gru 28 2002

Przygód kilka Wróbla Ćwirka, odcinek Bóg...


Komentarze: 4

Wróbelka Ćwirka jako wnusia dziadzusia udała się razu pewnego, i to  nawet świątecznego, w odwiedzinki do  owej starszyzny, ćwir, ćwir. Zapakowawszy piórka, nóżki i resztę w samochód, mamę i siostrę przy okazji, z flaszką likieru domowej roboty, piernikiem w srebrnej blaszce i w miarę w dobrych humorach postanowiły dokonać swej powinności i zaszczycić obecnością tę część ćwirczej rodzinki, ćwir, ćwir. Dziadek trząsł portkami, jak się domyślać z łatwością można, gdyż wizyty wnuczek i byłej synowej bywają nieprzewidziane w skutkach pełne niespodzianek i wyczynów. A trząsł na myśl o niedawnej naszej wizycie  z okazji jego urodzinek, kiedy to wparowala Ćwirka z mamuśka, siostrą i płonącym tortem ze "Sto lat" na ustach, kiedy to jubilat już nikogo się nie spodziewał. Kiwał tylko dziadek głową, na znak " co znowu wymyśliłyście", a, że żartowniś z niego nieziemski, powiedział:

- A co to tak słabo jakoś wam to spiewanie wychodzi???

Ćwir, Ćwir, przestraszny dowcipniś z niego, śmie podwarzać nasze muzyczne umiejętności. Bądź co bądź nie każdemu wychodzi zawsze dobrze to, co nawet robi na codzień, Zresztą szukać Ćwirka daleko nie musi, wytarczy, że przypomni sobie sytuację , jaka miała miejsce kilka ładnych latek temu, ćwir, ćwir, kiedy to po drodze do Dziadka, nasz maluszek świętej pamięci odmówił posłuszeństwa i się rozkraczył na środku drogi, a na dodatek ze stacyjki zaczął wydobywac się podejrzany dym...Czyżby się paliło, ćwir, ćwir...Ćwircza mamuśka za habety wywalila Ćwirkę z siostrą z smochodu i pognała do pierwszej budki telefonicznej, co by zadzwonić po dziadka- strażaka, tak w ogóle, ćwir, ćwir. Dziadek, jak to strażak, na miejscu zdarzenia pojawił się bardzo szybko, ćwir, ćwir i wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że popatrzył na nasz biedny samochodzik i z wyrzutami  w głosie powiedział:

- Beata, a tyś co tak krzywo zaparkowała?

Ćwir, ćwir, dziadki jakie są każdy widzi. Ale powróćmy do kwestii niedawnych odwiedzin. Otóż przybyłysmy na miejsce, bez większych niespodzianek przebył również pobyt. Mniamusny obiadek ( inny specjalnie dla Ćwirki - wegetarianki) ciasta, ciasteczka, soczki duperelki, ćwir, ćwir, gadaninka, peplaninka na całego. Ćwircza siostra, jak to zwykle bywa, nie wytrzymała długo na oficjalnych zjazdach rodzinnych i ulotniła się w tempie błyskawicy do kuzynki, Misialindy, siotry Asmika, znanego tym i owym mieszkańcom blogowiska. Problemy zaczęły się później, kiedy to do drzwi zapukał wielmożny tatuś. Tatuś, albo niby- tatuś, bo Ćwirka ma to szczęscie widywać go raz do roku, jak Bóg da, z okazji święta jakiegoś, bo, że się tak Ćwirka wyrazi, owy obywatel za zbytnio zainteresowany swoimi latoroślami nie jest, zresztą nie tlko, bo nikim i niczym oprócz własnego szanownego tyłka, ćwir, ćwir. Fajnie siedziało się naprzeciwko w milczeniu, ćwir, ćwir. Nie zamieniliśmy ani słówka. No dosłownie. Hmmm... Potem, jakby tego było mało, wparowali odwieczni przyjaciele rodziny, ich nie naszej, państwo R. ze swoimi przeuroczymi córeczkami, kreującymi się na damulki wysokiego stanu, słowem: przerost formy nad treścią, ćwir, ćwir. Upsss...Ćwirka obiecała, że nie będzie ażtak złośliwa... Ceni się u nich natomiast to, że choc zapytali jak tam Ćwirce na studiach idzie, do czego tatuś szanowny zmusić się za żadne skarby nie zdołał. Jednak, ten jeden ich plus, nie przekonał Ćwirczej mamuśki do zaniechania decyzji, jaką podjęła od razu po tym jak przestąpili próg, czyli:

-Agata!! Zbieramy się do domu!!!

Ćwir, Ćwir, jak uroczo. Spakowała Ćwirka manatki, wpakowała piórka do samochodu, pomachała łapka dziadziusiowi na pożegnanie...a miał biedaczek łzy w oczach z powodu postępowania swojego pożal sie Boże syna, choc on sam przecież winien niczmu nie jest, ćwir, ćwir. I.....daleko Ćwirki nie dojechały. Pierwsze skrzyżowanie nasze! Brummm brummm i prrrrr!. Stop, jakby prądu zabrakło cholera wie gdzie i w czym. Ziąb przy tym przeokrutny, szczękać zębami pozostawało. A ćwircza mamuska chwyciła się za telefon i po dziadka strażaka.

Przyjechał.

A Ćwirka tylko czekała, kiedy powie:

- Beata, a tyś co tak krzywo zaparkowała....

 

Miłego wieczorku

PS Po lewej stronie amerykańskim stylem zamieściłam obrazek swojego pulpitu. Wszak na zachód trza iść:oP

ani-mru-mru : :
MF
30 grudnia 2002, 06:19
Bardzo się cieszę, że zyskałam nowego czytelnika, hi hi. Ale poważnie mówiąc, to trochę mnie zaskoczyło to, że przed kims jeszcze udało mi się ukryć...
30 grudnia 2002, 01:11
MF - jak w ogóle możesz tak mówić - jasne, ze się nie obrażę - wręcz przeciwnie, jestem zaszczycona:)
Hm... tak sie rozejrzałam troszeczkę... dlaczego ja wcześniej nie zauważyłam Twojego bloga? (pytanie retoryczne:)) No nic, teraz naprawię swój błąd i będę wpadać;)
Pozdrawiam i dobrej nocki jeszcze raz życzę:)
MF
28 grudnia 2002, 20:12
Niom to bardzo milusio:o) pozdroofka
28 grudnia 2002, 18:51
....... właściwie to już nie wiem co chciałam napisać........... bo taka jestem zdziwiona że mi się udało tu wejść....... wcześniej cały czas chciało mi pazurki odgryźć....... od kilku notek miałam problem........ a tu proszę:))))

Dodaj komentarz