kwi 29 2003

Separuję się.Jeśłi to kogoś w ogóle...


Komentarze: 3

Pan, skręcając  w podwórka tuż obok Urszulanek o mało nie zmienił mnie w drobny pył.Prawie staranował, potem sobie stanąl i wlepiał we mnie oczy  gdy odwórciłam sie na pięcie i obruszona skierowalam się na Nankiera.A lecialam na złamianie karku, zeby po angielskim (out of the blue na nim) zdążyć na konsultacje do doktor Kochan. Z sercem na ramieniu, pełnymi portkami zapukałam do drzwi gabinetu. Zasadniczo chodziło o dwie kwestie. Primo: dowiedzieć sie czy zaliczyłam kolokwium z  baroku, secundo: skonsultować semestralną prace pisemną z historii literatury."Dzieńdobry"-powiedziałam z nieśmiałoscią  w głosie....W gabinecie oprócz doktor K. była jeszcze jedna pani. Z uwagą wsłuchiwała się w moje nieudolne słowa i przyglądała niewyraĄnej minie. Po chwili zorientowała się, że musi zrezygnować z inspirującej rozmowy i zająć się chwilowo sama sobą:)"Bo...Pani Doktor...chciałam dowiedzieć się o kolokwium z baroku"- wyksztusiłam w końcu. "A...tak, tak wiem... Zaliczyła Pani"- z naciskiem na "zaliczyła":) I zrobiłam wielkie ufff, nie ukrywając swojej satysfakcji. Kamień z serca, ale przede wszystkim perspektywa majowego weekendu bez dwóch Morsztynów, Wespazjana Kochowskiego, Daniela Naborowskiego, Wacława Potockiego, Piotra Skargi, Zimorowica, Servantesa i innych przemiłych kolegów."Ale Pani praca jest gdzies  w stercie innych i przepraszam, ale zobaczy ją Pani dopiero na zajęciach"-dodała. I jakoś nie wiedzieć czemu, akurat nie to było mi w głowie, żeby wpatrywać się w błędy. Grunt, że do przodu. "I jeszcze, Pani Doktor chciałam skonsultować sprawę pracy pisemnej...przymierzam sie do Trenu XV Kochanowskiego"- i tym zdaniem troszkę jakby Ją zawiodłam. I nie tylko ją, ale panią koleżankę przede wszystkim. Zapowiadało się na dłuższą rozmowę i dłuższe dla "pani obcej" zajęcie się samą sobą."To proszę usiąść. Chodzi mniej więcej o to, żeby nie zajmować się Kochanowskim jako takim, bo to wszyscy wiedzą. To ma być praca typowo filologoczna. Kwestie genologiczne, usytuowanie tego trenu na tle innych, dokładne prześledzenie motywu Niobe, linijka, po linijce...." Wlepiałam w Nią oczy. Jest mało osób na tym świecie, które mogłabym słuchać godzinami. Ona należy do jednej z nich, obok dr. Bednarka, Agaty Passent, dr. Luizy, pani Kucharskiej, Arturka i głosu własnego sumienia."Ale najlepiej będzie jeśli Pani spróbuje napisać i przyjdzie z pracą. Wówczas zweryfikujemy." Zatem trza zakasać rękawy, kochani i za Kochanowskiego się brać. Tylko zamiast robota paliś się  w rękach, jak narazie pali słońce w twarz , powodując przy tym totalne rozleniwienie. Zero motywacji do pracy. Zero chęci. Strasznie brzydka ta pogoda:)

Dziewczynom wysłałam moje zdjęcia wczoraj.W końcu ich szczwane podstępy przyniosły rezultat, ku ich ogromnej radości.Straszne ancymonki  i rozrabiaki z nich. Ale kochane. Powiedziałam o tym A. rzecz jasna. " To już rozumiem, co znaczył ten sms od Sylwi dzisiaj(Masz fajną dziewczynę:) Pilnuj jej:)) Ja im dam zaraz!" Długie konwersacje doprowadziły do tego, że udało mi się wypertraktować, że uszły z życiem:)

Acha. I jeszcze jedno. Separuję się od Was. Od internetowego świata. Od tego wszystkiego co tutaj na maxa popaprane, ale tym samym od tego co bardzo lubiłam. Będę trochę obok. na blogach  tylko i wyłącznie dla siebie...

ani-mru-mru : :
30 kwietnia 2003, 03:11
Mnie obchodzi! I będę tu zaglądać jak zawsze, no chyba, ze mi wyraĄnie zabronisz (a i tak nie obiecuję, że posłucham :P)
BłękitnaGlina
29 kwietnia 2003, 16:37
Nie lubię Kochanowskiego jest taki troszkę drętwy
hmm... wrócisz, wszyscy wracają, jak do domu
29 kwietnia 2003, 16:03
... przykro mi...

Dodaj komentarz