Najnowsze wpisy, strona 6


lip 03 2003 Szukam krowy na gwałt podniebienia...piranie...
Komentarze: 6

Gdyby ktoś nie miał do czynienia wcześniej z piraniami, do wiadomości podaję, że wszystkie moje trzy, mają problemy ze zlokalizowaniem kawałka surowego mięsa, które niemalże leci im na dziób, a czasem nawet cienką gałązką z suszonej kompozycji kwiatowej, jest wkładane im do paszczy. Problem o tyle istotny, iż na dnie akwarium  nie może się ostać, ani jeden nie zjedzony, bo jak wiadomo, pod wpływem wody gnije i ją zanieczyszcza.A. zaangażował się bardzo w akcję dożywiania piranii w sztucznych warunkach klimatycznych i usiłuje stworzyć im je takie, jakie są w tropikach. Dlatego grzałka jest włączona, filtr również, woda dolewana. Z drugiej strony kwestie dotyczące zaburzeń błędnika u piranii, można zniwelować, jeśli przyjmie się iż po prostu martwe mięso, lekceważą. O wiele atrakcyjniejsza byłaby dla nich zywa krowa. Tylko skąd takową wziąć. I tu nasuwa mi się przepiękne ogłoszenie z programu Manna i Materny przedstawione w części programu zwanej "Pajacyki"nadesłane przez widza, który to szczęśliwie znalazł je w gazecie. A brzmiało ono tak: Szukam krowy na gwałt. A więc szukam.Wszelkie ślady ich bytności zostawiać w komentarzach.

To tak niewinnie o rybach. Co by nie przytaczać pikantnych kwestii z naszego wspólnego zamieszkiwania. Jeszcze na jakiś ustach pojawiła by się zazdrosna ślinka...nie nie. Zegnam państwa.:)

* Odkryłam dziś, że na blogowisku krążą przynajmniej trzy osoby, w porywach cztery, które mieszkają we Wrocławiu i maja połączenie przez dialog. Dobrze wiedzieć:)

ani-mru-mru : :
lip 02 2003 Kiepskie śmieci
Komentarze: 1

Główna ulica, na rogu której i mniejszej bocznej, mieszkam,  ma to do siebie, że prowadzi do strategicznego miejsca w mieście. Miejsca, w którym przebywają obywatele przeznaczeni do procesu resocjalizacji, menelstwo, szumowina i biedota. Przy owej ulicy znajduje się również biuro podróży, biuro wiz, kilka knajp, salon fryzjerski, sklepy z częściami elektronicznymi, farbami, piekarnia, sklep muzyczny, kwiaciarnia i kilka spożywczych.Notorycznie kupuje się tam na kartki, pije na schodach, a dzieci biegają samopas całymi dniami. W podwórku jest mieszkanie w którym niegdyś, jakieś kilka lat temu, mieszkała pijacka rodzina. Kilkoro dzieci, ojciec chlał na potęgę, matka nie gorsza, towarzyszyła mu, a kolegom od kieliszka nosiła kanapki. Pewnego ranka, po kolejnej bibie towarzystwo nieprzytomne zalegało na czym bądź, gdy tymczasem najmłodsze, dwuletnie dziecko, wyszło na klatkę schodową i wychyliło się za barierkę. Wychyliło, bądź usiadło na niej przy pomocy starszej siostry lub brata, tego nie wiem do dziś. Warto dodać iż mieszkanie znajduje się na samej górze, więc na czwartym piętrze. Stare budownictwo, więc wszystko niemalże  w rozsypce, a w takich kamienicach piętra są dość wysokie. I bardzo twarde posadzki...Dziecko spadło na sam dół. Główkę roztrzaskało sobie w drobny mak, zbierać nie było co, rodziców obudziła dopiero karetka i policja. Odebrano rodzicom starsze dzieci. Awantury, imprezy były nadal. Zyli długo i szcześliwie z flaszką pod poduszką, chciało by się rzec. Lecz do czasu. Nadszedł taki piekny dzień bowiem, w którym całe mieszkanie poszło z dymem, rodzice o mało nie zaczadzili się i mało brakowało, a nie skończyla by się ta gehenna dla sąsiadów. Mieszkanie jakiś czas stało puste. Okna zabite kartonami, tyle udało mi sie dojrzeć z balkonu. Pewnego dnia na podwórko zajechał niebieski bus z ATM-u, firmy zajmującej się produkcjami telewizyjnymi dla Polsatu. Reality showy, seriale, teleturnieje. Po kilku tygodniach remontu w mieszkaniu, po kilkunastu kubłach śmieci na naszym podwórku, po kilku milionach decybeli hałasu wiertarek, młotków i innych urządzeń mechanicznych i mniej, niebieski bus ATM-u zajechał po raz kolejny. Właściwie to po filmach wojennych, "Życiu jak pokier" i kilku innych serialach, nic nas już nie mogło zdziwić. Taka to piękna, zmurszała, rozsypką pachnąca okolica i naprawde bardzo wielkim szczęściem jest mieszkać w jej centrum, w dziesiecioletniej kolorowej plombie, w której codziennie na klatce schodowej sprząta zaangażowany dozorca. W okolicy to rzadkość. Nie zdziwi nic i nie zdziwilo też to, że zaczęła się w owym mieszkaniu po przejściach realizacja 'Świata według kiepskich'. Łepki na podwórku mieli od kogo pożyczać pieniądze na piwo, Boczek zawsze raczył ich moniakami, a sąsiedzi i nawet jeden pies został zaangażowany w czołówkę serialu, który zreszta jest szczytem nagłupszej głupoty i gdy widzę go na ekranie nóż otwiera mi się w kieszeni. Babcia Kiepska żwawym krokiem zasuwała po wertepach na podwórku, z papierosem w łapie i uciekała przed natrętną makijażystką i wózkiem inwalidzkim. Paździocha notorycznie spotykać można było odpoczywającego na schodach, a żona Kiepskiego ubrana jak najbardziej po młodzieżowemu, w ortalionowej żółtej kurtce z daleka krzyczała, że już ma dość i spada na obiad.Mariolkę chłopaki śledzili, aż do domu, aż się wzieła na sposób i podrodze wchodziła do każdej bramy.Działo się działo. Ale wiecie co było najlepsze. Góra śmieci na podwórku, którą zostawili po wyprowadzce. To sie nazywa dbałość o wspólne dobro...:)

ani-mru-mru : :
lip 01 2003 Ho ho :P
Komentarze: 2

W butach chlupa, zadyszka po byku, a od wejścia zostałam zwerbowana przez dwie wczasowiczki.Mieszkanie zewsząd oznaczone. Na szafkach, drzwiach, akwarium przyklejone małe żółte karteczki z reprymendami:

-codziennie karmić ryby małymi surowymi kawałkami mięsa. Raz w tyodniu przepłukać gąbkę w filtrze.

-dolewać wodę do akwarium, pilnować, żeby filtr był cały czas włączony. Jakby się zepsuł, za rybami jest zapasowy.

-nie wrzucać za dużo mięsa, żeby nie leżało na dnie. Nie jeść ryb, bo są cieżko strawne.

-dawać w poniedziałki Melce tabletkę (jedną). Są w szafce nad mikrofalówką

Złapałam za telefon i dzwonię do A.

- Jadą jutro! Kartki porozklejane wszędzie, ale ryby karmisz Ty. I jeszcze jedno. Ostatnia kartka jest do Ciebie

-Tak?

-Uwaga, cytuję:"Pozwalam na czas nieobecności zająć pokój Arturowi" koniec cytatu.

-Mmmmm...

Bez_cenzury- obejdzie się bez babci:P

ani-mru-mru : :
lip 01 2003 Dzień wredoty czyli wrednie po uszach
Komentarze: 4

P. ogłosił mnie mistrzynią w ukrywaniu drobiazgów na stronie, o których wiedzieć nikt nie powinien. Znajomość html-a przydaje się do różnych rzeczy, wszak...:)

A teraz detektywi, a szczególnie taki jeden, który jest pierwszy w statystykach, gdy pojawi się nowa notka, biora moją stronę do Front Page'a, lub innego Pajączka i lustrują kawałek po kawałku kod html. Chyba jednak ciut za późno 'hyhyhy'

ani-mru-mru : :
lip 01 2003 Przeprowadzka
Komentarze: 3

Przyodziałam czarną spódniczkę, czarną bluzkę bez rękawów, czarno-bezowe buty na obcasie z mnóstwem sznurków, wiązanych wokół łydek i wyruszyłam butnie, (jak to by sie chciało powiedzieć po dzisiejszym seansie teatru telewizji Iwaszkiewicza, którego akcja rozgrywa się w dziewiętnastowiecznej Polsce, nasyconej burżuazyjną francuszczyzną) niemalże jako dama do towarzystwa zamiesznia jakie zazwyczaj towarzyszy przeprowadzce.Jeśli z powyższego zdania nikt nie zrozumiał nic, to zupełnie prawidłowy objaw. Kontynuujmy. Na podwórku przed akademikiem samochód przy samochodzie, a każdy bądź napakowany do granic możliwości, bądź w trakcie pakowania.W tle pięć kubłów na śmieci, z których wszystko się wysypywało, tworząc wokół pokaźnych rozmiarów wysypisko. "Ho , ho...studenci sprzątają"- od razu przyszło mi na myśl.Na górę zostałam bezpiecznie odtransportowana, po niedawnym twardym lądowaniu na schodach, kiedy to nogi powyginały mi się we wszystkich możliwych kierunkach i gdyby nie to, że A. trzymał mnie za rękę (której o mało mi zresztą nie wyrwał) zleciałabym na sam dół głośno i boleśnie.W pokoju zawierucha. Książki, ręczniki, rysunki, na łóżku. Folie, reklamówki, ubrania,buty, torby, plecaki na podłodze. Jedzenie, słoiki, szklanki, talerze po szafkach. Mycie okien. Generalne sprzątanie, ale tak by się nic nie napracować.Zdanie pokoju i w świat. Najpierw przyszedł pan ze stowarzyszenia studentów, którego nazwy nie pamiętam, jak zwykle zresztą, przeleciał paluszkiem po szafkach, nachwalił "umyte" okna, po czym powiedział, ze jest syf i że przyjdzie za jakiś czas. Za drugim razem przyszła ruda kierownica. Przeleciała rączką po szafkach. zajrzała pod łóżka, pochwaliła "umyte" okna,po czym napyskowała na syfiastą szafkę, brudne drzwi, lodówkę, i gumę do żucia przyklejoną na podłodze.Pokazała nawet jak zgrabnie i szybko zeskrobać ją nożem. Za trzecim razem przyszedł ponownie miły pan ze stowarzyszenia i czepił się kotów w kącie, następnie przymknął oko i przyjął pokój.A ile ja sią nagadałam. Męskie sprzątanie wygląda tak, że zamiast wytrzeć całą szafkę w środku, wytrą jedynie pięciocentymetrowy pasek od brzegu, no bo przecież "dalej łapą ruda nie sięgnie". Drzwi wycierać ze strony zewnętrznej po co, jak wejdzie przecież, to będzie widać tylko je z wewnątrz. No ludzie. Ale jak usłyszałam:"Trzeba kombinować,żeby żyć:P"...Torby, reklamówki, kartony, komputer, wylądowały w samochodzie Marka. Marek z bagażami popruł Grabiszyńską, a ja z A. pojechaliśmy tramwajem. Babcia z Baśką przyjeły nas z pełnym spokojem. Dyskusje i "zarty" rozpoczęły się po tym, jak A. pojechał spowrotem do akademika po resztę rzeczy, a ja zostałam z nimi"zatopiona" w iście interesującej sztuce Iwaszkiewicza. - Basia w koszulach nocnych po przedpokoju nie będziemy chodzić.- zfrustrowana babcia- Niby czemu, przecież w koszuli, jak w ubraniu..- zripostowalam. - O nie nie...nigdy w życiu...Moje Kochanie zagrożeniem dla płci pięknej. - Agatka, a wiesz Ty co...a jak Ci Basia chłopaka poderwie...- babcia zaniepokojona, przy Basi, co istotne- Wiesz, ja Go już za dobrze znam i doskonale wiem na co Go stać a na co nie- powiedziałam z przekonaniem. Akurat jeśli chodzi o zdradę, w naszym zwiazku jest wszystko powiedziane niezwykle jasno i otwarcie.-Ale nie martw się. Już ja ich przypilnuję. Zresztą Basia wyprowadza sie w czwartek więc...- zadowolona babcia. Tylko, ze jak dla mnie to ona może tam mieszkać i kolejnych kilka lat. Mamy pewną umowę. Tajną:)...Rzeczy cały niebieski pokój. Doprawdy pojęcia zielonego nie mam, jak Artur sie z tym wszystkim pomieści. W każdym razie wypakowywanie będzie jutro. Dziś pierwsza noc bez internetowego gadulstwa. Wysłałam już kilka sms-ów i mimo, że jest bardzo blisko mnie, niesamowicie tęsknię. Od środy, może czwartku na szczęście będziemy już całkiem razem:)

ani-mru-mru : :