Pająki w kaluży, ja z parasolką, pani...
Komentarze: 1
Zaczęlo się jak w bajce. "Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, tam gdzie deszcz z nieba lal się strumieniami, zdesperowana żaczka wyruszyla w dlugą podróż do dawno nie odwiedzanego, bo aż wczoraj, miejsca codziennych intelektualnych katuszy."..
Cholera! Matka nie dala mi na bilet i darlam z buta w to zimno,a deszcz lal mi się na leb, szlag trafial nie tylko w najczulsze miejsca i balam się cholernie, bo kolo z baroku mialam zaliczać!
...No ulżylo mi...
Potem byla dalsza część bajki, a brzmiala mniej więcej tak:
- Czy mi się zdawalo, czy ktos mial dzisiaj zaliczać na konsultacjach, po naszych zajęciach kolo lekturowe z baroku - doktor Kochan tuz po wejściu do sali, mniej więcej kilka minut po ósmej,czyli znowu nie tak dawno.
- Tak, pani doktor, ja dziś chcialam zaliczać - wyściubilam odważnie nos zza pleców koleżanki i postanowilam butnie przyznać się do niecnych zamiarów.
- A czy nie moglaby pani pisać tego we wtorek, bo dziś w moim gabinecie będzie zebranie dyrekcji,a chyba w obecności największych wydzialowych szych.....
- Dobrze, dobrze pani doktor, to ja napiszę we wtorek..
-To świetnie...może o dziewiątej.....
Wcielilam się również, bardzo dobrodusznie zresztą, w rolę dobrej wrózki z parasolką. Tak drodzy państwo, z parasolką wlaśnie. Ja pojęcia zielonego nie mam, czy wrózki oprócz różdżek parasolki również, posiadaly (posiadają(!)), a może wlaśnie moja parasolka byla tutaj ucieleśnieniem owej różdĄki, w kazdym razie po wejściu do instytutu, gdy stalam przy szatni czekając na to aż ktos się zlituje i weĄmie ode mnie plaszcz i ową mokra parasolkę, po dluższej chwili podeszla do mnie pani szatniarka, pokusila się o zakończenie rozmowy z jakąś studentką kilka metrów dalej i wyszeptala do ucha:
- Ja tu z Panią zaraz biznes zrobię....Ta Pani ( i tutaj wskazuje skinieniem glowy na osobę z która przed chwilą tak żywiolowo rozmawiala) dzisiaj broni pracę magisterską i chcialaby iść kupic jeszcze kwiaty, czy coś tam, a deszcz pada, no a ona biedaczysko nie ma parasolki...Moze bylaby Pani tak mila i użyczyla swojej parasolki, potem wysuszę elegancko i bedzie jak nowa. Przyjdzie Pani i droga do domu będzie milsza...
Rany boskie. Daję slowo, że przez chwilę, a dokladniej po jej pierwszych slowach, czulam się jakby to chodzilo o pożyczenie męża conajmniej, no w każdym razie nie parasolki. Ta śmiertelna powaga, ta sztuka retoryki i perswazji...Oh...
Dodaj komentarz