Komentarze: 2
Miałam straszny sen.
-Halo, Agata?- usłyszałam w słuchawce głos mojego ojca, z którym nie rozmawiałam parę lat. Skąd się tam wziął, dlaczego dzwoni, przypomniał sobie, że ma dzieci? Po cholerę. Dobrze mi tak jak jest.To była moja pierwsza myśl.
-No Agata, słucham...- powiedziałam niepewnie.
- Mama....ona....mama miała wypadek samochodowy godzinę temu. Zabrali ją do Konstancina. Marne szanse, że przeżyje....
Rozmowa implikowała kolejne wydarzenia, ale przede wszystkim odczucia. Życie w jednej sekundzie runęło mi jak domek z kart. Nie miałam łez, nie miałam sił, odwagi by powiedzieć o tym Mośce. Samej nie chciało mi się żyć. Totalna panika. Rozpacz. Histeria.
Potem skojarzyło mi się pewne wydarzenie. Tym razem już z rzeczywistości.
Mama wsiadała do samochodu pod domem. Jechała do Centrum Onkologii w Warszawie. To było jakieś kilka miesięcy po operacji. A ojciec stanął przy otwartych drzwiach i powiedział:
-Obyś już nigdy nie wróciła...