wrz 10 2002

Agoonew


Komentarze: 0

Poranna mała czarna kawusia ze śmietanką ma coś w sobie magicznego. a jak nie magicznego, to coś, co trudno określić, a co w moim przypadku sprzyja nadmiernemu myśleniu, wspominaniu i takim tam bzdurkom przeszłości.I to nie są sprawy typu             " dlaczego zawsze w wyrazach z "rz" piszę te dwie składowe literki odwrotnie i wychodzi"zr", oczywiście mam na myśli pisanie kalwiaturkowe przy kompusiu.Bo to sprawa jasna. Najwidoczniej moja lewa ręka jest szybsza od prawej i jakoś lewą ręką właśnie szybciej mi się stuka. Mogłabym się również zastanawiać dlaczego tak bardzo odbiegam od tematu, tak jak teraz na pryzkład, albo czemu piszę takie bzdury jak teraz. Ale ani to miłe nie jest,ani sensu specjalnego nie posiada, zatem po co zaprzątać sobie głową nieistocizną(o! i nowe wyrazy wymyślam, no, no). Więc powracając do faktu z powodu którego otworzyłam blogoosia, siedzę dalej w mojej skrzynce i tak grzebię sobie i grzebię i wyciągam na światło dzienne wspomnienia. Bo fajnie od czasu do czasu odkurzyć myśli, zdarzenia, ludzi.Aż wstyd, że w ogóle trzeba je zciągać  z górnej półki gdzies na  zakurzonym strychu i odkurzać, ale coż. Życie jest życiem. Jedno się kończy, drugie zaczyna.Taka kolej rzeczy.Jedni odchodzą, a poznaje się innych. I pisać nie muszę jak bardzo nienawidzę rozstań, bo to jasne. To najstraszniejsza dla mnie rzecz. Zawsze ryczałam jak dzieciak pryz rozstaniach, nawet takich na parę dni, czy tygodni. Nie umiem pogodzić się  z myślą, że nie będę mogła kogoś widzieć przez jakiś czas. To dla mnie jak koniec. A nienawidzę końców. I z wiekiem jest mi coraz trudniej, bo coraz bardziej angażuję się emocjonalnie. Widać taka moja uroda. A operacji plastycznych nie lubie.Tym bardziej operacji estetycznych mojej psychiki. Jest jaka jest i dobrze mi z nią. Ale wracając do kwestii, to znalazłam maila, którego kiedyś dostałam od niejakiego pana D. Mozna by było o tym zjawisku ludzkim pisać dniem i nocą i dalej końca by nie było, bo to człowiek, którego jeszcze chyba nikt nie rozszyfrował. Poznałam Go z Sigmie. On jak i Ja zresztą, napalony dziennikarz, gotowy poświęcić wszystko by móc zaistnieć w tym swiatku. Pełna desperacja.Pamiętam jak kiedyś miedzy zajęciami staliśmy na fajce, przed budynkiem( zaznaczam, że ja nie palę, za to pan D. namiętnie Malboro Lighty, które chyba juz zawsze będą się mi z nim kojarzyć). To było jakoś tuż przed egzaminami dyplomowymi na rasowych dziennikarzy, he he, a  egzaminami na studia. Oczywiście pan D. szykował się na dziennikarstwo, jak ja i parę innych osób z naszej grupy.Powiedział wtedy to nas, bo było chyba  z 10 osób, że dałby się "zerżnać w dupę" gdyby tylko któs mu zagwarantował, że się tam dostanie. Nei zapomnę tych słów jeszcze długo, tak samo zresztą jak wielu innych autorstwa pana. D. Pełna desperacja. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Luzak maxymalny, łapiący życie garściami, uśmiech od ucha do ucha, żarty, śmiechy chichy,piwko w Arce po zajęciach, Malboro Lighty i super pióro, pewny siebie i własnych możliwości tym razem dał się poniżyć każdemu, kto urzeczywistnił by jego marzenia.Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. Ale znałam sytuację ,a dziennikarstwie. On swoim językiem prosił o cud...Nigdy nie zapomnę lekcji angielskiego. Swoim zachowaniem doprowadzał gościówę po prostu do szału. Nie mogła na niego patrzeć. Jego żarty z początku nawet śmieszyły kochaną belfrunię, ale potem cała się pieniła. Ja leżałam ze śmeichu pod ławką. Ewka patrzyła na mnie i się dziwiła jak mogę śmiać się  z takiej głupoty. Jakoś nie mogłam się powstrzymać. Na mnie to działało. Przekonywałam Ewkę, żeby wyluzowała. Ale ona się zaparła. Zresztą kłóciła się notorycznie z D. Ona Go nie lubiła. On ją bardzo. Fajnie czułam się w roli mediatora. Zresztą zawsze w moim życiu było tak, że stałam po środku. Chyba dlatego, że  nie umiem się gniewać. Jeden wybryk, pana D., tak to delikatnie nazwijmy, doprowadził mnie najpierw do bialej gorączki, potem do śmiechu, a teraz to wspomnienie na całe życie. Pan D. od dłuższego czasu prosił mnie, żebym poszła z nim na kawę, na piwo, czy na coś tam, w sumie to nieistotne. Pogadać, posmiać się. On wiedział, że mam chłopaka. Zawsze podkreślał, że chce się ze mną przyjaźnić. I miał jakąś taką szczerość w oczach, że innemu chyba bym nie uwierzyła, ale jemu tak. Jednak, nie chciałam. Wymigiwalam się na każdym kroku. Mówiłam, że Ł. byłby nie za bardzo szczęśliwy, gdyby się dowiedział, że ja z facetem łaże po knajpach. Ł. nie miał do mnei zaufania. Mówił, że "to wielkie słowo. ALe mniejsza z nim. To mniej ważny temat. W koncu przyszedł czas zaliczeń na warsztaty dziennikarskie, i wśrod prac które trzeba było oddać, był wywiad. Czy nawet dwa, już nie pamiętam szczegółow. Brak lecytyny:oPI co zrobił pan D. ciągnąl mnie za ręke i "Aguniu ja chcę z Tobą zrobić ten wywiadzik, zgodzisz sie prawda?"I co ta Aguniu miała począć na takie  maślane oczka. Wylądowała w Arce  zpanem D. z dyktafonem i kilkudzięsięcioma pytaniami na któremiałam odpowiedzieć. Naiwaniak ze mnie cholerny. Nie zorientowalam się, że to był pretekst. A tak skrupulatnie odpowiadałam na pytania. Wywiadzik wypadł super. Ale trochę dziwacznie czułam się po tej drugiej stronie, Odpowiadając na pytania a nie zadawając je. Ale każde doswiadczenie dobre.To wygładało jak szczera rozmowa raczej. Nie jak wywiad. Pytał mnie o dość osobiste rzeczy, lecz nie na tyle osobiste, bym musiała prosić go o inny zestaw. Zresztą miał świadomość zasady Polly Anny, w końcu skzolony dziennikarz:oPW pewnym momencie do stolika dosiadł się G. Najlepszy kolega D. Z grupy grafików komputerowych zatem z dzienniakrstwem za wiele wspólnego nie miał. Zacząl zadawać mi pytania. Odpowiadałam. D. byl wściekły. To było widać.Potem stało się coś, co mnie bardzo dotknęło. Bardzo pozytywnie. D. z G. oczywiście powiedzieli mi, że wywiad był pretekstem, ale oczywiście D, go złoży i odda na zaliczenie, a potem zapytałam dlaczego. Dlaczego ja?Obydwaj powiedzieli " bo jesteś magiczna". Nie chodziło wcale o jakieś relacje męsko-damskie. D. i G. byli w swoich związkach, przynajmniej wtedy. Ja też. Nie myślelismy o sobie w tych kategoriach. Powiedziali mi, że mam w sobie coś, co trudno określić. Nie chodzi o wygląd, ale raczej o sposób mówienia, zaczowywania się. Głupio tak mówić. ALe to był dla mnie ogromny komplement. I wiedziałam, ze szczery. Przyznali się też mi do czegoś. Bodajże po drugim, czy nawet pierwszym zjeździe w Sigmie, poszli do Arki z paroma innymi chłopakami z grupy. I padło pytanie. Jeśli  za godzinę miałby  bc konieć światam z kim z naszej grupy chciałbyś spędzić ten czas.Jedna osoba się wybiła. Nie pamiętam nawet już kto. Reszta powiedziała, że ze mną...Ciężko było mi się wytłumaczyć przed Ewką dlaczego zgodziła się na ten wywiad, dlaczego w ogóle jeszcze rozmawiam z panem D. Przecież to postrzeleniec. I chyba to w nim jest najfajniejsze. Postrzeleniec  ze znakomitym piórem i smykałką do zawodu. Ostatnio dostałam od niego meska. Chce się umówić na kawę. I to tez jest dziwne. Bo ja wiem, że On chce tylko  przyjaźni. JEstem co do tego przekonana w 100%.A ten mail, który od niego dostałam wtedy...

Taaa.... To znoof ya...:)
         

            Welcome 2 tha lonely club...Moye dziewczątko
kopnęło mnie w... hmmm... zadek:( Masz ci los. Po 9. miesiącach.
No i widzisz, Flośka, jest na tym światku ktoś, kto ma większą
lipę...i się nie łamie, tak jak Ty...
            No a teraz siedzę w kafei i kminię tego gingoła
Sokoła- to mój były szef. Chcę od niego wydębić zaświadczenie o
pracy i należne mnie pieniądze, bom ich jeszcze nie widział. A
ten fayfus gdzieś się schował. Popieprzony jest ten świat...
            Mam nadzieję, że nie odpuścisz sobie impry
pożegnalnej;) No to see ya, Agoonew...

                              Yo'R Faithfully
                                   
                              ence- pence ...PeeeNCee... 

Zerwała z nim dziewczyna. A ja wtedy rozstałam się  z chłopakiem.Wskazuje to na to, że jestem naiwną kretynką...Bo przeciez wierzę w coś co jest nie realne. W przyjaźń między dziewczyną a chłopakiem....Pozostanę jednak przy swoim. czas pokaże kto miał rację..

A to karteczka z gratulacjami z okazji dostania się na studia..od PNC,a  woją drogą, szkoda, ze Jemu jednak się nie udało..kolejny powód do mojego poczucia winy..

Spóźnione, acz szczere!!! Przepraszam za niedotrzymanie obietnicy ""kawowej"":( Nie omieszkam sie poprawic, a i nadrobic zaleglosci;) U

ani-mru-mru : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz