Antonio, fagando
Komentarze: 2
Nadziwić się zawsze nie mogłam temu mianowicie, że kobiety "szcześliwe", które swoje specjalne miejsce w sercu pozostawiły ukochanemu mężczyźnie, będąc z nim na codzień, śpiąc w jednym łóżku, kochając pod prysznicem, gotując obiady, krojąc chleb na śniadanie i kolację, kupując ubranka i zabawki ich wspólnym dzieciom potrafią znaleźć czas, ochotę i jakąś motywację przede wszystkim ku temu by, godzinami wlepiać w oczy w monitor, szukać drugiego życia w wirtualnym świecie, nierzadko szukać internetowej miłości. I teraz, po naszych pięknych wspólnych tygodniach z A. wiem, że muszą być bardzo nieszczęśliwe, i pewna jestem, że w ich związkach nie dzieje się najlepiej. Ukraść choć chwilkę między przyjemnymi bądź co bądź obowiązkami, a przyjamnościami stricte. Wiem, że się nie da. Pokusa zbyt wielka a ja przylepa straszna. Powtarzam- straszna:)A jako, że fumfel właśnie pracy szuka, to ja....
P. w stadninie narobił rabanu i z moją konfliktową matką i nie mniej konflktową siostrą stale toczył wojny.A, że w okolicy chłopa z porządną łapą nie było, co by do porządku doprawadzić co niektórych, wsiadły w samochód i wróciły do domu. B. prawie, że płakała mamie w rękach, powtarzała stale, że go zabije, że ją do końca życia popamięta już. W środę tam jedzie.Biedna za gnojka czuje się odpowiedzialna, jak każda matka przecież. Wystarczy, ze dziewczyna da jednemu, czy drugiemu kosza, a już życie traci sens i o szacunek do wszystkich wokół, też dbać nie ma co. Odetchnęłam z ulgą. Raz, bo życie mych dwóch uprzykrzyń życia było w zagrożeniu, dwa, bo to nie na mój karb spadnie policja następnym razem, gdy czarny za nogę chwyci kolejnego z bandy rowerowej "jak kujwa łazis?", albo jak pirania postanowi popływać brzuchem do góry. Uśmiałam się po pachy, jak dane mi było przestudiować scenę w której P. wiezie taczką moją siostrę najmłodszą i jedyną,usadowioną wygodnie na górze świeżo ściętej trawy, a potem smacznie zwala ją na ziemię, tuż przy boksach z końmi, warstwą zielska przykrywając. Siostra otrzepawszy się, chwyta za pustą już taczkę, każe P. wsiadać, po czym pcha na łąkę, a P. z daleka krzyczy:" Ha! Wystarczy sobie dobrze żonę wychować!". A potem jakie piękne polne kwiaty dostała imieninowe od P. i B. potem. Własnoręcznie pracowicie zbierane. Jakie śpiewy pijackie na jaw rodzicom zostały wydane, przez to, że upamiętnione. B. przed telewizorem - Co?? K. z papierosem. - Cichhhoo, no!- odpowiedź palaczki nałogowej, mamy mojej, znaczy się:) I jazdy na padoku skrzętnie i fachowo prowadzone, dzieci wyuczane i Jagoda czteroletnia co z marchewką w garści co rano do koni przychodziła.Amazonka mała. Jeździ już jak się patrzy. A. bestia szczwana ogiera dosiadła i swoje wyczyny zaczęła przedstawiać, kopiąc konia w zad co by brykał. Frajda największa.Ale jak się w siodle urodziło, to można i tak:)I przypomniały mi się stare dobre czasy, kiedy zostałam poddana przyśpieszonej nauce jazdy konnej, jako, że swoja, metodą:" na konia, batem w zad i heja do przodu". Skuteczne. Bardzo nawet:) A na bardziej zaawansowanym etapie, kiedy to z pewną studentką archeologii, dwie źrebne klacze, gorącym sierpniem o dwunastej w południe, zostały przez nas galopem przegnane przez największą patelnię w stadninie.A M. po naszym powrocie zrobił oczy:"Galopem? No tak. Widzę w jakim stanie konie wróciły..." I zarządził wycieranko słomą. Po rowach na Baletnicy chodziło się tez wyśmienicie:), jako, ze zadem zarzucała od urodzenia i kopytami deptała wszystkich wszędzie.Albo z P. na dużym padoku ostatnią prostą kentrem, a brama otwarta, a potem już tylko pierwsze drzewo w lesie nasze:)Pięknie było:)
Tłoczno się natomiast nagle w domu zrobiło. A. dalej mieszka ze mną i tak się zastanawiam, ze ten jego pokój wynajmowany, to chyba na niewiele się zda:)
Najlepszego z okazji rocznicy! :)
A w ogóle to nie wiem, dlaczego od kilku dni mi się nie udawało na Twojego bloga wejść... chyba mam coś z kompem ;)
Dodaj komentarz