kum Metody chodzić z kumą Różą
na randkę do lasu jak za starych kawalerskich czasów, i jeszcze się oglądali czy szop pracz nie stoi za nimi. Tak więc się nie nudzili, pewnego razu wyjechali na dwa dni, a szop pracz tak się nudził podczas tych Zielonych Świątek, że rozebrał cały wielki piec kaflowy w pokoju i tak zaświnił meble, pościel i bieliznę w szafie, że kum Metody usiadł i napisał do "Morawskiej Orlicy" ogłoszenie: "Nudzicie się? Kupcie sobie szopa pracza!" I od tej pory nie cierpi już na melancholię.

Bohumil Hrabal "Postrzyżyny"

(od Cloudy ukradłam :P fragment smerfastyczny)

ani-mru-mru : :
cze 12 2003 Z kąta w kąt.
Komentarze: 3

Poetyka, psiakrew, uparta jak pierun i za skarby świata do głowy wejść nie chce. Nie zdążyłam, na dobrą sprawę ochłonąć po partii logicznego materiału, a tu czas na następną, z kwestii bardzo odmiennych.Szlajam się po domu. W lodówce grzebię. Z psem się przekomarzam. Do kwiatków gadam. Włosy czeszę to tak, to inaczej. Przez balkon wyglądam. Sąsiada w gatkach podziwiam:)Telefony odbieram. Domofony tyż.:)Cukierki kradnę. Ziarenka cukru w cukierniczce liczę. W komputerze grzebię:) Na uliczne samopasy się złoszczę. Latają, wrzeszczą, piszczą, śmieją się, do szału mnie doprowadzają. Z kąta w kąt. Z kąta w kąt.

I rozmawiałam z babcią dziś, telefonicznie rzecz jasna. Trza z Żabkiem w odwiedziny się wybrać. Jak wszystko dobrze pójdzie to dach nad głową na następnych kilka miesięcy będzie miał. No, ale nie kraczmy. A jak nie, to pod pachę Go wezmę. Do kaloryfera przywiąże i się nigdzie ode mnie nie ruszy, o!

Jak mnie ktoś tu jeszcze zobaczy, to WYGONIĆ i PRZEKLĄĆ NA WSZYSTKICH DIABŁÓW.

Do miłego.

* Dzieciaczki z bandy rowerowej mojego podwórka, te od "jak kulwa łazis", nie rozróżniają bajek. Biegają i krzyczą JAŚ i SIEROTKA! JAŚ I SIEROTKA!:o) Jas i Małgosia, drodzy moi. A jak sierotka to tylko Marysia...:P

* Odwieczny problem dwóch fryzjerek mieszkających pod jednym dachem zaistniał i dziś. "Cholera! Pojechała fujara! A nożyczki to mi zabrała i nie myśli, że Elka na strzyżenie czeka! Szlag by to!" Po chwili: "Grzebień też mi zabrała! Zwariować idzie!" A ja kwile nad problemami poetyki historycznej. Żyć, nie umierać...:)

ani-mru-mru : :
cze 11 2003 Egzamin z logiki.
Komentarze: 4

I po kłopocie.

Egzamin z logiki (pomijając fakt, że zamiast o 11.00 z powodu germanistów, którzy okupowali naszą salę(bo niemcy już tak mają, że okupowac lubią), odbył się o 13.00) okazał się o wiele trudniejszy niż wszyscy przypuszczali. Pan dr T. zapomniał, ze my tylko poloniści, a do cyferek głów nie mamy.Nic to. Trza było trybiki uruchomić. Szare zatrudnić jako kalkulatory. Intensywnie myśleć.Rezultat okazał się niezły. Po skwapliwych konsultacjach ludzie  z grupy powiedzieli, że napisałam wszystko dobrze. Nawet ten diabła warty przykład winikania logicznego, który robiłam minimum trzy razy ostatecznie okazal się być przypadkiem niezłośliwym.Hop mówić nie będę , zanim nie skoczę. Nauczona doświadczeniem wiem, że nie zawsze "wszystko dobrze" udokumentowane jest piatką. Dlatego na wyniki poczekam, bynajmniej nie z nosem na kwintę.:)

Kurczaczki...cieszę się, no!:))

 

ani-mru-mru : :
cze 10 2003 Gioconda,holender nie latający i logika....
Komentarze: 0

Wczorajsza uliczna zawierucha, z holendrem po trzydziestce w roli głównej, zatrzęsła moim związkiem. Że do Europy butnym krokiem dążymy ukryć się nie da, ale żeby europejczyk jeden, czy inny burzył coś mojego, coś naszego, co tak długo budowaliśmy?:) Strach się bać turystów z zachodu, którzy łamaną angielszczyzną niesmiało proszą Cię o wspólną fotkę na tle jednej z wrocławskich kamienic w samym centrum miasta:) Nigdy więcej!:) Wszelkich podejrzanych o niepolskość omijam łukiem szerokaśnym i ani mi powieka nie mrugnie na ich banan na twarzy, ani na zalotne rzęs trzepotanie:)A na zdjęciach jedynie z moim Żabkiem:)(No nie złość się już na mnie:) Nie będę więcej, obiecuję).

Ano i scenę pływającą na Odrze naszej z myślą o Giocondzie budują. Słuch studentów filologii polskiej i germańskiej ucierpiał już na tym wystarczająco. Opis i interpretacja na poetyce przy wtórze drżących donośnych głosów panów śpiewaków i pań śpiewaczek i szlagierach operowych. Najdobitniej kwestię podsumowała dr. K. do której to na konsultacje udałam się w celu wpisania oceny z zajęć w nieco inną kratkę:P:"Wie Pani co...mama usilnie namawia mnie, żebyśmy sie wybrały na Gioconde, ale jak ja tego tu cały dzień słucham, to proszę mi wierzyć, ale tracę ochotę..."

A jutro...hmmm... egzamin z logiki...przez chwile jakoś zatuszować owy fakt usiłowałam, albo raczej samą siebie oszukać, że to jeszcze czas, że to nie jutro...Cóż...grzecznie podreptam, bo co pozostaje...:)

Kciuki trzymać. Nie rozleniwiać się, Ci co już wakacje niemalże mają, albo może...albo może wypocznijcie za mnie...:) Dobrej nocki

 

ani-mru-mru : :