Archiwum 29 sierpnia 2002


sie 29 2002 Poczochrane łebki i chlupu chlup szczęściorka......
Komentarze: 4

Wróbelka Ćwirka jako organizm żywy,ćwir, ćwir myślący(czasem), czujący itd. itp a nie posiadający, co można stwierdzić z olbrzymią stanowczością, właściwości egzegeracyjnych, tudzież, mówiąc prościej, właściwości wyolbrzymiania, od dwóch miesięcy rozgrywa inspirująca partyjkę szachów  z panem, o którym wtajemniczeni  mówią- Tęskniorek.A wtajemniczonych jest wiele i liczba ich rośnie jak grzyby po deszczu, o czym Ćwirka przekonuje się na codzień czytając słodziuchne, aczkolwiek tendencyjne i przyniudziaste opery mydlane blogowiska. Stanęła Ćwirka do tej partii szachów  z wielką nadzieją w zwycięstwo, ba!Wróbelka przekonana była że rozgrywka minie niemalże bezboleśnie i szybko. I tak było. Przez pierwszy miesiąc. Z podniesionym do góry łebkiem, wytrwale brnęła do przodu, myśląc o niebieskich migdałach, tudzież mlecznej rzeczce marzeń, najmniejszym paluszkiem, z nadzwyczajną lekkością, przesuwała pionki na planszy... Czas mijał niezwykle szybko.Ćwirkę pochłonęły do reszty egzaminy na studia, potem mniamuśne wyniki owych egzaminów(przy okazji pozdrawiam panią z dziekanatu, która już na starcie dała odczuć, że chyba Ćwirka nie jest na wydziale mile widziana...dziś także Wróbelka miała okazję usłyszeć na własne uszęta oznaki jej swarliwego charakteru:o() Błogi okres przejęcia inicjatywy w rozgrywce nad tęskniorkiem okazał się jedynie doraźny, czasowy i prowizoryczny.Bo co dobre jak to przysłowiowo bywa, szybciorkiem się kończy.Ujmując zjawisko inaczej - po słonecznym dniu zazwyczaj  przychodzi ciemna nocka.Bo życie ma to do siebie, że nie przepada za głaskaniem wróbelki po główce...Cóż należy mu to wybaczyć, nie każdy musi bowiem przejawiać ornitologiczne zainteresowania.Ołowiane brzemię tęsknoty runęło z hukiem na ćwircze słabiutkie plecki.Nawet kipiący słońcem optymizm nie był w stanie go roztopić.Umiejętności egzaltacyjne Wróbelki natomiast nie są na tyle duże i silne by mogły ujawnić się i coś zaradzić w tęskniorkowej sprawie.Ćwirka zaczęła coraz bardziej potrzebować czułości.Potrzebowała kochać. Dawać siebie całą Jemu.Setki tysięcy najsłodszych buziaczków. Poczochrane łebki hihihi:o))To było przemniamuśne.Cmoczki, cmoczki, cmoczki...jeszcze więcej cmoczków i wzajemne klejenie się do siebie ojojoj:o))Mogła się Ćwirka przylepiac tak cały dzień i jeszcze jej było mało.Taka mała natrętna uwodząca przylepka. Jak On z swoją Myszką wytrzymywał hihih. Oskara powinien dostać w dziedzinie cierpliwości hiohio.A jak prześlicznie biło Jego serdunio.Taka słodka muzyczka. Wróbelki chyba też waliło jak oszalałe, ale ciiii , cio się Wóbelka będzie przyznawać, ćwir, ćwir.Przebardzuitko czuła się  szczęśliwa przy Nim. A On mówił, że to doskonale czuje. Nie umiała Wróbelka niczego ukryć, a już na pewno nie szczęscia.Wychlupywało się na ziemię i robiło taaaakie kałuże.Chlupu, chlup....Rozmawiała Ćwirka z Nim o wszystkim. Albo i nie musiała rozmawiać. On wszystko wiedział. Wiedział o Wróbelce więcej niż jej rodzona mamuśka, ćwir, ćwir.Zaufała Mu do reszty. Tak wewnętrznie czuła, że może i powinna.Gdyby istniał psychiatryk dla oszalałych z miłości i w dodatku taki dla wróbli, Ćwirka siedziała by tam zamknięta już od kilku miesięcy.I pewnie jeszcze długo by posiedziała, ćwir, ćwir. Szwendanie się nockami po mieście było całkiem mniamuśne hiihih:o))Ja On i Nocka.Zresztą noc to chyba nasza pora była.Ukochaliśmy ją sobie oboje. Dwa głupolki hihih:o))Wariatuncie. Miasto spało tylko my nie:o))Kochała Ćwirka te chwile. A potem przyszło najgorsze. Rozstanie. Jakby któs wyrwał Ćwirce połowę serca. Pałakała. Ba!Wyła jak dziecko, bo płaczem tego nazwać nie można. A On tylko Przytulał, całował, wycierał łezki, głaskał po łebku. Nic więcej nie mógł zrobić...Ani ja.Nie mogła się Ćwirka odkleić od Niego. Ale wiedziała, że musi...Przybiegła po schodach do domciu. Skuliła się na łóżeczku i płakunciała już do końca nocki. A potem następną nockę i następną. Płakuncia do dziś. Przegrywa w szachy z tęskniorkiem...

ani-mru-mru : :