Archiwum 23 lipca 2002


lip 23 2002 Oczy tej małej...
Komentarze: 3

"Oczy tej małej jak dwa błękity, myśli tej małej białe zeszyty..."

Posłuchaj. Była sobie maluteńka, drobniutka, szkaradna dziewczynka. Nienawidziła świata, nienawidziała siebie samej Nie mogła pogodzić sie z tym, że jest jaka jest. Niepotrafiła spojrzeć w lustro by nie wymamrotać pod nosem: "Przecież widzę, że coś jest ze mną nie tak".Pewnej nocy owa dziewczynka poszła spać, a jak się przebudziła t o nie byłą już tą samą szkaradną dziewczynką o wstrętnej buziulce. Stała się kobietą niebanalną Siedziała na polanie. Przeogromnej, zielonej polanie na której można było pisać wiersze. A te wiersze przywędrowały do naszych serc i długo będą w nich gościć, mimo, że dziewczynka odeszła na zawsze Ja sama dowiedziałam się o Niej, jak byłam taką samą wstrętna, gówniarzowatą dzieczynką, lecz w odróżnieniu do niej nie udało mi się jeszcze zgłębić i pewnie nigdy nie uda tych wszystkich tajemniczakamarków duszy, po których ona poruszała się bez map, w zupełnych ciemnościach.To ta od "Małgośki tak ją wtedy kojarzyłam.Pamiętam, że poznawałam ją po gładko zaczesanych do tyłu włosach, z czasem siwych, po ubraniu delikatnie mówiąc niezbyt na czasie.Ale to była jej urok.Jakby była z inenj epoki. Pisarka,poetka, tekściarka.Po prostu Osiecka.A raczej AŻ Osiecka.Moje Stereotypowe myślenie umiejscawia ją wpapierosowym dymie kawiarenek dwudziestolecia wojennego, wśród hałaśliwych gwarów i dysput, niejednokrotnie okraszonych sporami i emocjonalnymi przepychankami. I chyba właśnie w takim środowisku stworzyła swoją historię. Historię przegadaną. Przegadaną o rzeczach istotnych, takich, które bezposrednio dotyczyły jej samej, ale nie tylko. Umiała widzieć rzeczy dla zwykłych maluczkich niewidzialne. Umiała słyszeć rzeczy dla zwykłych maluczkich niesłyszalne.Dzięki niej i ja uczę się tej sztuki, choć jej doścignąć nie zdoła nikt. Niemodna?Nudnawa?Wyświechtana?Zostawmy zarzuty bez komentarza...I wolną rękę...Pisała o ludziach, gdyż umiała ich kochać. Miłość ta dziwna i dla wielu niezrozumiałą.Tak ognista dla jednych, że aż lodowata dla innych. Miłość do niektórych, przysłaniała jej potrzeby innych. Miłość dziwaczna, lecz jedyna i niepowtarzalna."Wraz z osobą Agnieszki Osieckiej odszedł ostatni romantyk wspólczesnej poezji" Mówiła Maria Janion.Agnieszka  chyba taka była.Romantyczna i buntownicza zarazem. Za nic w świecie nie chciała zgodzić się z ustawowo przyjętymi normami życia społecznego.Czytałam swojego czasu, że denerwowała ją etykietka, którą rozdawano kobietom. Etykietka matek, żon, kochanek, wdów.Ona nie chciała być banalna. Być może stąd jej pogmatwane życie. Wyrzuty ze strony Agaty, jej córki, że nie umiała być dla niej matką.To fakt. W tej roli się nie spełniła...I nie próbuję jej w żaden sposób usprawiedliwać. Jędzowata matka. Jędzowata żona. Bo nie lubiła być matką, nie lubiła być żoną. Ona chciała miłości...                                                                                                                   

Teraz tej małej dziewczynki nie ma już ani przed lusterkiem, ani na zielonej polanie wśród kwiatów. Ale pewnie jest jej dobrze tam gdzie jest i już szykuje  powitanie dla swych wszystkich przyjaciól,a w niebiańskiej knajpie zamawia  piwo...

ani-mru-mru : :