Gatunek piranii pewnie wyginie, kot umrze...
Komentarze: 2
Więc tak. Moje Kochanie najzdolniejsze skończyło dziś pracę i zaniosło gdzieś tam do sprawdzenia. W poniedziałek będzie wiadomo co i jak i ustalą też termin obrony. Przeokropnie dumna jestem z Niego, bo wiem jak wiele wysiłku Go to kosztowało. Nieprzespane noce. Żadnych przyjemności, tylko cyferki w koło i kreski w rysunkach rzecz jasna. Dziś widziałam kilka takowych. Doprawdy dla laika owe konstrukcje są nie do zrozumienia.Dla laika, czyli dla mnie. To ja już wolę uczyć się na pamięć tych 900 stronnicowych książek:)W poniedziałek też przenosimy klamoty do babci i zaczyna się nowy etap. Zagrzane przez około cztery lata w akademiku miejsce dostanie się zapewne komuś innemu, a studenckie życie będzie tylko wspomnieniem. Ja to bym się niewątpliwie poryczała. I to jak bóbr. Albo dwa:) I piękny wieczór dziś mieliśmy. Wytęskniony przez nas oboje. Przytulany, całowany i szeptany do ucha:) Trochę się wyżaliłam, trochę pośmiałam, trochę ciepłych słów posłuchałam, a na koniec to spadłam ze schodów.:) No prawie. A co...!:P Jutro A. jedzie do domu. Dostał kategoryczny nakaz leniuchowania, bo zdecydowanie mu się należy. I jeszcze jeden nakaz dostał, ale o tym to cisza. Za prywatne.:P I męczyc Go będą z pewnością pytaniami: co, gdzie, kiedy, po co, jak. A jeśli nie daj Bóg moje ulubione bliźniaczki zjawią sie na horyzoncie, to już zginął, przepadł.A potem to niech lepiej szybko wraca i będzie już tylko pięknie...Cały miesiąc razem. Rządy w mieszkaniu nam sie dostały...i ferajna zwierzaków:oP
Dodaj komentarz