Archiwum 16 września 2002


wrz 16 2002 Ona i On
Komentarze: 5

Ona i On. Chodziłam z nimi do jednej klasy w podstawówce. Ona doszła wtedy gdy ja, On był tam od zawsze.Ją traktowałam jak rywalkę. Ona mnie też. On mnie za totalną kretynkę i uzewnętrznial swoje uczucia do mnie na lekcji języka polskiego. Siedział w pierwszej ławce. Ja  w ostatniej. Krzyczeliśmy do siebie przez cała klasę. Pani J. tylko się śmiała. Denerwował mnie swym zadartym nosem. Zawsze wszstko wiedział najlepiej, a na Jego twarzy nigdy nie zobaczyłam choć okruszka aprobaty dla moich poczynań.Leniwy, ale łeb miał. Trzeba to przyznać. Z Nią miałam zawsze takie same oceny. Nasze matki wymieniały się kartkami z ocenami na wywiadówce z podziwiem patrząc, jak to się dzieje. Nie lubiłam jej. Ani Ona mnie.Ona patrzyła z zazdrością na moje wypracowania. Ja na jej polocik na biologi. Obie nie umiałysmy matmy. Ale ten jeden mały szczególik nie połączył nas nigdy.Jej młodsza siostra, chodziła do klasy z moją siostrą. Między nimi też od zawsze była rywalizacja. Ale nie taka jak między mną a Nią. Moja siostra totalnie olewała fakt, że siostra Jej miala lepsze oceny. Zawsze był ancymonek. Miała ja w dupie szczerze mówiąc i zawsze ją za to podziwiałam. Że umiała się odizolować. To było jej zwycięstwo w tej rywalizacji. Ona mieszka naprzeciw mnie. Rodzina ułożona. Porządniccy. Zawsze do szału doprowadzał mnie idealny ład i porządek w ich mieszkaniu. Każdą wizytę trzeba było wcześniej zaanonsowac. Właściwie mam jedno skojarzenie. Dulscy. Na wierzchu ładni, w środku cholera wie. Skrzętnie ukrywali. W Jego domu nigdy nie byłam. Nie miałam najmniejszej ochoty by kiedykolwiek postała tam moja noga. Wiedziałam tylko, ze ma starszego o rok brata, bo chodził do naszej szkoły. Zresztą był do Niego bardzo podobny. Trudno byłoby się nie zorientować. Wiedziałam też, że nie wierzy w Boga. Na każdym kroku o tym pryzpominał.Ale to nie byl powód , że Go nie znosiłam. Walił moralitety na temat mojego wyglądu. To mnie najbardziej doprowadzało do szału. Urodą nie grzeszą oboje. Ona jest wręcz brzydka. Ale nigdy nie słyszałam z jej ust by to w czym kolwiek przeszkadzało. Reszta klasy, nabijała się z jednego i drugiego. Trzymali moją stronę. Zresztą zawsze byłam w centrum zainteresowania. Lubili mnie i tyle. To była chyba siódma klasa. Siedzieliśmy na lekcji religii. On zapukał do drzwi. W ręku miał żółtego kwiatka. Zapytał księdza czy może prosić Ją. Ksiądz zmierzył Go takim wzrokiem, jakiego wcześniej u Niego nie widziałam. Ona wyszła. Cała klasa szeptała do siebie. Wszyscy wiedzieli, że cos sie kroi. I nieźle się kroiło. Stali się posmiewiskową para nie tylko klasy ale i szkoły. Wszyscy uznawali ich az sztywniaków. Ja dalej się kłóciłam. Przyszła ósma klasa. konkurs recytatorski, Co ja poradzę, że zawsze miałam zdolnosci. Błyszczałam na polskim, kwiczałam na matmie i dobrze mi z tym było.Na konkursach szczególnie tych recytatorskich rywalizowałam z niejaką K. Była przyjaciółką Jej. W ostatnim konkursie Ona była w komisji wraz z nauczycielami. Ja wygrałam. K. była druga. I to dzieki Niej. K. cholera brała i mnei znienawidziła. Przyszły egzaminy do liceum. Ja zdawalam do 10. Ona i On do 12. On się dostał, ja też, Ona nie.  Spotulniała.  Nie musiałyśmy się już widywać w szkole. Nasze stosunki przeszły na inną płaszczyznę. Lepszą.Uzmysłowiłam sobie, że tylko Ona mi została. Stała się moja przyjaciółką. Poczatkowo nie mogłam się nadziwić, że Ona, że ja.....Teraz mam bratnia duszę. W nim tez znalazłąm pryzjaciela. Rok temu przybiegła do mnie zziajana. Agata, muszę Ci coś powiedzieć. I jesteś pierwsza. On poprosił mnie o rękę! Bierzemy ślub! Oniemiałam. dlaczego akurat do mnie pryzszłaś? Dlaczego mi pierwszej powiedziałaś? Bo jestes mi najbliższa. Komu miałam najpierw powiedzieć. Rodzicom? Oni mnie nie rozumieją... Ciociu Agatko, ale wiesz, jakby cio to podrzucimy pociechy...Ale najpierw ślub. Planują na marzec. Dzięki Niemu dostałam się na studia. Dużo pomogły mi Jego materiały. I w końcu byłam u Niego w domu. Teraz z każdą najmniejszą rzeczą przychodzą do mnie. Razem. Wiem o ich wszystkich problemach. A jest ich dużo. Wystarczy, ze wspomne, że ich rodziny się nie znoszą. Dziś siedziałamw  domu gdy zadzwonił domofon. Agata! tu B. zdałam informe! Rozumies?!!!Zdałam zdałam!!Jestem na drugim roku. Ale nie wchodzę do Ciebie, bo idziemy z M. na spacer. Cieszyłam się jak dziecko razem  z nimi....

ani-mru-mru : :
wrz 16 2002 Haiku
Komentarze: 1

Małe jest piękne,a  małe bo:

 Składa się z trzech (tak, tylko trzech!) wersów W każdym z nich jest odpowiednio 5, 7 i 5 sylab (czyli razem - 17)

Poza tym:

Haiku nie rymuje się  Traktuje najczęściej o jednej z pór roku, jedności człowieka z przyrodą itp.

I jeszcze jedno:

Haiku nie powinno być - podobno - czytane jako zamknięta całość. Każdy wyraz w jest furtką do skojarzeń, wierzchołkiem góry lodowej. Podobno należy "wyobrazić sobie" haiku - i to wydaje się rozsądne.

A teraz moje ulubione:

Chruściana brama

Której zasuwą

Ten oto ślimak

Odgłos szorowania

Garnka stapia się

Z rechotem żab

Opadły kwiat

Powraca na gałąź?

To był motyl

Zgnieciona pościel

Widzę po niej jak spał tam

Może i niedźwiedź

Zmieniam patyki

W szary popiół ogniska

Płaczą żałośnie

Samotność

W mojej pocztowej skrzynce

Same reklamy

Zrywam się nagle

Na dźwięk telefonu

Znowu nie ten

ani-mru-mru : :
wrz 16 2002 Poranek
Komentarze: 1

Chwila natchnienia z  American Beauty, bolący bzusio ze smiechotka nad Shrekiem, kawusia najmniamuśniejsza i teraz już mogę brać się do bazgrołek moich kochanych. Dzionek dzisiaj przepiękny a mógłby być jeszcze mniamuśniejszy. Urodzinki Arturka, ale cóż z tego jak ja tu a On tam. A mogło być tak pięknie. Nie załamujmy się jednak, łepek do góry i dobrze jest jak jest, zawsze mogło być gorzej. Co za mój nabyty, bo nie wrodzony, optymizm. Zadziwiam sama siebie ostatnio. I nie powiem, coby to było gorzkie uczucie. Zawsze chciałam umieć myśleć jak Ania z Zielonego Wzgórza hi hi. Jeszcze mi do niej brakuje, ale praktyka czyni mistrza:oP Położyłam się spać wczoraj około północy. I wszystko było by cacy, gdyby nie to, że około trzeciej przebudziłam się, bo zachciało mi się siusiu. U mnie takich oznak nie można lekceważyć, z uwagi na moje psjakieś takieś niezazbytnio zdrowe nerki, zatem z mozołem zwlekłam się z łóżka i zagramoliłam do łazienki. Poza tym sikanie w dzień, a co dopiero w środku nocy, to u mnie zjawisko niezwykle rzadkie. A jak już byłam na chodzie postanowiłam zachaczyć o lodówkę. Ostatnie zakupy w Tesco nie mogą sie przecież zmarnować:oP Zjadłam cosik, połozyłam się do łóżeczka i znów byłoby wszyściutko cacy gdybym zasnęła. Ale gdzie tam. Za wesoło by było. Przypomniałam sobie , że juterko, znaczy dziś, Arturek ma urodzinki. I tak mi wlazł do łepka, że wyleźć nie mógł. Myślałam sobie jak on tam mniamuśnie sobie śpiuńka  i tak ogólnie troszkę o Nim samym. I tak sobie pomyślałam, że jakby z jego senkami było wszystko w porządku, to moglabym chociaż liczyć, że Mu się przyśnię:oP Ale nici, bo On mówi, że nie miewa senków. Podobno za zły człowiek jest, żeby je mieć. Jak ja słyszę takie bredziorkanie to aż się we mnie gotuje. No jak tak można pleść trzy po trzy.Czytałam nawet kiedyś jakaś fachową literaturę na ten temat i to podobno kwestia podświadomości, i sny sa zawsze tylko nie raz gdzieś tam usadowione, że się ich nie pamięta. A propos to jakby ktoś miał jakieś informacje tego dotyczące to będę dźwięczna:oPNo więc, leżałam sobie w pozycji lekko embrionalnej, ściskałam pluszaka, bo ostatnio bez niego ani rusz ( no i oczywiście jakby ktoś miał informacje dotyczące powodu dla którego czasem występuje potrzeba ściskania pluszaków, to także będę dźwięczna) aż usłuszałam budzik. Grzesiek wstawał do pracy. Tylko dlatego skojarzyłam, że musi być około szóstej rano. Za leniwa jestem żeby wstawać, zapalać światło tylko po to by zobaczyć która godzina. No bo co to za różnica. Wychodzę z założenia, że nie warto zaprzątać sobie główki i szarych komórek zbędnymi informacjami. No dobra. Przyznam się. W taki sposób właśnie tłumaczę swoje lenistwo:oPAle cio tam. Nikt idealny nie jest.A ja to już na pewno. Potem do okienka zaczęło świecić słoneczko. Pomyślałam sobie, że to specjalnie dla Arturka, na urodzinki. No ale zaraz zaraz. Panie B. zapomniało Ci się, że On lubi deszczyk, a kocha wręcz burzę. Niom cio Ty. Staruszek już z Ciebie. Lekki brak Lecytyny:oPWybaczam, ale na następny raz to pamiętaj. Zresztą do końca dnia jeszcze trochę, masz szansę się poprawić:oP Dwadzieścia po siódmej zostałam wyzwana przez własną matke od debilnych ułomów. To tak coby się dzionek dobrze zaczął, i żebym koniecznie miała świadomość jakie jest moje miejsce na ziemi, no i stan inteligencji. Tylko, że jej dziś nie wyszło, bo tylko się roześmiałam. Doszłam do wniosku, ze nie dam sobie zepsuć dziś humcia. Coś czuję w kościach, że niedługo będzie mnie czekac kolejna próba. Naczynia, czy coś tam. Zresztą to bez różnicy akurat. Bo moja matka po pięciu minutach awantury zapomina o co tak naprawdę chodziło jej w pierwszym zdaniu do wszystkiego się idzie jednak przyzwyczaić.:oPLife is brutal i full of zasadzkas:oP To debilne powiedzonko zawsze doprowadzało mnie do białej gorączki.Chyba się już lekko starzeję, bo nie do końca rozumiem dzisiejszą młodzież:oP Kolejne kilka godzin to maraton filmowy, który spontanicznie wyniknął z nudy następującej zazwyczaj po energicznym wystąpieniu mojej matki. Ze skrajości w skrajność to nie zawsze dobrze. Mogła chociaż trzasnąć drzwiami od czasu do czasu.:oP Ooooo... ciiii...czy mnie uszy nie mylą...albo to wiatr, albo czyta w moich myślach....:oP

ani-mru-mru : :
wrz 16 2002 :oP
Komentarze: 1

Nie ma nic lepszego w poniedziałkowy poranek, gdy nadszedł czas śniadania i jestem między jednym gryzem bułki z serem a drugim,niż dupek z American Beauty trzepiący konia pod prysznicem albo w łóżku obok żony w napływie niespodziewanej potrzeby. Rzygać się chce. Gościa nie rozumiem, no ale nie o tym chciałam....A zresztą..może potem...zaczyna robić się zupełnie ciekawie...:oP

ani-mru-mru : :