kwi 19 2003

Czarna owca rodziny w ramach kary za chęć...


Komentarze: 1

-Zbieraj się w kupę, jedną calość jakąś dorzeczną i idĄ z koszykiem do kościola- matka stanęla murem w drzwiach mojego pokoju, po uprzednim wejściu smoka ( tak mniemam, po tym strasznym odglosie szarpania za klamkę;))

Riposta z mojej strony byla odrobinkę mniej przyjemna dla ucha, dla oka,  pelna zgryzoty i żalu;) a zakończyla się potulnym wymaszerowaniu z domu w kierunku świdnickiej.

- U nas w domu, to zawsze ja chodzilam jajka święcić, teraz też mam chodzić, o nie! - to co ja na to moglam.

Za osiem pierwsza zamknęlam za sobą drzwi. Powiedzialam "cześć" Piotrkowi, który zrobil nietęgą minę niosąc jakieś części komputerowe na górę, a jednym okiem spoglądając w stronę mojego koszyka.Ratowalam się przed nieuchronnym upadkiem na dupkę, po tym jak obcas zaplatal mi się w nogawkę spodni. Slyszalam tylko stukanie jajek w koszyku.Minęlam panią spod siódemki z pociechami i lecialam jak glupia, co by na wody święconej się trochę zalapac. Na zakręcie Dworcowej a Podwala dopadla mnie Ewka.

- Widzę, że Ciebie też kara spotkala...Trza by pomyśleć o sprytnym namówieniu kogoś na jakiegoś bobaska. Za parę lat będzie jak znalazl.. No wiesz, i  z jajkami będzie komu iść,...- tak, tak, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę moją sympatię dla dzieci i drobny szczegól, że to ja chcialabym mieć takiego jednego, no w porywach dwoje:) Mi to wiele mówić nie trzeba, zatem uwaga. Pomysl i nieodpowiedni dla reszty, bo w pieluchy się pakować, krzyki, placze, kapryszenia w zamian za to, że będzie komu iść z koszykiem to niezbyt korzystny interes;) Ewciu, przemyśl sprawę jeszcze, bardzo Cię proszę:)

Kilka zakrętów, kilka światel, kilka slów buntu przeciwko wietrznej aurze, kilka narzekań, kilka ciekawych spostrzeżeń świątecznych i tych mniej, kilka prób przyśpieszenia kroku i zamknęlyśmy za sobą drzwi kościola. Proboszcz, z racji swojej wrodzonej gadatliwości, zrobil nam nie lada przyslugę tym razem i uchronil przed godzinnym czekaniem na kolejną okazję spotkania oko w oko ze święconą wodą. Przyszlo mu na myśl odmawiać Koronkę do Milosierdzia i chwala Bogu. :) Nie wyklęczalam do końca, rzecz jasna, ale zwarzywszy na stan zdrowia moich stawów, to i tak nieĄle.Dziewczynka w rózowym za moimi plecami nieodzownie wymusila na mnie skąd inąd mile skojarzenie porównania do wielkanocnego królika. Lypala tymi ślicznymi orzechowymi ślepkami i zachowaniem doprowadzala mamę do stanu furii. Tumaczenie w stylu: "Nie targaj tych rajtuzków, bo ci potem z tylka spadną, nie obgryzaj glowy baranowi po ksiądz jeszcze nie wyświęcil,a poza tym to jak biedaczek bez glowy będzie wyglądal, nie turlaj pisanek po krześle, bo się stluką" nie przynioslo spodziewanych rezultatów. Ale przynajmniej wzbudzila szczery uśmiech na twarzach ponuraków obok...na mojej też..

ani-mru-mru : :
19 kwietnia 2003, 18:41
A wiesz, dzisiaj w kościele (choć z zasady nie chodzę, ale mnie mama wygoniła z bratem i święconką :)) też widziałam takiego pociesznego malucha... wszędzie go było pełno, biegał, trochę marudził... ale był słodki - a najbardziej urocze było jego "zmencylem sie juz" skierowane do jego opiekunki :) I tak sobie pomyślałam... że ja znowu chciałabym być takim beztroskim dzieckiem :)

Dodaj komentarz