Bierz licho pędziel, który maluje jasnymi...
Komentarze: 1
Nie "farbnięte", a rzeczywiste, obrazy owalne pająków w kałuży przywitały lepszą połowę pamiętnego "wczoraj "i namiętnego "dzisiaj":) Kiełbaski smażone(fragmenty czegoś z oczami za czasów odległych, bądź nawet nie tak bardzo) zza rogu zapachem okropnym nie zaszczyciły(zapewne pogoda powoderem), prezencja studentów o wyglądzie "lekko wczorajszym" tyż nie(powód ten sam), za to spacerowiczów w kaloszach i sztormiakach, panów policjantów na służbie, pędzących gdzieś karierowiczów, tego popołudnia zaszczyciłam ja. W butach chlup, włos rozwiany, reklamówka w ręce lewej, parasol w prawej, komórka to już w zębach chyba."Czy ty mnie kiedyś przestaniesz bić ?! Zobacz jakie mam oczy! No zobacz!"- przy wejściu natknęłam się na roześmianą studencką parę:) Weszłam do przedsionka. Drzwi za nimi się zamknęły."Poczekaj. wpuszcze tylko ta dziewczynę. Nie będzie przecież tu tak stać" Usłyszałam głos chłopaka i zgrzyt klucza w zamku.Ulitował się. Wrócił:)."A Pani do kogo jeśli można wiedzieć"- użerając się z chipem. A nie mógł wiedzieć:)... Ale miły był:)....... Za chwilkę na schodku za rękę złapał mnie Ktoś. I coś nie puszczał aż do rana:) Wyjątkowego rana. 19 maja 2003 w poniedziałek:)
Dodaj komentarz