Archiwum 28 października 2002


paź 28 2002 Odrobina codzienności
Komentarze: 0

Istnie interesujący ten dzisiejszy dzień...na łacinie dumałam o seksie( przecież to język tak przepełniony erotyzmem, że...yhm yhm) ...na poetyce dumałam o seksie( ah ten pociągający pan Jacobson i jego pełne namietności teorie)...a na opisówce to myślałam o......a zgadnijcie:oP hihih...osz Wy zbereźne ludki:oP i tu was mam. Na opisówce to myślałam tylko o chrząstkach, chrząsteczkach, więzadełkach i wiązadełkach i o tym żeby jakoś napisać tą przeklęta kartkówkę. I cio...A no to, że mogę być z siebie dumna. Hi hi. W prawdzie co do dwóch pytań miałam wątpliwości, ale jakoś z tego wybrnęłam. Nie było akcji pod tytułem ratuj się kto może, innymi słowy mówiąć ściagania, chodź tajne kody z ludźmi  z grupy zachowawczo były skrzętnie obmyślane. Właśnymi łapkami wyskrobałam co trzeba. Jejkuś, już nie mogę się doczekać. To będzie moja pierwsza ocena na polonistyce:oP Chciałoby się powiedzieć moment historyczny:oP Hmmm....Oczywiście nie byłoby interesującego dnia na uczelni, gdyby nie kolejny nikonwencjonalnu wybryk ukochanego mojego pana Bednarka, który z pewnością i tak mnie udupi i tak, bo robi to z  70 procentami pierwszaków, ale i tak Go kocham. Dziś akcja miała miejsce przed punktem ksero, kiedy to nieczuła na apele uczciwych tego świata co do kserowania książek, stalam w kolecje by odbić sobie słownik z łaciny, gdy nagle, ni z tego ni z owego, prawie, że spod ziemi wyrósł Bednarek. Wtrążolił się w kolejeczkę i do pani Basi powiedział tylko kilka niezwykle tajeminiczych słów: dla mnie, to co zwykle. Pomyślałam od razu -a  co tu fajki dają, albo zapiekanki z dużą ilością sera i ketchupu, a może małą czarną świeżutko zmieloną...bo w cóż inengo może się tak codziennie ukochany pan doktor habilitowany( od tego roku zresztą) zaopatrywać....hmmm. Ale potem ku mojemu szczeremu zdziwieniu patrze a pani Basia sięga na półkę po stary ruski budzik i wręcza go Bednarkowi. - No co się tak patrzycie, znów posiałem swojego rolexa:oP

ani-mru-mru : :