Jakie czarne paskudztwa chodzą po mysich...
Komentarze: 12
Po pierwsze siedzę, wyję jak mops i trzęsę portkami o Żabka. Po wtóre skladam modly do tego szanownego na górze, zeby laskawie raczyl wziąć go pod swoje cholerne skrzydla i zrobil wszystko,żebym jutro mogla się uśmiechnąć. Po trzecie modlę się do tego samego na górze, albo już sama nie wiem do kogo, żeby pokierowal lapką A. żeby ten skusil się o jeden maly znak życia. Po czwarte dumam usilnie i o glowę zachodzę cóż to za tajemniczy telefon wczoraj nękal mnie trzydzieści minut po pólnocy, a który zwyczajnie olalam, pewna, że to obok dzwoni a nie u mnie. Po piąte, szóste i pięćdziesiąte wlaśnie w takich chwilach dociera do mnie jak mocno tak naprawdę Go kocham i jak wiele bym dala, żeby dzielić z Nim życie...I niech będzie przeklęta każda minutka w niepewności oraz każda ta w samotności, a wyniesiona na piedestal kazda wtulona w cieple ramionka(...)Chcę się już przytulić.
I wiedziałam. A Ty to zaborcza kobietka jesteś trochę... ale to takie słodkie :)
Bo chodziło mi o to, że to tak fajnie, kiedy dwoje ludzi się kocha... tylko tak się zastanawiam, co być biedactwo zrobiła w takiej sytuacji jak moja... chyba byś się całkiem podłamała... dobrze, że w takiej nie jesteś...
A ja wiem, że nic mu nie będzie, że wróci do Ciebie cały i zdrowy... że już niedługo się przytulisz - może właśnie w tej chwili się przytulasz :)
Ale poprawiłaś mi humor... mogłam tu zajrzeć wcześniej, doprawdy :)
Dodaj komentarz