kwi 11 2003

Problemy studenckie, czyli dlaczego nie warto...


Komentarze: 1

Kolejny numer Magazynu Literackiego, który ostatnimi czasy rozchodzi się jak świeże buleczki. Sama i na wlasne oczy widzialam jedną taką wynoszącą stos egzemplarzy z instytutu. I nie wiedzialam dlaczego, nie moglam znaleĄć żadnego rozsądnego powodu. dla którego owe zjawisko mialo miejsce, dopóki nie otworzylam  marcowego magazynu na stronie.

"Powiem tak: JEŻELI KRĘCI CIĘ TO, ŻE NIKT CIĘ NIE DOCENIA I WSZYSCY TRAKTUJ cIĘ JAK POWIETRZE- STUDIUJ U NAS! Studencifilologii polskiej to dość uciążliwe dla spoleczeństwa kreatury, lączące wady studentów w ogóle z wadami nieproduktywnych darmozjadów, którymi chcą się stać.

Student jako student obrósl mitologią sięgającą jeszcze 1968 roku. Wystarczylo wlączyć radio w czasie zeszlorocznych skandali z podwyżkami cen biletów, aby wysluchać laurki wystawionej nam przez vox populi. Student to kombinator, którego legitymacja jest zazwyczaj podrobiona, jest niedouczony, bo czego, Panie dziś uczą, wiecznie napity, halaśliwy i brudzący klatki schodowe, rozbijający się po zagranicznych wycieczkach, i drogich knajpach, na które jakoś go stać, bezczelny i niewdzięczny spoleczeństwu, które go zywi. Bardzo dobrze, że będzie mial drogie bilety. Do roboty. Tylko niech nie zabiera jej emerytom, sebek jeden.

Student filologii polskiej jest nie tylko uciążliwy dla spoleczeństwa, ale i nieznośny dla swojego środowiska. Nigdy nic nie wie, w niczym sie nie orientuje, zawsze wlazi w nieodpowiednim momencie i nie hce wyjść, o wszystko pyta się po sto razy, żąda pomocy przy najprostszysz czynnościach, tlumaczenia najbardziej oczywistych rzeczy, przeszkadza. Jak juz coś kojarzy, to zaczyna być nadaktywny, wiesza, ustawia, rozklada na korytarzach nieestetyczne rzeczy, kręci się jak g...o w przereblu, siedzi do póĄna w budynku, przeszkadza.

Jak już chce coś, ignorant jeden, to chce mieć to szybko i najlepiej na wynos, marudzi, denerwują go najprostsze mechanizmy uczelnianego kosmosu (takie jak występowanie gabinetowych, pochalaniających wszystko dziur), gubi tekturki z numerkiem i wszystko ze wszytskim myli, przeszkadza.

Do zajęć nigdy nie jest przygotowany, ale chcialby mieć swoje prawa, marza mu się pięciominutowe przerwy i kurs metodyki dla wszystkich wykladowców, więc stale gapi się przez okno, zamiast dyskutować, a jak chce dyskutować, to nigdy nie na temat (ciekawe dlaczego?), domaga się, żeby go nie oklamywać i nie odbierać mu szansy posiadania specjalizacji, żeby pokazywać mu jego prace egzaminacyjne i czytać kolokwia, przeszkadza.

I co mamy na swoją obronę? Spójrzmy prawdzie w oczy: student filologii polskiej nie będzie pomnażal dochodu narodowego, student filologii polskiej nie zna się na niczym, co może się przydać. Student filologii polskiej bardzo chce byc improduktywem niewytwarzającym materialnych wartości. Zasuszony mól książkowy w 75 procentach w okularach, w 68 procentach z poczatkami garba, który może kiedyś napisze książkę. Jeszcze jedną jakby malo tego bylo. I buduj mu jeszcze, czlowieku, biblioteki, żeby mial to gdzie wsadzić. Naprawdę student filologii polskiej nie jest kimś, z kim warto byloby się liczyć.

Jeżycie się? Na to wlaśnie liczylam. Jak może kontratakować wasze imperium slowa?

Przecież jestesmy specjalistami od komunikacji.

Miejskiej, znaczy. Nie? Krajowej?Nie? To szkoda, bo bym chcial taką jedną sprawe popchnąć. Co? Werbalnej,aha-nie wiem co to. Nieee, to przeciez każdy umie...Poprawić?AAA, to bardzo dobrze, bo ja wlasnie slabo orientuje się w, tych, no, przecinkach!

Przecież niesiemy oświaty kaganek!

Kto przejmowalby się losem przyszlego belfra, skoro samymi belframi nikt się nie przejmuje? Żalosne te twory, jak wiadomo, podobne sa jak jeden mąż do profesora Pimki, zabijają kreatywność i radość życia u dzieci. A jak nie, to mają hopla. Zreszta i tak państwowa szkola jest z gruntu zla, a wprywatnej można odpowiednio ustawić nauczyciela do pionu, więc czym się tu przejmować?

Przecież staramy się zrozumiec i wyjaśnic wszystkim literaturę!

Mój Boże, co za ośli upór. Przecież literatura nikogo nie interesuje. A jak juz kogoś interesuje, to dlaczego mialby sobie odbierać przyjemność samodzielnego rozumienia? A recenzje...Da się pisać nawet bez czytania książek. Co prawda, w teleturniejach dobrze mieć pod ręką kogoś, kto zna na pamięć biografię Fredry. Nie znasz? A to sorry.

Przecież my zmienimy wszsytko swoją twórczością!

Taaak, kto to powiedzial? Kto to powiedzial?! Wystap!Aha. Przeżroczysty pan w plaszczyku z podkrążonymi oczami- prosze wracać do mogily. Umarlych o nic się nie pytamy. Powtarzam, wszystkie zjawy uniwersyteckie z XIX wieku maja opuścić salę!!! W dyskusji biora udzial tylko żywi studenci filologii polskiej!Jeszcze coś? Nie widzę, nie slyszę, nie czuję, jestem więc typową studentką filologii polskiej, a zarazem jej nieklamaną milośniczką.

Żegnam."

naja

Pewnie rozdaje tegorocznym maturzystom pod pobliskim liceum siostr Urszulanek. Dzieci! Od filologii z daleka!

PS. Zgadzam się ze wszystkim oprócz zarzutu gubienia numerków (kartoników) z szatni. Ja nawet je znajduję, o!

ani-mru-mru : :
jędza
11 kwietnia 2003, 19:06
... cóż by tu rzec na pocieszenie? ... ze studentami filologii polskiej nie jest chyba aż tak tregicznie... podobne stwierdzenia słyszę u siebie w instytucie matmy, co więcej chodzą słuchy, że nasze poczwarki (do których także należę) nie potrafią się jeszcze wysłowić... coś w tym jest... "JAJOGŁOWCY" ;-)

Dodaj komentarz